Dodał, że na miejscu byli prokuratorzy wojskowi oraz ówczesna minister zdrowia.Zastaliśmy decyzyjny chaos. Niespecjalnie wiadomo było, co mamy robić. Oczekiwania, że będziemy robić analizę genetyczną, nie było. Tak naprawdę nam się wydawało to naturalne – stwierdził.
Porównał też proces identyfikacji ciał po katastrofie smoleńskiej do działań po zestrzeleniu Boeinga nad Ukrainą.Zwracałem się do Ewy Kopacz z pytaniem o polecenia, odesłała mnie do prokuratorów, ale oni ich nie wydawali. Niewyobrażalny był pośpiech. Moje doświadczenie dotyczące katastrof było takie, że identyfikacje trwały dłużej - powiedział Rybicki.
Koledzy z Holandii po katastrofie potrzebowali 26 dni na identyfikację ofiar, a nie mieli żadnych przeszkód prawnych - stwierdził.
Głos gen. Błasika został dopisany bez żadnych podstaw fonoskopijnych - powiedział. Myśmy jako Laboratorium w 2012 roku na polecenie komisji robili ekspertyzę odsłuchów z tupolewa. W żadnym z zapisów nie pojawiał się gen. Błasik dopasowany do żadnej z wypowiedzi, potem w stenopisie okazało się, że jeden z głosów jest dopasowany do gen. Błasika. Okazało się, że komisja przyjęła takie założenie, że materiał od nas jest tylko jednym z kilku materiałów, który wzięli pod uwagę. Biorąc pod uwagę inne parametry, znane tylko im, byli w stanie dopasować. Trochę nas to zdziwiło – powiedział.