13 grudnia 2014 roku, ranek. Jeden z mieszkańców osiedla domków rodzinnych w Rakowiskach, koło Białej Podlaskiej wyszedł na zewnątrz rozejrzeć się po okolicy. Miał wrażenie, że w nocy obudził go krzyk kobiety. Mężczyzna na elewacji domu sąsiadów zauważył ciemne plamy. Drzwi do budynku były uchylone. Zadzwonił na policję. Mundurowych zszokował widok, zastali po wejściu do środka. Krew była wszędzie - na ścianach, podłodze, firankach i meblach. Policjanci znaleźli dwa ciała mieszkającego tam małżeństwa - 48-letniego Jerzego i 42-letniej Agnieszki. Pojawiło się wtedy kluczowe dla sprawy pytanie - co z 18-letnim Kamilem, który powinien być w domu z rodzicami.
Kamil był jedynakiem. Miał bardzo bliskie relacje z rodzicami i babcią. Chłopak uczył się w Liceum Ogólnokształcącym w Białej Podlaskiej. Był lubiany w szkole, a wśród rówieśników i nauczycieli uchodził za pomocnego i miłego. Dobrze się uczył i nie sprawiał problemów.
Do szkoły z nim chodziła o rok starsza Zuzanna. Kamil był zafascynowany dziewczyną. Nastolatka była pewna siebie, stanowcza, na innych patrzyła z góry. Choć dobrze się uczyła, to nie miała przychylnej opinii wśród większości znajomych.
Zuzannę od dziecka wychowywali dziadkowie. Nie miała relacji z ojcem. Jej matka z kolei była zajęta rozwojem osobistym. Razem zamieszkały, dopiero gdy dziewczyna była w szóstej klasie szkoły podstawowej - do tego czasu dziewczyną opiekowała się babcia.
Pasją nastolatki była poezja. Czas wolny spędzała na pisaniu wierszy, które publikowała na Facebook-owym profilu. Na 18.urodziny matka, jako prezent, umożliwiła jej wydanie tomiku wierszy.
Latem 2014 roku Zuzanna i Kamil spotykali się regularnie, jako para. Głównie u dziewczyny, która w domu często bywała sama. Z czasem zaczęli adekwatnie regularnie wagarować, przez co ich wyniki w nauce gwałtownie spadły. Problemy dziewczyny były na tyle duże, że została przeniesiona do innej szkoły. Jej nowa placówka mieściła się jednak niedaleko poprzedniej. Nie wpłynęło to więc w żaden sposób na relacje tej dwójki.
Ich związek odbił się nie tylko na ocenach. Z czasem znajomi Kamila zaczęli zauważać, że chłopak się zmienia. Ubierał się i zachowywał podobnie do Zuzanny. Stał się trudny do zniesienia. Ostatecznie koledzy urwali z nim kontakt.
Negatywne zmiany dostrzegali także jego rodzice. Przez znajomość z Zuzanną zrobił się bardziej arogancki. Dodając to do coraz częstszych wagarów, uznali, że dziewczyna ściąga go na złą drogę i stanowczo sprzeciwili się tej relacji. Z czasem ich negatywne podejście przybierało na sile. Nastolatkom się to nie podobało.
Pod koniec roku postanowili "coś" z tym zrobić. Na plan, jak to rozwiązać wpadła Zuzanna. Kamil z początku myślał, że dziewczyna żartuje. Po pewnym czasie jednak dał się namówić.
13 rudnia w Krakowie odbywał się wieczór literacki. Udział w wydarzeniu brali czytelnicy oraz autorzy tekstów. Jako przedstawicielka tych drugich, na miejsce udać się miała Zuzanna. Nastolatka poinformowała o tym swoją matkę, a Kamil - który miał towarzyszyć dziewczynie - powiedział o wyjeździe rodzicom.
W dostaniu się do stolicy Małopolski nastolatkom pomagał znajomy, Marcin. Go oraz jego dziewczynę Lindę para z Lubelszczyzny poznała kilka miesięcy wcześniej na festiwalu muzycznym. Choć po imprezie ich kontakt nie był szczególnie dobry, to poproszony o pomoc 19-letni student z Poznania, postanowił pomóc. Za opłatą - kilku tysięcy złotych.
Marcin Zuzannę i Kamila odebrał z Warszawy 12 grudnia. Para przed przyjazdem znajomego udała się jeszcze na zakupy do Złotych Tarasów. Gdy w końcu spotkali poznaniaka, okazało się, że na wyjazd zabrał on swoją dziewczynę. Cała czwórka ruszyła w stronę Krakowa.
Tuż przed dotarciem do celu Kamil napisał do matki SMS-a o treści "Już prawie jesteśmy w Krakowie". Chwilę później pojawił się problem. Zuzanna powiedziała, że zapomniała z domu laptopa. Dziewczyna nalegała, aby Marcin zawrócił i udał się do Rakowisk. Kierowca patrząc na trasę, jaką miałby pokonać nie był zadowolony z tego powodu. W końcu jednak przekonały go pieniądze. Zuzanna powiedziała, że jeśli się zgodzi, to dostanie 10 tysięcy złotych.
Do wsi w województwie lubelskim czwórka nastolatków dotarła w nocy. Zuzanna poinstruowała Marcina, gdzie może zaparkować i wyszła z samochodu. Oprócz niej drzwi za sobą zamknął również Kamil. Tej dwójce nie chodziło o żadnego laptopa, a o realizację planu, który miał im pomóc "uwolnić się" od rodziny chłopaka.
Zuzanna i Kamil lubili thrillery. Szczególnie do ich przypadły im filmy "Urodzeni mordercy" oraz "American Psycho", które poruszały wątki przypadkowych morderstw. Zakupy w Złotych Tarasach nie były "przy okazji". Para - wzorując się na wspomnianych produkcjach - wiedziała, że do zabójstwa potrzebuje sprzętu. A mieli właśnie zamiar zabić.
Z samochodu Marcina zabrali ze sobą plecak. W nim mieli noże i ubrania na zmianę. Po przebraniu się poszli pod dom Kamila, w którym spodziewali się jego rodziców. Chłopak otworzył drzwi swoim kluczem. Po wyprowadzeniu szczekającego psa para udała się do sypialni. Rodzice chłopaka - Jerzy i Agnieszka - spali. Byli pewni, że ich syn jest w Krakowie.
Kamil ustał z jednej strony łózka, a Zuzanna z drugiej. Następnie chłopak odliczył do trzech i na sygnał oboje zaczęli atak. Padły pierwsze ciosy, doszło do szamotaniny. W pewnym momencie Jerzy wyrwał nóż Zuzannie, wtedy doskoczył do niego Kamil, który dźgnął kilkukrotnie ojca w plecy. W trwającym zamieszaniu Agnieszka z krzykiem zaczęła biec w stronę drzwi wejściowych. Chłopak dogonił ją jednak i zadał cios, a następnie poderżnął matce gardło. Masakra trwała około godziny.
Czekający w samochodzie Marcin i Linda nie mieli pojęcia o tym, co dzieje się w pobliskim domu. Stali się niecierpliwili. W końcu postanowili odjechać.
Odebrali telefon od Zuzanny, która nakłoniła ich do powrotu. Para morderców wsiadła do samochodu, wcześniej zostawiając rzeczy związane z zabójstwem w bagażniku. Ponownie ruszyli w stronę Krakowa.
Po drodze zatrzymali się na stacji benzynowej. To wtedy Marcin w bagażniku miał zauważyć zakrwawione ubrania i noże. Chłopak nie poruszył tematu od razu, a dopiero na kolejnym postoju. Zuzanna o wszystkim mu opowiedziała. Ze szczegółami. Marcin był zły, że "wrobiono go" w coś takiego. Nie powiadomił jednak policji. Zamiast tego zażądał 100 tysięcy złotych. Zuzanna się zgodziła. Spodziewała się, że z polisy po rodzicach Kamila i sprzedaży ich majątku pieniędzy będzie miała o wiele więcej.
W końcu dojechali do Krakowa. Marcin zostawił Zuzannę i Kamila u ich znajomej, a razem z Lindą udał się w kierunku Poznania. Zabrał ze sobą zakrwawione ubrania i noże.
W tym czasie policjanci prześwietlili już Kamila i jego partnerkę. Wyszło wtedy na jaw, że Zuzanna w 2013 roku została oskarżona o obcowanie z osobą poniżej 15 roku życia. Śledztwo w tej sprawie zostało jednak umorzone.
Na podstawie logowań z telefonów, mundurowi ustalili także, że urządzenie jednego z nastolatków znajdowało się w okolicy domu, w którym doszło do morderstwa - prawdopodobnie w chwili zabójstwa.
Para z Lubelszczyzny została zatrzyma kilka godzin później. W mieszkaniu koleżanki z Krakowa.
Początkowo Kamil nie przyznawał się do udziału w zabójstwie. Zuzanna z kolei od razu powiedziała wszystko. W końcu i chłopak się złamał. Ich proces zakończył się w grudniu 2015 roku. Biegli stwierdzili, że oboje byli w pełni poczytalni. Zabójcy usłyszeli wyrok 25 lat pozbawienia wolności.
Skazani zostali także Marcin i Linda. Za utrudnianie postępowania karnego i zacieranie śladów przestępstwa sąd wymierzył im karę odpowiednio roku oraz ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.
Morderstwem w Rakowiskach żyły lokalne, ale i ogólnopolskie media. W sieci wciąż dostępne są materiały związane z zbrodnią - pierwsze relacje spod domu Jerzego i Agnieszki, ujęcia z wizji lokalnej, czy w końcu zeznania w trakcie procesu.
Co ciekawe, zachował się także Facebook-owy profil, na którym Zuzanna publikowała swoje wiersze pod pseudonimem "Maria Goniewicz". Widać na nim, że już od 11 grudnia przygotowywała alibi, informując o swojej rzekomej obecności w Krakowie.
26 października 2014 roku zamieściła tam grafikę instruującą, jak atakować nożem. Warto zauważyć, że to właśnie na jesieni para z Lubelszczyzny miała wpaść na plan "pozbycia się" rodziców Kamila.