„Nie będzie wstrzymania przyjęć azylantów” - powiedziała wczoraj w wywiadzie dla telewizji ARD Angela Merkel. Tymczasem imigrancki chaos ogarnia cały kraj, a lokalne władze, na które spadł obowiązek przyjęcia i opieki nad uciekinierami, nie dają już rady. Chadecy z bawarskiej CSU mają dość decyzji pani kanclerz, buntuje się także coraz więcej polityków z CDU.
Obecna sytuacja związana z zalewem kraju przez uchodźców powoduje nie tylko zniecierpliwienie społeczeństwa, ale także jest przyczyną buntu samych imigrantów.
Ich liczba jest tak duża, że lokalne władze nie są w stanie nadążyć ani z ich rejestracją, ani z budową mieszkań dla nich, ani z zapewnieniem im podstawowej opieki zdrowotnej.
Zdecydowana większość niemieckich szpitali skarży się na duże przepełnienie, które jest spowodowane przyjmowaniem nadmiernej liczby chorych uchodźców. Według relacji dziennika „Die Welt” duża liczba hospicjonowanych uchodźców jest spowodowana ich wyjątkowo złym stanem zdrowia. Szpitale i kliniki mają z tym wiele problemów, gdyż występują tak duże różnice językowe i kulturowe, że badanie islamskich pacjentów jest bardzo utrudnione lub wręcz niemożliwe.
Mężczyźni nie pozwalają się dotknąć przez kobiety-lekarki i przez pielęgniarki. U imigrantów występują choroby, z którymi niemiecka służba zdrowia już od lat nie miała do czynienia jak np. świerzb lub gruźlica. To wszystko powoduje, że dyrektorzy szpitali apelują do władz o pomoc w postaci zwiększonego zatrudnienia personelu medycznego, technicznego, ale także tłumaczy.
Lokalne władze niewydolne
Niewydolność niemieckiego państwa tylko potęguje zniecierpliwienie i napięcie wśród uchodźców. Wystarczy tylko iskra, aby doszło do awantur pomiędzy imigrantami różnych narodowości i religii. W Hamburgu i w Brunszwiku - o czym pisała już Niezalezna.pl - doszło do walk pomiędzy grupami uchodźców, którzy użyli noży i innych ostrych narzędzi. Interweniowała policja, rannych zostało kilkanaście osób. Codziennie media donoszą o podobnych przypadkach z miejsc, gdzie umieszczono uciekinierów.
To wszystko powoduje, że obywatele zaczynają rozumieć, że ich kanclerz popełniła błąd, zapraszając wszystkich imigrantów.
W efekcie w ostatnich dniach poparcie dla kanclerz Angeli Merkel i jej partii CDU
spadło. Zniecierpliwienie polityką rządu w kwestii uchodźców wykazał także dziennik „Tagesspiegel” z Berlina, który na czołówce wydrukował tytuł „Fluechtlingskrise wird Chefsache” (Kryzys wywołany uchodźcami staje się nadrzędną sprawą do załatwienia), wyżej umieszczając zdjęcie... Adolfa Hitlera. Taka fotografia od razu może kojarzyć się z sugestią, że naród oczekuje kolejnego Hitlera, który załatwi kwestię obcych... jak kiedyś. Co prawda na Twitterze redakcja przeprosiła za pomyłkę (zdjęcie miało dotyczyć jakiegoś filmu), ale gazety z taką czołówką rozeszły się po kraju i skandal wybuchł.
Bunt w rodzinie
Już otwarcie przeciw Merkel
zbuntowali się chadecy z Bawarii, których przewodniczący, Horst Seehofer, zagroził Berlinowi, że jeżeli rząd nie zmieni swojej błędnej polityki imigracyjnej, Bawaria na czele z CSU będą musiały wykonać „wiele trudnych, ale koniecznych rzeczy”.
Seehofer dodał, że Bawarczykom nie pozostanie nic innego, jak „zacząć działać na własną rękę”. Premier Bawarii nie wyjaśnił, o jakie dokładnie działania chodzi, ale nieoficjalnie wiadomo, że m.in. zamierza nadal przybywających do Bawarii uchodźców od razu - bez rejestracji i pod eskortą - wsadzać do pociągów i odsyłać poza niemieckie granice. W ostatnich dniach w prasie bawarskiej (na razie być może jedynie w formie dość żartobliwej) pojawiają się sugestie, że nadszedł już czas, aby Bawaria zaczęła myśleć o niepodległości. Publicyści przypominają, że jest spora grupa Bawarczyków, którym idea odłączenia od Berlina od dawna siedzi w głowie. Już od dawna znane jest powiedzenie słynnego Bawarczyka Josefa Straussa:
„Zegary w Bawarii chodzą inaczej niż w Republice Federalnej”.
Nie tylko siostrzana CSU się zbuntowała; także 34 polityków z rodzimej CDU, której Merkel jest szefową, wystosowało do niej krytyczny list.
Piszą w nim, że z wielkim niepokojem przyglądają się obecnej sytuacji w Europie i żądają radykalnej zmiany niemieckiej polityki imigracyjnej. W liście politycy ci przypominają, że praktykowana przez kanclerz polityka otwartych granic jest sprzeczna nie tylko z niemieckim prawem, ale także z prawem unijnym. Ponadto działania Angeli Merkel stoją w sprzeczności z linią partii CDU, której kanclerz jest przecież przewodniczącą – przypominają sygnatariusze listu.
Źródło: niezalezna.pl
Waldemar Maszewski