Koalicja rządząca w czterech aktach prawnych zamierza kompletnie zmienić sytuację w Trybunale Konstytucyjnym. Nawet tam, gdzie można by przyznać rację ministrowi Adamowi Bodnarowi i resortowi sprawiedliwości w przygotowanej ustawie, tam jest haczyk. Większość 3/5 potrzebna do wyboru członka trybunału zamienia się w bezwzględną większość, jak dotychczas, po dwóch miesiącach. Wyrzucenie do kosza wyroków TK wskazuje na uznaniowość i paraliż prawny w sprawach, dotyczących milionów Polaków. A przerwanie kadencji sędziów jest niezgodne z konstytucją. - Sędziowie są z mocy prawa nieusuwalni, tym samym jakiekolwiek próby podważenia ich statusu uchwałą czy ustawą są niedopuszczalne - mówi Niezalezna.pl mecenas Bartosz Lewandowski.
Uchwała, nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym, poprawki do ustawy wprowadzającej i reforma konstytucji - to proponuje koalicja KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. W teorii chodzi o zażegnanie sporu prawnego wokół instytucji i "odpolitycznienie". W praktyce, powoli zanosi się na scenariusz z TVP i Prokuratury Krajowej, przejętych siłowo - a przypadku tej drugiej dodatkowo z pogwałceniem ustawy Prawo o prokuraturze, bez wyrażonej na piśmie opinii prezydenta Andrzeja Dudy, stanowiskiem "pełniącego obowiązki" Prokuratora Generalnego, którego nie przewiduje ustawa i z zorganizowanym naprędce konkursem.
Czy taki sam los czeka Trybunał Konstytucyjny? Siłowe wejście nie jest wykluczone, choć mało prawdopodobne. Potrzebna większość do wprowadzenia zmian w konstytucji, czyli 2/3 w obecnym parlamencie nie ma. Niemal pewne jest też, że prezydent Andrzej Duda nie podpisze nowej ustawy o TK. Uchwała - jak wskazują eksperci, w tym prof. Anna Łabno czy prof. Ryszard Piotrowski, nie niesie za sobą skutków prawnych. W obecnym scenariuszu najgroźniejsze, bo kompletnie niedopuszczalne w obecnym porządku ustrojowym, są dwa postulaty: usunięcia trzech sędziów TK i de facto prezes Julii Przyłębskiej, a także wyrzucenie z obiegu wyroków sądu konstytucyjnego. A większość 3/5, wymagana do wyboru członka TK, jest wedle projektu nowej koalicji "kasowana" po dwóch miesiącach. Bo Adam Bodnar i politycy KO dobrze wiedzą, że 3/5 i po czterech latach nie będzie można uzyskać. Stąd pomysł, by po dwóch miesiącach pata "ponadpartyjne porozumienie" zastąpiła bezwzględna większość w Sejmie - taka, jak do tej pory.
- Będziemy mieć stan prawny niekonstytucyjny. Wyrzucone mają zostać wszystkie orzeczenia, oprócz postępowań umorzonych. Także te rozstrzygające spory kompetencyjne. Warto przypomnieć choćby spór między prezydentem a Sądem Najwyższym w kontekście ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika albo orzeczenia dotyczące wolności gospodarczej. Orzeczenia - według projektu ustawy – nie mają mocy obowiązującej i będą traktowane jakby nigdy nie zapadły. To absolutnie niekonstytucyjne rozwiązania, naruszające w dodatku prerogatywę prezydenta dotyczącą powoływania sędziów - mówi mecenas Bartosz Lewandowski.
Jak wspomina prawnik, gdyby przyjąć logikę obecnie rządzących i wyrzucić wszystkie wyroki TK po 2015 roku, to Adam Bodnar może pożegnać się ze stanowiskiem. - Minister Bodnar, będąc RPO, poddał się w 2021 roku orzeczeniu TK, w którym zasiadali sędziowie obecnie przez niego nieuznawani. Czyli sam minister Bodnar respektował orzeczenie Trybunału. Na miejsce prof. Bodnara został wybrany prof. Marcin Wiącek. Sądy w orzecznictwie powoływały się w ostatnich latach (wynagrodzenia dla pełnomocników np.) na orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Mało tego, Sąd Najwyższy w 2020 roku uznał, że doszło do skutecznego uznania za niekonstytucyjny przepisu, na mocy którego został skazany drukarz z Łodzi - wskazuje Lewandowski.
Więcej o zintensyfikowanych działaniach na rzecz przejęcia kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym przeczytacie Państwo jutro w "Gazecie Polskiej Codziennie" i od środy na łamach "Gazety Polskiej".