Poseł miast stracić nawet 150 tys. zł oszczędności, a senator przesyłał już 430 tys. zł. Obaj odebrali telefon od oszustów. Parlamentarzyści opowiedzieli o przebiegu rozmowy z rzekomym policjantem. Seria oszustw dotknęła także środowisko muzyków na Śląsku.
Relacje obu parlamentarzystów są podobne. Odebrali telefon i w słuchawce usłyszeli głos osoby podającej się za policjanta. Funkcjonariusz w przypadku senatora podał się za komendanta głównego policji Marka Boronia.
Obydwaj mężczyźni relacjonowali, że ratowali majątek swojej rodziny przed rzekomym atakiem hakerskim. Zagrożone rzekomo miały być pieniądze znajdujące się na kontach bankowych. Portal niebezpiecznik.pl podał, że poseł poza pieniędzmi wysłał oszustom skan swojego dowodu osobistego.
Poseł poza przelaniem pieniędzy z konta swojego i żony, zerwał także bankowe lokaty. Miał przelać pieniądze na konto wskazane przez oszustów.
Podejrzewał, że może to być oszustwo i próbował połączyć się z policją. Nie przerwał jednak rozmowy i wybrał numer alarmowy 112. Oznacza to, że połączył się z kolejnym oszustem podającym się za policjanta.
Oszuści twierdzili, że pracownicy z banku, którzy zadzwonią w celu weryfikacji przelewów są w rozpracowywanej szajce, więc należy im wszystkie przelewy potwierdzić. Z punktu widzenia banku, poseł okradł się sam
Media nie podały do publicznej wiadomości danych posła. Wiadomo, że oszukany parlamentarzysta z Senatu to polityk PSL z kujawsko-pomorskiego Ryszard Bober.
W rozmowie z mediami poinformował, że w ostatniej chwili przerwał przesyłanie pieniędzy i do kradzieży nie doszło.
Kancelaria Sejmu po serii oszustw wysłała do posłów SMS z ostrzeżeniem przed tego typu oszustwami.
Policjanci dostali także serię zgłoszeń dotyczących próby wyłudzenia pieniędzy. Działania były podobne jak przy oszustwie "na wnuczka". Do rodziców miały rzekomo dzwonić ich dorosłe dzieci, że wraz z rodziną ulegli groźnemu wypadkowi samochodowemu. Poszkodowaną z ich winy - czasami nawet ofiarą śmiertelną - miała być kobieta w ciąży.
Rzekome dzieci, które rozemocjonowane miały nawet rozmawiać z rodzicami, prosiły o wpłacenie kaucji, która pozwoliłaby im pozostać na wolności.
Starający się pomóc rodzice szukali sposobu pomocy i po rozłączeniu się dzwonili ponownie do dzieci. Okazało się, że padli ofiarą oszustów. Sprawy zostały zgłoszone policji.
Swoje przypadki opisali w mediach społecznościowych muzycy ze Śląska. Pod wpisami w komentarzach pojawiły się kolejne relacje z rozmów z oszustami. Większość miała podobny przebieg.