Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Patrząc w prawo

Wśród setek ocen analiz i podsumowań dotyczących minionego roku daje się zauważyć stosunkowo mało tekstów poświęconych opozycji.

Wśród setek ocen analiz i podsumowań dotyczących minionego roku daje się zauważyć stosunkowo mało tekstów poświęconych opozycji. Tak jakby na Platformie – awans Tuska, wywyższenie Kopacz, sfałszowane wybory (przy walnym współudziale PSL) – kończyła się polska polityka. Tymczasem poza obozem rządowym działy się rzeczy ważne, które niewątpliwie rzutować będą na wydarzenia roku bieżącego, a zapewne i następnych. Nie doczekał się komentarzy cichutki uwiąd lewicy Leszka Millera, która nieuchronnie dąży do strefy stanów dennych, mimo że rozpad Ruchu Palikota (uwieńczony exodusem grupy posłów do będącego na fali PSL) powinien dawać jakieś szanse. Nic z tego, podobnie jak z marzeniem o byciu drugim albo chociaż trzecim koalicjantem! Platforma stawać się będzie coraz bardziej lewicowa, zagarnia młodych, a stary PRL-owski elektorat po prostu wymiera. Rozwiały się też sny o potędze Kongresu Nowej Prawicy, „wejście smoka” w wyborach europejskich skończyło się na odrobinie ryku i dymu. Partia pogrążyła się w sporach i rozłamach, już dworują sobie, że frakcja Korwina walczy z frakcją Mikkego i nie wróży to niczego dobrego dla siły, w której widziano protezę koalicjanta dla PiS po wyborach w 2015 r. A sam PiS? W nowy rok wchodził pod znakiem zwyżkujących sondaży i wyglądało, że sukces jest tuż-tuż. Niestety, najpierw przyszła Ukraina i – chcąc nie chcąc – Tusk z Sikorskim przeprosili się ze zwalczaną dotąd „polityką jagiellońską”, nieważne czy szczerze, ale i tak podbierając PiS kartę atutową. Potem pobłogosławił rządzącą ekipę Obama i udało się zremisować (być może za pomocą głosów „nieważnych”) eurowybory. Kiedy wybuchła afera podsłuchowa, wydawało się, że PO już leży na dechach, tymczasem rekonstrukcja gabinetu okraszonego lekarką ze Starachowic i ucieczka Tuska do Brukseli odwróciły niekorzystną dla władzy tendencję. Mediom udało się przedstawić indywidualny awans Donalda jako gigantyczny sukces partii i narodu i sondaże wyraźnie się poprawiły. Sfałszowanie samorządowych wyborów nie zmieniło wyraźnie sytuacji. (Paradoksalnie, poza zaspokojeniem apetytów PSL „cuda nad urną” były niepotrzebne!). Gdyby wyniki były zgodne z sondażami, to i tak wielkie miasta i sejmiki pozostałyby w łapach koalicji. Do zmiany w Polsce potrzeba dużo więcej niż zapewnienia uczciwości wyborom. Potrzebna jest samodzielna większość w sejmie i Andrzej Duda w Pałacu Prezydenckim. Bez tego będzie dalsze gnicie pod aktualnymi rządami albo znów jakiś krótki okres IV RP z wrogimi mediami, prezydentem i Unią Europejską. Czy sukces jest więc możliwy? Zapewne tak, ale chyba nie siłami jednej, nieco zmęczonej partii. Potrzebne jest pospolite ruszenie, zryw powszechny na miarę Sierpnia, pełen oddolnych inicjatyw, spontanicznych autorytetów. Oczywiście nie przeciw PiS, ale razem z PiS, a zwłaszcza z jego przywódcą. W sytuacji, kiedy większość kapitału ludzkiego (te 3 mln młodych, kreatywnych) została wypchnięta za granicę i nie jest potencjalną bombą demograficzną, leżącą u podstaw wszelkich rewolucji – Jarosław Kaczyński stanowi już jedyny kapitał, jaki nam pozostał!

 



Źródło: Gazeta Polska

Marcin Wolski