Grupa polskich emigrantów została zaatakowana w Dublinie przez Irlandczyków określających się jako antyfaszyści. Kilku Polaków trafiło do szpitala z ciężkimi obrażeniami.
Konrad Kobenza, którego po sobotnim incydencie zatrzymała policja, dodaje:– Wszystko zaczęło się ok. godz. 15 od tego, że złapaliśmy złodzieja, który okradł na ulicy kobietę. To był pretekst dla „antyfaszystów”. Kilku z nich zaczęło się z nami szarpać. Fala przemocy wzbierała, a agresywnych lewaków przybywało – opowiada „Codziennej” 35-letni Grzegorz.
– Nikt z nas nie zachowywał się agresywnie ani prowokująco. Potraktowano nas jak podludzi tylko dlatego, że nie staliśmy z transparentami „Refugees welcome” [Uchodźcy, witajcie].
Po pewnym czasie straż pojawiła się w pubie i jednak zatrzymała Polaków. Spędzili na komendzie dwie godziny. Kilku Polaków uciekło tylnym wejściem. Później się okazało, że dwóch polskich emigrantów, którzy nie zdążyli się schronić w barze, dotkliwie pobito.– Antyfaszyści grozili właścicielowi. Straszyli go, że jak nas nie wyrzuci z pubu, to mu zdemolują lokal, więc wezwaliśmy „gardę” [służby porządkowe] – opowiada 24-letni Jarosław.
Polska ambasada w Dublinie wystosowała oficjalne pismo do An Garda Síochána [dublińskich sił porządkowych] z prośbą o wyjaśnienia w tej sprawie.– Straż też wyzywała nas od nazistów, nas, Polaków, którzy stracili 6 mln obywateli z rąk niemieckich nazistów. Czuję się głęboko upokorzony tym incydentem. Podczas gdy nasi dziadkowie z nazizmem walczyli, dziadkowie tych młodych Irlandczyków nazistów wspierali. Tym mocniej nas to zabolało – mówi „Codziennej” Kobenza.
„Nie było żadnych aresztowań, uspokajaliśmy sytuację” – odpowiedział Tony Connaughton z Garda Press Office.