Koalicja 13 grudnia chełpi się wygranymi w dużych miastach. To o niej bardzo dużo mówi w czasach grupowych zwolnień, szczególnie niebezpiecznych dla mniejszych miejscowości. Pytanie jednak, na jak długo wystarczy tych sukcesów, gdy życiowe problemy wywołane narastającą drożyzną i masowymi zwolnieniami z pracy zajrzą w oczy również wyborcom lewicowo-liberalnych sił?
Nie ma ostatnio tygodnia bez informacji o zwolnieniach grupowych i spodziewanych podwyżkach cen. Drożeć ma właściwie wszystko, począwszy od prądu. Ale właśnie okazało się, że wkrótce najpewniej pójdą w górę również ceny wody i śmieci. Opłaty za media to żelazna pozycja w każdym domowym budżecie, szczególnie dotkliwa dla mniej i średnio zamożnych. Czyli większości Polaków, niezależnie od tego, czy są singlami, samotnymi rodzicami czy pełnymi, wielopokoleniowymi rodzinami. Wszystko wskazuje na to, że druga połowa 2024 roku i 2025 rok będą czasem sprowadzania do finansowego parteru znakomitej większości społeczeństwa. Mateusz Morawiecki nazywa trzynastogrudniowców koalicją polskiej biedy. Tego określenia używa też wielu publicystów, ale chyba znacznie lepiej będzie nazywać Tuskową kamarylę koalicją antypolskiej biedy.
A do tego zwolnienia grupowe, jak Polska długa i szeroka. Ucierpią duże i małe miasta. Elbląg, Pasłęk, Kraków, Goleniów, Stargard, Olsztyn, Nowa Wieś Lęborska, Kwidzyn, Płock, Poznań, Ostrów Mazowiecka, Niepołomice, Bielsko-Biała. Zapowiedź armagedonu na Poczcie Polskiej, który doprowadzi do zwolnienia co najmniej 5 tys. osób. To już typowo neoliberalny sposób na „uzdrowienie sytuacji”, który najpewniej osłabi rynkową pozycję tej instytucji. Czarnych kropek na mapie przybywa z dnia na dzień. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że pod koniec marca 159 firm zadeklarowało zwolnienie grupowe 17 tys. pracowników. Na tym nie koniec.
Aż o 6 proc. rok do roku spadła produkcja przemysłowa w marcu – to także nowe dane GUS. Ekonomiści prognozowali spadek o zaledwie 1 proc., tym większy jest szok na salonach. Na tym nie koniec kłopotów – przetwórstwo przemysłowe zmniejszyło sprzedaż o 6,3 proc.
Ponura wyliczanka ma ciąg dalszy. W marcu 2024 roku pracodawcy na 50 największych portalach rekrutacyjnych w Polsce opublikowali około 263 tys. nowych ogłoszeń o pracę. To spadek o 19 proc. w stosunku do analogicznego miesiąca 2023 roku. Wnioski? Teraz mamy jeszcze niskie bezrobocie i stosunkowo niezłe płace, co stanowi efekt blisko dekady PiS-owskiej prosperity. Ale efekt domina właśnie się zaczął. I mniejsze miejscowości, Polska B, pierwsze dostaną mocny cios. Uśmiechnięta Polska będzie głupio się szczerzyć trochę dłużej.
Pomyślałem – zajrzę na najbardziej opiniotwórczy lewicowy portal, czyli Krytykę Polityczną. Pewnie trąbią o tym od rana do wieczora. Pewnie pełno tam wywiadów z prospołecznymi ekonomistkami, wrażliwymi na ludzką biedę aktywiszczami, lewicującymi politykami z koalicyjnym serduszkiem na piersi. Nic z tych rzeczy. Jest o aborcji, Kindze Dunin i Ostatnim Pokoleniu. I „list do redakcji”, że lewica blednie i marnieje w oczach. To ostatnie to chyba jakiś żart z rodzaju „pozdro dla kumatych” albo mocne samostrollowanie.
Ale szkoda mówić o lewicy. Zostawmy umarłym grzebanie umarłych. Być może część z Państwa już się niecierpliwi: skoro zwalniają, skoro coraz głębiej sięgają mniej i średniozamożnym do kieszeni, to czemu trzynastogrudniowcy, po zsumowaniu sondażowych sił, wciąż wypadają lepiej niż Prawo i Sprawiedliwość? Krótka odpowiedź brzmi: cierpliwości. Druga niestety jest nieco smutniejsza i wiele mówi o społeczeństwie III Rzeczypospolitej.
Polska B niestety potrafi się „wk...yć” na lewicowo-liberalne elity. I nierzadko daje się im uwieść.
Nawet jeśli część zwykłych ludzi ze wsi i miasteczek kupiła sobie w ostatnich latach ładne telewizory do pięknie wyremontowanych salonów, to ogląda w nich sami wiecie kogo i sami wiecie co. Jasne, sporo z tych osób w grudniu 2023 roku przerzuciło się na TV Republika, ceniąc sobie własny rozum, zdrowie psychiczne i czyste sumienie. Ale wielu dało się uwieść Donaldowi Tuskowi po liftingu i „nowej politycznej jakości” w typie Szymona Hołowni.
Oni będą potrzebowali jeszcze trochę czasu, żeby pójść po rozum do głowy. Podobnie jak okolicznościowy elektorat trzynastogrudniowców z większych miast.
Rządząca dziś Polską kamaryla doskonale wie, że bunt społeczny jeszcze jej nie grozi. Nawet jeśli polskie miasteczka zaczną piszczeć z biedy, nie będzie to problem Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi, Nowej Lewicy – bo to nie jest w większości ich elektorat. Polityków tych sił nie obchodzą zwolnienia grupowe w mniejszych miastach. To jeszcze nie dotyka ich politycznych interesów. Tym bardziej że lewicowo-liberalne media nie histeryzują w tych sprawach od rana do wieczora. Gdyby podobne procesy zaczęły się za PiS, sytuacja byłaby inna. TVN z Onetem grzałyby temat tak, że Piotr Ikonowicz chodziłby niewyspany od studia do studia przez niemal całą dobę. Rzesza dyżurnych lewaków (i aktywiszczy oczywiście też) płakałaby krokodylimi łzami nad upodleniem ludzi, których dopadły „pisowskie zwolnienia grupowe”.
Ale pechowo dla Polski B – to wszystko się dzieje znów za Tuska. A on już nie musi nikomu obiecywać paliwa za 5 złotych z groszami za litr. Minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zadysponowała co prawda 50 mln złotych dla rejonów, które dotknie tragedia grupowych zwolnień. I wierzę, bo to Razemówka, że ona rozumie nadciągający problem. Ale co z tego? W tej koalicji z lewicy wszyscy się śmieją i coraz odważniej popychają ją nogą do kąta. Chcącemu nie dzieje się krzywda – postkomunistyczno-razemowa lewica sama wybrała swój los.
Obawa przed pogarszaniem się sytuacji ekonomicznej zwykłych ludzi to nie jest okolicznościowa jeremiada ani syndrom Kasandry. Wracamy w coraz szybszym tempie do sytuacji sprzed ponad dekady, gdy szczytem marzeń mniej zamożnych było przetrwać od pierwszego do pierwszego bez zaciągania chwilówkowej pętli na szyję. To będzie największy szok dla młodszych roczników, które żyły wśród gromkiego „j... PiS”, kompletnie nieświadome, że poprawa sytuacji ich rodziców i rodzin, oraz ich samych, w dużej mierze wiązała się z tym, że Zjednoczona Prawica zerwała z potransformacyjną logiką marnej płacy i pracy. I zbudowała zręby polityki społecznej i rodzinnej.
Ultraliberałom to było nie w smak. Podejrzewam, że dla większości z nich zamykanie zakładów w Polsce i zwolnienia grupowe to nie jest żaden problem. To powrót do realiów, gdy masowe bezrobocie służyło świetnie interesom ich kumpli, rodzin, mentorów, matek, żon, kochanek i przyjaciół. Ich własnym interesom. Ich postrzeganiu świata i tęsknotą za realiami, w których dzisiejsze osiemsetplusy nie dostawały od państwa ani wędki, ani ryby.
Jest tylko jedno ważne pytanie: czy tym razem ludzie przejrzą szybciej na oczy? I czy PiS dobrze zrozumie, że musi stworzyć pojemniejszą ofertę i dla Polski mniej zamożnej, i przynajmniej dla części tych naszych rodaków, którzy nie mogą żyć bez lewicowo-liberalnych aspiracji?
Ranking kanałów informacyjnych na You Tube. @RepublikaTV jest niekwestionowanym liderem 👏 https://t.co/7ghmvQ8bk0
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) May 1, 2024