10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Powódź, czyli klęska państwa i polityków. Mucha: Powinna powstać komisja śledcza

Dziś w Polsce ma się pojawić przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, która wraz z Donaldem Tuskiem ma wizytować obszary ogarnięte kryzysem powodziowym. Sam premier zapowiedział, że będzie z nią rozmawiał na temat „potrzeby budowania infrastruktury przeciwpowodziowej w tych krajach, które są coraz częściej zalewane, oczywiście w tym w Polsce”. Bo jest w opałach.

Donald Tusk
Donald Tusk
fot. Tomasz Jędrzejowski - Gazeta Polska

Trudno odczytywać zapowiedź tej wizyty inaczej niż jako rodzaj pomocy wizerunkowej dla Donalda Tuska. A tej potrzebuje wyraźnie. Oczywiście nie jest tajemnicą, że południowo-zachodnie rejony naszego kraju są szczególnie narażone na powodzie, które wraz ze zmianami klimatycznymi mogą i zapewne będą się powtarzać. Nie sposób jednak nie pytać – a wraz z opadaniem poziomu wody będzie rosła liczba pytań – dlaczego skala tragedii jest tak poważna w sytuacji, gdy – jak wskazuje coraz więcej danych – przynajmniej w części można było ograniczyć skutki żywiołu.

Komisja śledcza będzie potrzebna

„Po tej powodzi powinna powstać komisja śledcza. Mamy kilka wątków, które należy zbadać. Na przykład niespuszczanie wody ze zbiorników. Nysa została zalana w wyniku braku decyzji o spuszczaniu wody ze zbiorników. W trakcie gdy Czesi opróżniali swoje zbiorniki, w Polsce był trzymany wysoki stan wód i spuszczano tylko tyle, co do tych zbiorników napływało, nie szykując się na falę powodziową, która już szła”

– napisał na platformie X Krzysztof Bosak, lider Konfederacji.

Podobnych głosów jest więcej. Pytań jednak nikt Tuskowi (na razie) nie zadaje. Media III RP niemal jednogłośnie ograniczają się do przekazywania rządowych komunikatów, także tych sprzecznych, a chcących zadawać pytania dziennikarzy (jak reporterów Telewizji Republika) nie wpuszcza się na konferencje prasowe i posiedzenia sztabów kryzysowych.

Skali problemu nie da się jednak ukryć, ponieważ obrazy i relacje w mediach, szczególnie społecznościowych, mówią same za siebie. Takie jak dramatyczny film, na którym radna Natalia Skierkowska z miasta Stronie Śląskie mówi reporterowi Polsatu o dziesiątkach zaginionych osób, a wszystkiemu towarzyszą ujęcia, gdzie widać ofiarę śmiertelną. W chwili gdy powstaje ten tekst, policja nie potwierdza informacji o zaginionych, wiadomo jest jednak o 10 tragicznie zmarłych i kolejnych poszukiwanych, a Stronie Śląskie wygląda jak zmiecione z powierzchni ziemi.

Obrazek szeryfa runął

Te i inne tragiczne informacje burzą nie tylko życie tysięcy Polaków, ale także usilnie budowany obraz Tuska i jego rządu jako rzekomych profesjonalistów. Ileż to nasłuchaliśmy się przez ostatnie miesiące o tym, że ekipa, która przejęła władzę 13 grudnia ubiegłego roku, to „w przeciwieństwie do poprzedników” specjaliści od zarządzania? Tymczasem, jak ujawnił były rzecznik rządu PiS Piotr Muller, w chwili tragedii ludzie premiera nie potrafili nawet uruchomić specjalnej rządowej strony, gdzie zbierane byłyby wszelkie informacje na temat skali tragedii i rodzaju pomocy.

W zamian widzimy Tuska w sytuacjach, gdy w trakcie sztabu kryzysowego ruga kolejnych urzędników, zapowiada konsekwencje i żąda dyscypliny. „Wścieka się”, jak przyjęło się określać stan premiera w mediach III RP.

Tak, Tusk wścieka się na całego, a transmitowane w mediach posiedzenia sztabów kryzysowych coraz bardziej przypominają ustawki rodem z putinowskiej Rosji. Tak było np. we wtorek, gdy od prezes Wód Polskich premier usłyszał dane na temat rzekomego niekontrolowanego zrzutu wody ze zbiornika w Mietkowie, którego administratorem jest spółka Tauron. – Ta informacja, którą od pani otrzymaliśmy, o tym zrzucie wody, braku informacji i braku kooperacji, jest szokująca – grzmiał szef gabinetu z marsową miną i zapowiadał konsekwencje. Ostatecznie okazało się, że sytuacja wyglądała zgoła odmiennie, zrzut był konsultowany z lokalnymi władzami, a to Wody Polskie odmawiały współpracy z Tauronem już wcześniej.

Również we wtorek podczas posiedzenia sztabu kryzysowego prezydent Wrocławia Jacek Sutryk w pewnym momencie wypalił, że oto „pękło obwałowanie przepompowni zbiornika Mietków” (Dolny Śląsk). – Konieczna jest szybka ewakuacja ludzi – przekazał ku przerażeniu widzów, a na wieść o tym Tusk i jego ludzie niemal wypędzili ze sztabu część służb, w tym z policji i straży pożarnej, by ci „zajęli się sprawą i wrócili z informacją”, wszystko oczywiście pod czujnym okiem kamer mediów.

Tymczasem, jak się okazało, w samym Mietkowie nic na ten temat nie wiedziano. „UWAGA UWAGA MY NIC O TYM NIE WIEMY! Moi ludzie w Chwałowie, w Domanicach ani w Mietkowie nie odnaleźli jeszcze żadnego przecieku” – napisał niemal natychmiast w mediach społecznościowych Tomasz Sakuta, wójt gminy Mietków (pisownia oryginalna).

Istotnie. Żadnego przecieku w Mietkowie nie było, chodziło prawdopodobnie o inną drobną awarię zupełnie gdzie indziej. Ile osób zostało jednak wprowadzonych w błąd? Tego nie wiadomo.

Sutryk w programie Moniki Olejnik tłumaczył tego ­fake newsa… wojną hybrydową, jednak część komentatorów uznała ten incydent za celową pokazówkę, mającą dowieść, że władze potrafią reagować natychmiast. Trudno wyobrazić sobie aż taki poziom cynizmu, pewne jednak jest, że w rządowej komunikacji wokół tragedii panuje potężny chaos.

Tusk najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę, o czym świadczą jego nerwowe wypowiedzi i rzeczywista „wściekłość”, ale i fakt, że on sam nie ukrywa już nawet, że aparat państwa wydaje się nieprzygotowany na taką skalę tragedii: „Nie przyjmuję tłumaczenia, że ktoś działa niewystarczająco energicznie, ale zgodnie z przepisami. Nie ma czasu na proceduralne wygodnictwo; oczekuję zaangażowania i czujności” – powiedział we wtorek, odnosząc się do sytuacji wokół zbiornika zarządzanego przez Tauron. Trudno jednak odczytywać te słowa inaczej niż jako wyraz bezradności, którą zauważają już nie tylko najbardziej krytyczni politycy i komentatorzy.

„Niestety, na każdym kroku słyszymy, że rząd zawiódł, że zabrakło wojska, koordynacji służb. Ciężar walki spadł na ochotników. OSP zrobiły wielką robotę, uratowały wielu ludzi i ich dobytek. Czapki z głów, ale w tej walce nie mogą być osamotnieni! Brakowało przygotowanych zapasów: piasku, kamienia, worków na piasek, samochodów, maszyn. Nie było planów działania, użycia zasobów działających w regionie firm. Były miejsca, gdzie ludzie gromadzili się, żeby walczyć z żywiołem – i nie mieli czym”

– napisał na platformie X Adrian Zandberg, lider partii Razem, relacjonując swoją wizytę w województwie opolskim.

„Zbiórka trwa w naszych biurach poselskich. Jeśli możecie, pomóżcie. Ale przede wszystkim jest tu potrzebne systemowe wsparcie z budżetu. Bez tego będzie naprawdę źle” – dodał.

System państwa nie działa

Siłą rzeczy takie obrazy i informacje będą zestawiane ze zdjęciami mającymi ocieplić wizerunek premiera i jego urzędników, np. takimi, na których Tusk je zupę, którą „dostarczono mu od żony”, czy zdjęciami ubłoconych butów polskiego premiera, które jeden z fotografów celowo uchwycił po zakończeniu sztabu kryzysowego, lub filmem, na którym widać Tuska forsującego drzwi jednego z zalanych domów. Nagranie wykonano z wnętrza domu, co świadczy tylko o tym, że pierwszy musiał do niego dostać się nagrywający.

Wszystko będzie zestawiane także (a może przede wszystkim) z kluczowymi słowami premiera sprzed tragedii, gdy powiedział, że „prognozy nie są przesadnie alarmujące”. Dlaczego tak powiedział? Cóż, może i tę sprawę powinna wyjaśnić komisja śledcza.

Czy Ursula von der Leyen rzeczywiście pomoże wizerunkowo Tuskowi – nie wiadomo. Ale nie pomaga mu także ostatnio podany fakt. Jak powiedział Janez Lenarčič, komisarz UE ds. zarządzania kryzysowego, Unia Europejska ostrzegała państwa zagrożone powodzią: „W ramach systemu Copernicus zapewniliśmy wczesne ostrzeganie zagrożonym obszarom. Od 10 do 13 września wysłaliśmy ponad 100 ostrzeżeń do władz w całym regionie”. O tym, że nie ma powodów do paniki, Tusk mówił właśnie wtedy, 13 września w piątek.

Zanim powstanie komisja śledcza, z Polski musi wyjechać Ursula von der Leyen, a przede wszystkim trzeba wszelkimi możliwymi sposobami uporać się z żywiołem.

Więcej w najnowszym wydaniu "Codziennej":


Oglądaj Republikę na żywo:

 

 



Źródło: niezalezna.pl, Gazeta Polska Codziennie

#powódź 2024 #Komisja Europejska #polityka

Wojciech Mucha