Skompromitowany sędzia Milewski, który załatwiał sprawę sądową afery Amber Gold „ludziom od premiera”, nadal będzie sądził - uznał Sąd Najwyższy. W ostatecznym wyroku Sąd Najwyższy odstąpił od wymierzenia najsurowszej kary – usunięcia sędziego z zawodu.
Przed Sądem Najwyższym toczył się proces dyscyplinarny, który ruszył po ujawnieniu przez "Gazetą Polską Codziennie" rozmowy telefonicznej. Milewski, ówczesny prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku, okazał w niej dyspozycyjność wobec przedstawiciela kancelarii premiera w związku z procesem w aferze Amber Gold.
Dzisiejsza rozprawa przed Sądem Najwyższym toczyła się po apelacji obrońców sędziego, a także ministra sprawiedliwości, który domagał się usunięcia z zawodu byłego prezesa sądu.
Obie strony odwoływały się od wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie ze stycznia 2012 r. Wówczas sąd wymierzył jako karę dla Milewskiego pozbawienie go funkcji prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, którym w momencie wydawania wyroku i tak już nie był. Wcześniej bowiem został odwołany w trybie administracyjnym.
- Brak okoliczności łagodzących dla sędziego Milewskiego także w związku z jego postawą po ujawnieniu zarzutów pod jego adresem. Przy uwzględnieniu całości negatywnych konsekwencji czynu sędziego dla sądownictwa odpowiednią karą będzie złożenie z urzędu – mówił Dariusz Kupczak z Ministerstwa Sprawiedliwości.
Dziś Sąd Najwyższy
uznał całą winę Milewskiego. Nie wydał jednak wobec niego kary, jakiej domagał się minister sprawiedliwości. Zmienił wyrok Sądu Apelacyjnego, w ten sposób, iż sędzia Milewski przestanie być także pracownikiem Sądu Okręgowego w Gdańsku i zostanie skierowany do innego sądu okręgowego na terenie apelacji białostockiej. Konkretny sąd wskazać ma w ciągu miesiąca urząd ministra sprawiedliwości.
Występujący w sprawie rzecznik dyscyplinarny sądów powszechnych Marek Hibner podkreślał wbrew argumentom obrony, że
materiał dowodowy w sprawie jest wystarczający na wydanie wyroku wobec sędziego. Hibner kontrował argumentacje obrony, jakoby w procesie Milewskiego nie były dostępne oryginalne zapisy rozmów dziennikarza dokonującego prowokacji z obwinionym sędzią.
- Nagranie jest wiarygodne i nie ma sensu podważanie jego autentyczności - mówił sędzia Hibner
Źródło: niezalezna.pl,Gazeta Polska Codziennie
Maciej Marosz