10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Rozszczelnienie. Tomasz Sakiewicz o strachu przed Telewizją Republika

Pamiętam konferencję prasową przedstawicieli reżimu Jaruzelskiego, podczas której omawiano badania społeczne nad popularnością mediów drugiego obiegu, czyli po prostu podziemnej prasy i takich rozgłośni jak Radio Wolna Europa czy Głos Ameryki.

Telewizja Republika
Telewizja Republika
Bartosz Kalich - Gazeta Polska

Bodajże wtedy sam Jerzy Urban oznajmił, że „wywrotowych” stacji słucha zaledwie 4 procent Polaków, a „bibułę” czyta mniej niż 1 procent. Wszystkich zastanawiało, czy reżim Jaruzelskiego po prostu skręcił te badania, jak wiele innych rzeczy, czy też może coś badał, tylko tak mu wyszło. Przez zupełny przypadek trafiłem kilka dni później do dentysty, który był poddany takiemu badaniu. Według jego opowieści zgłosił się do niego nieznany mu mężczyzna, który dopytywał go o jego zainteresowanie dywersyjnymi rozgłośniami i kontakt z nielegalnymi wydawnictwami. Dentysta zapewnił badacza, że nigdy, przenigdy nie miał z tym nic wspólnego. Oczywiście codziennie słuchał Głosu Ameryki i miał pochowane w domu kilogramy bibuły. „Ta bezpieka robi się coraz bardziej bezczelna” – to był jego jedyny komentarz w tej sprawie.

Wygląda na to, że jednak komuniści rzeczywiście coś badali i chcieli sami się przekonać, jak jest. Takie badania spowodowały potem katastrofę przy wyborach w 1989 roku. Mimo przyznania „stronie społecznej” mniej niż połowy miejsc w Sejmie, ponieśli tak sromotną klęskę, że musieli dofałszować wyniki z tzw. listy krajowej, a i tak władzę stracili – nie do końca oczywiście, jednak proces rozpadu systemu się rozpoczął.

Jak 4 procent Polaków słuchających zagranicznych rozgłośni i 1 procent czytających bibułę przekonało do obalenia komuny większość, do której władza docierała ze swoim zmasowanym przekazem?

Oczywiście nie był to ani 1 procent, ani nie były to 4 procenty, tylko było to pewnie 40 procent. Niemniej nie byli większością. Do większości informacje docierały pośrednio. Siła tego przekazu rosła, im gorzej władza rządziła i kłamała. Rozjazd pomiędzy komunistyczną propagandą a rzeczywistością był ogromny. Wiara w to, co mówili w rządowym dzienniku, była uważana za rodzaj ułomności umysłowej.

Dlaczego przypominam te czasy? Bo mam wrażenie, że dzisiaj prawica przeżywa szok po brutalnym i nielegalnym przejęciu przez rząd mediów publicznych. W wypowiedziach wielu jej liderów widać brak wiary, że te środki przekazu, które nie grają w orkiestrze Tuska, mogą zmienić sytuację.

Jednocześnie w Polsce odbywają się największe w historii demonstracje organizowane przez prawicę, na których okrzyki „Republika” pokazują, co jest źródłem informacji dla tych ludzi. Republikę „doceniła” na swój sposób sama władza, organizując system represji typowy dla państw totalitarnych, od niewpuszczania na konferencje prasowe, oskarżanie o przestępstwa kryminalne do zastraszania reklamodawców. Niestety, w tych sprzecznych ze standardami etyki dziennikarskiej i cywilizowanymi normami działaniach biorą też udział niektóre redakcje związane z obozem władzy.

Skąd taki strach przed Republiką? Według badań Nielsena, w styczniu oglądało nas ponad 8 mln ludzi. Badania te nie dotyczą milionów osób korzystających na przykład z YouTube’a. Dla przypomnienia: na PiS głosowało w ostatnich wyborach trochę ponad 7 mln ludzi. 8–12 mln widzów to grupa wystarczająca do wygrania w Polsce praktycznie każdych wyborów. Oczywiście nikt nie gwarantuje, że wszyscy widzowie Republiki będą chcieli głosować na PiS. Niemniej w 2015 roku sytuacja była nieporównanie gorsza (Republikę oglądały miesięcznie 2–3 mln ludzi), a wybory wygrała partia Kaczyńskiego.

Dzisiaj, póki istnieje Republika, prawica ma medium, które bez trudu rozszczelni pół-demokratyczny system Tuska. Są jeszcze inne media konserwatywne i zawsze im pomagałem, jednak siła jest teraz przy jednym i rozsądek nakazuje o to po prostu dbać, szczególnie jeżeli jesteśmy pod takim ostrzałem.

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz Sakiewicz