Nie ma nic złego w tym, że Andrzej Duda spotkał się z Donaldem Trumpem w Nowym Jorku. Ba, to zrozumiały ruch - polscy przywódcy powinni utrzymywać kontakty z zagranicznymi politykami i partnerami, niezależnie od swoich poglądów. Tym bardziej, że mowa o kandydacie, który ma przewagę w sondażach nad Joe Bidenem i może wkrótce wrócić do Białego Domu.
Obrodziło nam w ekspertów, którzy a to ganią prezydenta Andrzeja Dudę, a to go wyśmiewają za to, że odbył ponad dwugodzinną rozmowę z Donaldem Trumpem w Nowym Jorku. Bo rzekomo mu "nie wypada", bo "uprawia politykę zagraniczną w imieniu rządu", bo były przywódca Stanów Zjednoczonych to po prostu faszysta i basta. No nie, tak to nie działa. To, że kogoś nie lubi Donald Tusk nie oznacza, że nie można rozmawiać. Tym bardziej, gdy w stanie zawieszenia są wciąż miliardy dolarów na pomoc walczącej Ukrainie. A Donald Trump miał serię wypowiedzi na temat wojny, które nie napawały optymizmem.
I właśnie po to było to spotkanie. Andrzej Duda mógł nakreślić perspektywy skutków rosyjskiej nawałnicy i potrzeby wschodniej flanki NATO. Republikanin jest często oskarżany o sprzyjanie Władimirowi Putinowi, jednak jego prezydentura nie miała z tym nic wspólnego. To on nałożył sankcje na firmy budujące Nord Stream 2. Dobre relacje Trumpa z PiS zaowocowały zresztą pomysłem stałej bazy amerykańskiej w Polsce, czyli Fort Trump. Jeżeli Trump wyciąga obecnie złe wnioski na temat wojny na Ukrainie, kierując się sondażami i niezadowoleniem Amerykanów z powodu zaangażowania USA w Europie i na Bliskim Wschodzie, to właśnie tego typu dyskusje mogą - choć oczywiście nie muszą - coś zmienić. Tym bardziej, że w naszym szeroko pojętym interesie leży kontynuacja projektów zbrojeniowych i przygotowanie się na najgorszy scenariusz w nadchodzących latach.
Rządzący nie powinni więc obszturchiwać Andrzeja Dudę za to, że prezentuje polskie stanowisko na wypadek ewentualnej wygranej Donalda Trumpa. To posłuży przecież i obecnemu gabinetowi, który będzie musiał ułożyć relacje z Białym Domem. Rację więc ma wiceszef MON Paweł Zalewski, który nawet zdobył się na słowa wsparcia dla prezydenta Dudy. Nie ma natomiast racji, eufemistycznie mówiąc, Sławomir Nitras, mówiący w tej sprawie głosem "silnych razem". Tak na pewno nie można uprawiać dyplomacji.