Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Maładiec Sikorski atakuje w Sejmie PiS. Tak wyglądał wschodni kurs dawnego i nowego szefa MSZ

Straszył ukraińską opozycję rzezią, zapraszał Rosję do NATO, otaczał się prorosyjskimi i postkomunistycznymi doradcami, wreszcie był jednym z głównych architektów bliskiej współpracy Warszawy z Moskwą. Dziś Radosław Sikorski zarzuca PiS-owi lekceważenie zagrożenia ze Wschodu i "prowadzenie polityki zagranicznej w wyimaginowanej przestrzeni skonstruowanej z mitów i urojeń utrwalanych przez nachalną propagandę".

Radosław Sikorski
Radosław Sikorski
Zbyszek Kaczmarek - Gazeta Polska

Szef MSZ Radosław Sikorski ocenił dziś w Sejmie, że poprzednie osiem lat polskiej polityki zagranicznej "to seria chybionych założeń ideowych, złych pomysłów, błędnych decyzji i zaniechań". W tym kontekście wymienił m.in. "chroniczny konflikt" z instytucjami UE z powodu upolitycznienia niezawisłych sądów. Zarzucił też rządowi Zjednoczonej Prawicy  "zepsucie relacji z sąsiadami i ważnymi partnerami – Niemcami, Francją, Czechami, a w pewnej mierze nawet z Ukrainą, mimo kluczowej roli, jaką Polska odgrywa w niesieniu pomocy temu krajowi". 

Między Janukowyczem a Ławrowem

Przypomnijmy więc proukraińskie "dokonania" Sikorskiego. Gdy pod koniec lutego 2014 r. szefowie dyplomacji Polski, Niemiec i Francji proponowali protestującym na Majdanie porozumienie z proputinowskimi władzami Ukrainy, z rąk służb Wiktora Janukowycza zginęło już ponad 100 osób. Tymczasem forsowany przez Sikorskiego kompromis zakładał pozostanie kata Ukraińców u władzy przynajmniej do rozpisania przedterminowych wyborów. I właśnie z tym punktem nie mogli pogodzić się młodsi i starsi ludzie bohatersko protestujący w centrum Kijowa. Wówczas padły słynne słowa Sikorskiego do przedstawicieli Euromajdanu: "Albo poprzecie porozumienie, albo będziecie mieli stan wojenny, armię. I wszyscy będziecie martwi". Ostatecznie Rada Majdanu poparła porozumienie.

Dziś Sikorski próbuje przekonywać, że to właśnie w wyniku przyjęcia tego dokumentu Janukowycz uciekł do Rosji, a władzę na Ukrainie przejęła "majdanowa" opozycja. Tyle że krwawy ukraiński prezydent salwował się ucieczką tylko dlatego, że już 22 lutego - dzień po podpisaniu przez niego porozumienia - aż 73 proc. ukraińskich parlamentarzystów zagłosowało za usunięciem go z urzędu. Wystarczy przypomnieć, że jeszcze godzinę przed tym głosowaniem Janukowycz zapewniał w telewizyjnym przemówieniu, że nie zrezygnuje. Zdecydowała więc determinacja Ukraińców - zarówno w parlamencie, jak i na ulicy - a nie kompromisowa, zaakceptowana przez Janukowycza umowa.

8 grudnia 2013 r. Radosław Sikorski twierdził, że domaganie się przez Ukraińców ustąpienia prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza to błąd polityczny. "Prezydent jest tą osobą, która może zdecydować np. o powołaniu rządu koalicyjnego, czy też o podpisaniu umowy stowarzyszeniowej. Obie strony powinny zachować umiar, zmniejszyć swoje oczekiwania i zacząć rozmawiać o tym, jak wyjść z tego klinczu" - mówił. 

14 grudnia 2013 r. niemiecki „Bild” ujawnił, że Rosja rozmieściła na terenie Kaliningradu w pobliżu granicy z Polską oraz wzdłuż granicy z krajami bałtyckimi rakiety krótkiego zasięgu typu Iskander-M, przystosowane do przenoszenia głowic atomowych. W zasięgu rakiet znalazło się całe terytorium Polski. Zaniepokojenie tym faktem od razu wyraziły zarówno NATO, jak i Stany Zjednoczone. Tymczasem Radosław Sikorski - pytany 16 grudnia o działania Rosji - odpowiedział, że doniesienia o Iskanderach w Kaliningradzie są... przesadzone.

Z Rosją w rok 2020

Gdy 19 grudnia 2013 r. na Majdanie Ukraińcy protestowali przeciwko wiązaniu ich kraju z Rosją, Radosław Sikorski przyjmował w Warszawie szefa rosyjskiej dyplomacji. Obaj ministrowie podpisali wówczas deklarację „Program 2020 w relacjach polsko-rosyjskich” mówiącą o „pogłębieniu wzajemnie korzystnej współpracy”.

Jak w perspektywie roku 2020 Sikorski zaplanował stosunki Polska-Rosja? Z agresywnym państwem, które napadło i okupuje Gruzję oraz destabilizuje Ukrainę - do tego paraliżującym śledztwo smoleńskie - relacje miały kwitnąć. 

Już we wstępie podkreślono „zainteresowanie rozwojem pozytywnej atmosfery w stosunkach dwustronnych w celu zbliżenia społeczeństw obu krajów”, a także „dążenie do dalszego rozszerzenia strategicznego partnerstwa między Unią Europejską a Federacją Rosyjską”. 

We właściwej części deklaracji „Program 2020” skonkretyzowano te wspólne zamierzenia. Jak wynika z tekstu - chodziło m.in. o „rozwój współpracy w ramach ONZ”, współdziałanie na linii UE-Rosja, „rozwój współpracy w ramach Rady NATO-Rosja”. Jako jedno z kluczowych zadań wymieniono także regularne konsultacje na temat różnych aspektów bezpieczeństwa, w razie potrzeby z udziałem przedstawicieli właściwych resortów”.

Równie intensywnie miała wyglądać do 2020 r. współpraca ekonomiczna obu państw. W dokumencie znalazło się np. zaskakujące stwierdzenie o „wspólnej produkcji w oparciu o nowoczesne technologie”. Sikorski chciał też zafundować Polakom „zacieśnienie kooperacji między polskimi i rosyjskimi podmiotami gospodarczymi”. Państwo, które współuczestniczyło w mordowaniu ludzi na Majdanie, miało mieć umożliwione tworzenie na przejściach granicznych z Polską „zielonych korytarzy” .

To właśnie za rządów Sikorskiego w MSZ dyrektorem politycznym resortu był Jarosław Bratkiewicz, który na początku lat 80. - po ukończeniu z wyróżnieniem MGIMO (czyli Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych) - pracował w wydziale zagranicznym Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej. „Do dziś palą mnie uszy, gdy przypominam sobie nieporadne rezonerstwo i ględy ze strony polskiej podczas rozmów z asertywnym i błyskotliwym szefem rosyjskiej dyplomacji” - tak Bratkiewicz chwalił na blogu prowadzonym na stronie internetowej polskiego MSZ (!) Siergieja Ławrowa (który zresztą także kończył MGIMO). Współczesna Rosja dla dyrektora politycznego MSZ za Sikorskiego jest zresztą całkiem normalnym krajem. „Nadużycia i przestępstwa w Rosji w czasach premierostwa Putina [...] miały charakter jednostkowy, nieporównywalny z opresją i bezeceństwami innych epok w dziejach Rosji, które powszechnie uznawane są za odwilżowe i liberalizacyjne” - uważa Bratkiewicz. 

Przed katastrofą smoleńską, w 2010 r., do organizacji wyjazdu Lecha Kaczyńskiego do Rosji został wyznaczony przez Sikorskiego Tomasz Turowski, były komunistyczny szpieg. Z kolei kilka tygodni po publikacji kłamliwego raportu MAK Radosław Sikorski aktywnie wsparł Rosjan, stwierdzając w TVN: "Polscy piloci ewidentnie popełnili błąd, nie powinni lądować we mgle, choćbyśmy nie wiem, ile zaprzeczali". Było to pięć miesięcy przed ogłoszeniem raportu polskiej komisji Millera, która ustaliła, że piloci nie lądowali, tylko próbowali odchodzić na drugi krąg.

Zła tarcza i Litwa, dobry rosyjski gaz

Kluczową sprawą dla bezpieczeństwa Polski i Europy przed 2007 r. była budowa tarczy antyrakietowej. Amerykańska instalacja miała chronić państwa NATO, w tym Polskę, przed rakietowym uderzeniem. Sikorski początkowo deklarował się jako zwolennik tarczy. Jednak już w 2009 r. delikatnie dystansował się od projektu, krytykując nazbyt proamerykańskie nastawienie Lecha Kaczyńskiego i ówczesnego Biura Bezpieczeństwa Narodowego: „Prorokuję wręcz, że nawet gdyby z tarczy zrezygnował prezydent Stanów Zjednoczonych, to okopy św. Trójcy w BBN będą walczyć dalej. Natomiast my jako rząd musimy zachować dojrzałość. Gotowi jesteśmy na zbliżenie polsko-amerykańskie w dziedzinie obrony przeciwrakietowej, ale pamiętamy także o ryzyku, które wiąże się z tarczą“ - przekonywał. 

Po śmierci prezydenta Kaczyńskiego nie ukrywał już wyraźnej niechęci do projektu. „My się do tarczy nie palimy – to jest amerykański projekt“ – mówił szef MSZ 11 maja 2012 r. w Polskim Radiu. Wspomnijmy, że największy sprzeciw wobec tarczy zgłaszany był z Kremla. Zachowanie polskiego ministra było jak najbardziej na rękę właśnie Moskwie. Podobnie jak propozycja złożona przed szczytem NATO w Chicago w 2012 r. - Sikorski wystąpił wówczas z pomysłem... redukcji amerykańskiego potencjału nuklearnego w Europie. 

W 2010 r. - czyli dwa lata po napaści Rosji na Gruzję - Radosław Sikorski pisał w dodatku do "Sueddeutsche Zeitung", że w procesie rozszerzenia NATO nie należy z góry wykluczać Rosji. "Jej członkostwo mogłoby przynieść stabilność i bezpieczeństwo regionom, gdzie dotychczas nie było ani jednego ani drugiego" - deklarował szef polskiej dyplomacji.

Zadziwiająca słabość wobec Rosji jest też widoczna w wydanej w 2018 r. książce Sikorskiego pt. "Polska może być lepsza". Szczególnie uderzające dzisiaj są zawarte w niej szyderstwa z przeciwników Gazpromu. „Są w Polsce tacy, co uważają, że rosyjski gaz jest po prostu zły moralnie, a kupowanie go jest zdradą. Rozmawiając z niektórymi naszymi politykami, miałem wrażenie, że oczyma duszy widzieli sierpy i młoty na każdej molekule rosyjskiego metanu. Przy takim podejściu warto kupić droższy, ale moralnie słuszny gaz norweski czy znany z upodobania do demokracji, choć jeszcze droższy gaz katarski” - pisał Sikorski.

W tej samej publikacji polityk wygłasza krytyczne uwagi pod adresem Litwy (z krajem tym znaczna poprawa stosunków nastąpiła za rządów PiS) i sugeruje, że Polska... nie powinna zbyt zażarcie bronić naszego sojusznika po ewentualnej agresji Rosji. „Litwa od lat gra nam na nosie w kwestii praw mniejszości polskiej i niektórych inwestycji, jednocześnie spodziewając się, że w razie czego wyślemy jedną trzecią Wojska Polskiego na zatracenie, aby jej bronić. W razie jej konfliktu z Rosją nie możemy dopuścić do sytuacji, w której NATO uznałoby, że wypełniło swoje zobowiązania, gdyż zrobili to swoimi siłami Polacy. Groziłaby nam samotna wojna z Rosją w obronie kraju, który nie jest nam przyjazny” - przestrzegał dyplomata, który dziś stroi się w piórka obrońcy Ukrainy przed rosyjską napaścią.

 



Źródło: niezalezna.pl

Grzegorz Wierzchołowski