Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Karnkowski dla Niezalezna.pl: Atak na Marsz Niepodległości i dziwna gra Konfederacji

Nie tak dawno pisałem dla Niezalezna.pl artykuł na temat dość specyficznej sytuacji, jaka od wyborów do Parlamentu Europejskiego panuje w Konfederacji. Brak jednolitej reprezentacji w PE, dość zagadkowa rezygnacja z prawyborów i nominacja dla Sławomira Mentzena (możliwe skutki tej ostatniej analizował w tekście „Konfederacja – w rozkwicie czy w opałach”) – to wszystko budziło dość krytyczne reakcje wśród wyborców tego ugrupowania. Sprawa ma jednak ciąg dalszy, w którym elementy zabawne mieszają się z dramatycznymi.

Krzysztof Bosak
Krzysztof Bosak
Maciej Luczniewski - Gazeta Polska

Sławomir Mentzen postanowił zakpić sobie z prawa wyborczego i zorganizował inaugurację kampanii, choć kampania jeszcze się nie zaczęła. Oczywiście można nazwać to prekampanią, jest to jednak naginanie przepisów, może nawet – głupich przepisów, co jednak sytuacji nie zmienia. Co jednak ciekawsze, były prezes PKW Hermeliński natychmiast ogłosił w mediach, że może i da się tu do czegos przyczepić, ale ukarać Mentzena nie ma za bardzo jak. PKW - jak wiemy - i tak ma inne sprawy na głowie, a każdego dnia dowiadujemy się, jak bardzo naciągana i bezprawna była jej ostatnia decyzja. Wróćmy jednak do Konfederacji. 

Na konwencji Mentzena przemawiali tylko przedstawiciele jego frakcji, narodowców czy sympatyków Brauna nie było przy mikrofonie, a i na Sali za bardzo nie dało się ich znaleźć. 

Na materiałach wyborczych obok dra Mentzena pojawiła się Ewa Zajączkowska-Hernik, nie wiadomo jednak, w jakim charakterze. Nie pierwszej damy (oboje są, z tego co wiem, w innych związkach małżeńskich), więc jakim? I tu niespodzianka. W radiowym wywiadzie popularna działaczka Konfederacji stwierdza, że choć konstytucja tego nie przewiduje, ale gdyby trzeba było, gotowa jest być u Mentzena wiceprezydentem. Ameryka! Sam Mentzen natomiast udał się do Roberta Mazurka, gdzie wypadł dość sympatycznie co prawda, ale jego wyobrażenia na temat współpracy z rządem z innego obozu politycznego świadczą równocześnie o wielkiej naiwności i zbyt dużej pewności siebie. Rozmowa pokazała też to, co chyba wszyscy, z sympatykami Konfederacji i tak już wiedzieli: że to polityk dobry na akcje w rodzaju miłych spotkań przy piwie, ale na pewno nie ktoś formatu prezydenckiego. 

Dodajmy, że konwencja niezbyt się spodobała nawet tym, którym podobać się powinna. I pewnie dalej byśmy się nad tym zastanawiali, gdyby nie potężny zwrot akcji, jaki wydarzył się w środę. Policja od rana weszła do biur osób związanych z Marszem Niepodległości w roku 2018, by ustalić tożsamość kogoś, kogo nikt nie rozpoznał przez 6 lat, a kto miał kogoś innego nastraszyć podczas demonstracji. Nie brzmi to poważnie, środki podjęto jednak poważne, co zapowiada, że w tym roku spokojnie nie będzie. Ten pokaz siły wpisuje się w ciąg antydemokratycznych posunięć nowej władzy. Konfederaci przyjęli dość dziwną strategię. Owszem, trochę ponarzekali na działania aparatu represji, skupili się jednak na wskazywaniu, że za PiS też działa im się straszna krzywda. Okazuje się na przykład, że gdy Platforma marszu zakazywała, a związane z PiS osoby, w tym prezydent, brały imprezę pod swoje skrzydła, by mogła spokojnie i godnie przejść przez miasto, mieliśmy do czynienia z zawłaszczaniem MN. Słabo to wygląda w kontekście według wielu nieuchronnej współpracy sił prawicy. Wygrywają ambicyjki i obrażanie się w oparciu o bardzo powykrzywiane wspomnienia. I, choć to akurat nie nowość, wraca znów próba zapisania wszystkich uczestników listopadowego pochodu do grona wyborców jednej siły politycznej, choć przecież poza konfederatami są tam zawsze i wyborcy PiS, i, z drugiej strony, rozmaici narodowi radykałowie, dla których nawet Konfederacja jest już wrogim elementem systemu. 

Być może więc posłowie tej partii powinni zastanowić się, czy marszu nie zawłaszczyli przypadkiem po prostu jego uczestnicy i pogodzić się z tym faktem, że to impreza, która zaistniała dzięki nim, ale dawno już nie jest manifestacją poparcia jednej konkretnej siły politycznej. I chyba nigdy nią nie była.  

 



Źródło: niezalezna.pl

Krzysztof Karnkowski