Brutalny śledczy UB czasów stalinizmu nie pójdzie za kraty. Sąd Okręgowy w Warszawie w postępowaniu odwoławczym zmienił wyrok skazujący Tadeusza Żelazowskiego na 3 lata więzienia. - Kara bezwzględna byłaby represją wobec oskarżonego - stwierdził sąd, uznając za wystarczające orzeczenie kary dwóch lat w zawieszeniu.
Prawomocny wyrok zapadł dziś przed Sądem Okręgowym w Warszawie w postępowaniu odwoławczym od wyroku wymierzającego bezwzględną karę 3 lat więzienia dla stalinowskiego śledczego.
Żelazowski, były oficer śledczy UB,
oskarżony został przez IPN o brutalne przesłuchiwanie działaczy młodzieżowych organizacji antykomunistycznych. Żelazowski torturował ich, znęcał się nad nimi, fizycznie i psychicznie wymuszając zeznania. Jak udowodnił przed sądami IPN, funkcjonariusz aparatu represji dopuścił się
zbrodni komunistycznych traktowanych jako zbrodnie przeciwko ludzkości.
Sprawa Żelazowskiego toczy się od 2006 r. Wyrok wydany w tym procesie w ub. roku przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia przewidywał osadzenie oskarżonego w więzieniu.
Ubek nie trafi jednak za kratki, gdyż rozpatrujący odwołanie apelację obrony Sąd Okręgowy w Warszawie dopatrzył się okoliczności, za sprawą których znacząco złagodził wymiar kary. Do dwóch lat w zawieszeniu na czteroletni okres próby.
Stało się tak, choć funkcjonariusz UB został uznany przez sądy obu instancji winnym zbrodni komunistycznych popełnionych w latach 1951–1952. Zebrane przez IPN dowody dotyczą zbrodniczych czynów oskarżonego wobec Janusza Krneta i Kazimierza G., nękanych za działalność antykomunistyczną. Poszkodowany przez Żelazowskiego Janusz Krent był w procesie Żelazowskiego oskarżycielem posiłkowym.
Sąd Okręgowy w Warszawie znacząco złagodził wyrok, podając jako uzasadnienie brak wykazania w wyroku sądu I instancji, by Żelazowski popełniał przestępstwo w całym przedziale czasowym wskazywanym przez prokuratora IPN.
Sam Żelazowski obecny w sądzie nie poczuwa się do winy. -
Nie mam sobie nic do zarzucenia. Tej sprawie dorobiono oblicze polityczne. Ja nie działałem z pobudek ideologicznych - stwierdził w rozmowie z Niezależną.pl. Co więcej, Żelazowski utrzymywał podczas rozprawy odwoławczej, że stawia się mu zarzuty wobec braku dowodów. Do tych słów odniósł się SO w ustnym uzasadnieniu wyroku, zaprzeczając wersji skazanego i wskazując na zachowane dokumenty, m.in. protokoły przesłuchań osób pokrzywdzonych.
Źródło: niezalezna.pl
Maciej Marosz