„Zbliża się zderzenie reseciarzy z nami” – napisał prof. Sławomir Cenckiewicz, komentując zapowiedzi Donalda Tuska o tym, że zamierza on rozliczyć ludzi, których działania miały zdaniem b. premiera „znamiona dywersji”. Tusk mówił o tym w kontekście powołania nowej komisji, która ma badać rzekome rosyjskie wpływy w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości. „Wygramy, ale będzie bitwa! Zobaczycie!” – komentował prof. Cenckiewicz. Tak, będzie bitwa, nie da się bowiem w nieskończoność utrzymywać tego dwójmyślenia, w którym jednocześnie bohaterami polskiej wolności i ludźmi dbającymi o polskie bezpieczeństwo są Antoni Macierewicz i Marek Dukaczewski.
W naparzance medialnej, z którą mamy do czynienia, słowa gen. Andrzeja Kowalskiego, byłego szefa Służby Wywiadu Wojskowego i człowieka współodpowiedzialnego za likwidację WSI, ważą (choćby tylko medialnie) tyle samo, ile słowa gen. Piotra Pytla, współarchitekta resetu z Rosją, uczestnika biesiad z FSB.
Pytel to człowiek, którego przeszłość jest tak tajemnicza, że z jakichś powodów w jego biograficznej notce na Wikipedii zniknął zapis o tym, że w 1999 r. odszedł z UOP w niejasnych okolicznościach. Przypomnijmy, że już w 2014 r. wyjaśnienia m.in. tego faktu domagał się poseł Marek Opioła, kierując interpelację do ówczesnego premiera.
Reseciarze wiedzą, co robią. Taktyka, w której złodziej najgłośniej namawia do łapania złodziei, może być skuteczna. Bo jak trafnie zwraca uwagę Marek Wróbel, prezes think tanku Federacja Republikańska, „cała kampania, jakoby »PiS to Rosja«, nie jest po to, by przekonać kogokolwiek, że »PiS to Rosja«. Ona jest po to, by sprawić, że oskarżenia o działanie na korzyść Rosji będą odtąd brzmiały jak bredzenie świra”.
Wróbel ma rację. W to ostatnie nie wierzy nikt poza grupą najbardziej fanatycznych wyznawców koalicji 13 grudnia. Jeśli dodać do tego, że – jak pokazują badania IBRiS dla „Rzeczpospolitej” – aż 60 proc. Polaków nie chce nawet słyszeć o tym, że „PiS działa pod wpływem rosyjskich interesów”, a zdania w tej sprawie nie ma kolejnych 10 proc., to trzeba uznać, że cel tej hucpy jest inny. Że nie chodzi o wmówienie Polakom, że najbardziej antyrosyjski rząd po 1989 r. de facto Rosji sprzyjał.
Tusk z jednej strony mówi więc do „swoich”, do tych 30 proc., zapewne licząc, że tego typu bajania zmobilizują ich do udziału w wyborach europejskich. Z drugiej – ma nadzieję, że zamuli infosferę do tego stopnia, że przynajmniej część Polaków nie będzie chciała już słuchać o jego uwikłaniu z reset i wszystkim, co się w nim wiąże, że machną ręką i powiedzą: oni wszyscy siebie warci.
Tymczasem Polacy muszą się dowiedzieć. Muszą dowiedzieć się o kontaktach i współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB) w latach 2010–2014. O roli, jaką w tej sprawie odegrali gen. Janusz Nosek, gen. Piotr Pytel i płk Krzysztof Dusza – ludzie Donalda Tuska, którzy dziś wracają do gry.
Czytelnicy „Codziennej” oczywiście tę wiedzę mają – to na tych łamach informacje te padły po raz pierwszy. Wiedzą o tym, także dzięki serialowi „Reset” i pracy poprzedniej, rozwiązanej tuż po wyborach państwowej komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007–2022. To z tych źródeł wiemy, że od 2010 do końca 2014 r. takich spotkań ludzi resetu z FSB odbyło się ok. 100. Komisja wydała przecież negatywne rekomendacje wobec: Jacka Cichockiego, Bogdana Klicha, Tomasza Siemoniaka i Bartłomieja Sienkiewicza, a także byłych szefów SKW. I samego Donalda Tuska. Polacy muszą o tym – i nie tylko o tym – się dowiedzieć. I na to nie chcą pozwolić reseciarze. Ale nie tylko na to.
Warto bowiem pamiętać, że wszystko ma też wyraźne konsekwencje międzynarodowe. Jak ujawnił niedawno portal Niezależna.pl, podczas pobytu obecnego kierownictwa SKW w Stanach Zjednoczonych strona amerykańska na podstawie posiadanych przez służby USA informacji na temat ww. kontaktów z FSB naciskała na zwolnienie płk. Krzysztofa Duszy ze służby w polskim kontrwywiadzie.
Sprawa ma dalszy ciąg. W poniedziałek Stanisław Żaryn, były rzecznik ministra koordynatora ds. służb specjalnych (w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy), poinformował, że na dziś (22 maja) zwołano posiedzenie sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, na którym komisja ma opiniować nowego zastępcę szefa SKW. „Czyżby pierwszy krok do pozbycia się Krzysztofa Duszy z SKW? To byłaby decyzja, z tego co wiadomo, wymuszona przez sojuszników. Ale dobra dla Polski” – napisał Żaryn.
To stąd ta panika, to stąd ta histeria i nerwowość. To dlatego Tusk niczym poparzony gania po całej Polsce i kreuje się na specjalistę od bezpieczeństwa, chwali opluwane przed chwilą przez jego ludzi Wojska Obrony Terytorialnej i Straż Graniczną, zapowiada rozbudowę muru na granicy, budowę wielkiej kopuły europejskiej, walkę z dywersją czy wreszcie wieszczy odnalezienie jej po stronie politycznych przeciwników za sprawą swojej własnej „komisji”. Wszystko dlatego, że on wie, w jak trudnej jest sytuacji. „Zbliża się zderzenie reseciarzy z nami” – pisze prof. Cenckiewicz. I ma rację. Zderzenie jest blisko.
Jednak ta walka nie będzie łatwa, także dla obozu niepodległościowego. Świadczą o tym słowa gen. Marka Dukaczewskiego, który w przychylnej dla niego atmosferze nielegalnie przejętego Polskiego Radia (Program 3) wprost zapowiada, że do poszukiwania dowodów przeciwko politycznym przeciwnikom trzeba rzucić ludzi niskiego szczebla, „robociarzy”. Zapowiada także, że znajdzie („znajdziemy”) ludzi do poskładania tych dowodów w jedną całość.
Ten właściwy dla bezpieki język, słowa wypowiadane bez zmrużenia oka w publicznym radiu czy arogancja, z jaką były szef WSI zwraca się do dziennikarzy Telewizji Republika, którzy usiłowali go dopytać o te sprawy na parkingu przed rozgłośnią – wszystko to wskazuje, o jaką stawkę toczy się gra.
Przed wyborami w 2023 r. Jan Rokita napisał, że Polska wchodzi w okres totalnej wojny politycznej, która zakończy się w 2025 r., po wyborach prezydenckich. To wówczas wyłoni się nowy kształt naszego kraju. Zakończy się bitwa. To prawda, właśnie jesteśmy w jej apogeum, apogeum bitwy o to, „czyja będzie Polska”, by przywołać słowa śp. premiera Jana Olszewskiego z 1992 r.
Czyja będzie? To dość oczywiste i dobrze ilustruje to poniższa historyjka.
– Nie mamy możliwości kontaktu – rzucił do dziennikarzy Republiki Dukaczewski, gdy ci usiłowali dowiedzieć się od niego, kogóż to miał na myśli, mówiąc o ludziach, którzy mają „poskładać do kupy” tezy nowej komisji ds. rosyjskich wpływów.
Tak, to prawda. Nie ma możliwości kontaktu. Lepszej laurki Dukaczewski nie mógł dziennikarzom Republiki wystawić. Polska będzie Dukaczewskich i Tusków albo ludzi, na których ich słowa nie działają.