No i rzecz stała się wiekopomna, oto niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju Szymon Hołownia – obrońca konstytucji i nadzieja „mądrych i wykształconych” z tefauenu – zdecydował się rzucić przez morze (politycznej brei) na ratunek ojczyźnie. Jednym słowem, Szymon Hołownia ogłosił, że uczyni Polsce ten zaszczyt i będzie kandydował na urząd prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej.
Uczynił to w stylu niezapomnianym, odcinając się nawet od założonej dla siebie (przez najjaśniejszą esbecję) partii. Hołownia ogłosił się kandydatem niezależnym i jako pierwszemu zakomunikował tę decyzję Donaldowi Tuskowi, podobnie jak on niezależnemu – od interesu Polski przede wszystkim.
W najnowszej historii polskiej politycznej szopki Hołownia stał się umiejętnie podstawionym przedłużeniem pomysłu pod nazwą: Palikot i Petru. To właściwie produkty tej samej hodowli, tuczone na tych samych – medialnych – sterydach. Stereotypowa hodowla politycznego wałacha z tej politycznej stadniny przebiega zwykle w ten sam sposób: objawienie – oto publiczności ukazuje się nowy kandydat spoza świata polityki, który odniósł już sukces w jakiejś dziedzinie (oczywiście jest to mocno podpompowany propagandowo sukces). I tak Palikot objawił się jako wizjoner biznesu i polskie wydanie Carringtona, Petru jako wybitna mózgownica analizująca z szybkością komputera „Deep Blue” sytuację na rynkach ekonomicznych świata, a Hołownia został zaprezentowany jako świetny publicysta (w publicystyce nie ma większego grzechu jak nudne i przewidywalne mędrkowanie, które można nazwać właśnie „hołowniowaniem”) i wybitny prezenter telewizyjny (wraz z księdzem Kazimierzem Sową rozłożył TVN Religia, a wsadzony na siłę do rozrywkowego show był tak efektowny jak przysłowiowa noga od odrapanego kredensu). Potem następuje faza nienotowanego sukcesu i entuzjastycznego poparcia (zwana także fazą „burnych apłodismientów” – tu hołd dla prawdziwych autorów tej metody), notowania w sondażach szybują aż po firmament absurdu i potem aż do pierwszych po drodze wyborów utrzymują się na znośnym poziomie, który dla „debiutantów” jest sporym sukcesem. Swoją drogą ciekawe, czy oddychający jeszcze szefowie dawnych WSI z generałem Dukaczewskim na czele nie planowali urządzić „balu debiutantów”, na którym kotyliony rozdawaliby Palikot, Petru i Hołownia. Następny etap nie jest już tak widowiskowy, z wyhodowanej – na sterydach – kury zaczyna bowiem wyłazić pierze i szybko łapie ona zadyszkę w zwyczajowych przedbiegach przed kolejną elekcją. No i wreszcie faza finałowa, kiedy wszystkie szwy sztucznych produktów stają się widoczne dla całej publiczności. Palikot bankrutuje i trafia do aresztu, sypiąc przy okazji całe swoje towarzycho, Petru – po miłosnych aferkach trafia do przytułku dla przygłupawych celebrytów polskiej szopki politycznej, a Hołownia… No właśnie, tu musimy nieco zabawić się we wróżenie. Co też czeka kulczykowo niezależnego, tefauenowsko inteligentnego, po pezetpeerowsku wygadanego debiutanta?
Po roku sprawowania funkcji marszałka Sejmu Szymon Hołownia nie jest już tak słodki, lśniący i pełen wigoru. Jego polityczna karierka zaczyna się nieco słaniać. Nikogo już nie zajmują jego nudnawe i płytkie bon mociki wypowiadane z wysokości pierwszego stołka w parlamencie. Z jego – wykreowanej staranne i medialnie – sylwetki publicznej zaczynają lecieć pierwsze trociny. Hołownia czuje, że znajduje się pod ciśnieniem nieświeżego oddechu Donalda Tuska i chcąc ratować resztki niedawnego splendoru, rzuca się w kandydowanie na prezydenta RP. Chce być jednak „kandydatem niezależnym”.
Czyżby więc kłuła go już w ząbki jego „własna” partia Polska 2050? A może rozkoszna koalicja Trzecia Droga – zawarta z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i PSL – zaczynała też kłuć wiechciami niezżętej słomy z butów?
Krótko mówiąc, Hołownia postanowił jeszcze raz zadebiutować, uwolnić się od nadzorców: Kobosko–Kosiniaków i samemu rozwinąć skrzydełka. Nie zauważył jednak, że towar „Hołownia” leży już na półce z przeceną, jako produkt „drugiej świeżości”. Jego szanse w wyborach nie przekraczają pułapu 7–8 proc. poparcia. Za rok będzie jeszcze słabiej. Zwolennikom pana Szymona paskudnie zadedykuję poetycką parafrazę szlachetnej strofy:
„Spieszcie się popierać Hołownię, tak szybko uchodzi z niego powietrze”.
📢 Nowy numer tygodnika #GazetaPolska
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) November 26, 2024
🔴 Rewolucja seksualna w podstawówkach – Obowiązkowa nauka o zachowaniach „autoseksualnych” dla 10-latków.
👉 Ponadto:
• Czas Nawrockiego
• Trzaskowski pod znakiem tęczy
• Rusofil w strategicznej agencji Tuskahttps://t.co/eGDMykEhUY pic.twitter.com/7UYhL1EUAN