Donald Tusk udał się do Kijowa po raz pierwszy od momentu wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę. Szef polskiego rządu spotkał się prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i premierem Denysem Szmyhalem. - Od momentu, w którym Niemcy byli w stanie skutecznie wspomóc zmiany rządu w Polsce to zrozumiałe jest, że decyzyjność Polski w polityce międzynarodowej - także wobec Ukrainy - jest radykalnie mniejsza. Tusk pojechał do Kijowa raczej jako polityk, który dogrywa pewne sprawy w ramach polityki unijnej. Nie jest to polityka samodzielna, która ma wykorzystywać regionalny potencjał Polski. Mam tu na myśli politykę autonomiczną naszego kraju, mocno związaną ze Stanami Zjednoczonymi - mówi prof. Piotr Grochmalski.
Tusk przyjechał do ukraińskiej stolicy w godzinach rannych. Najpierw złożył hołd poległym w wojnie obronnej Ukrainy przeciwko agresji Rosji. Następnie spotkał się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i premierem Denysem Szmyhalem. Była to pierwsza wizyta Donalda Tusk od momentu rosyjskiej agresji na Ukrainę.
- Ta fanfaronada dotycząca przyjazdu Donalda Tuska w drugim roku wojny Ukrainy z Rosją to jest coś żenującego i bezskutecznego. Tak naprawdę karty w dużej polityce międzynarodowej trzymają Niemcy
- mówi prof. Piotr Grochmalski.
Politolog przypomina że Donald Tusk jest politykiem, który słabo rozumie kwestie bezpieczeństwa.
- W czasie pierwszych rządów Tuska mieliśmy ewidentne osłabianie policji, w tym likwidacje wielu posterunków policji. Należy powiedzieć także o degradacji potencjału militarnego Polski oraz przekonanie o tym, że wojna nie jest możliwa w naszym regionie. Do największych błędów Tuska w polityce wschodniej należało wsparcie Angeli Merkel, której działania okazały się katastrofą dla Europy
W pewnym momencie Niemcy zaczęli realizować określoną politykę wobec Ukrainy, która polegała m.in. na odciąganiu Kijowa od Warszawy i wykorzystaniu tego w kampanii wyborczej.
Po wygranej w wyborach październikowych w Polsce przez koalicję KO-Trzecia Droga- Nowa Lewica, karty w polityce międzynarodowej rozgrywa Berlin, a Tusk jedzie raczej jako polityk, który dogrywa pewne sprawy w ramach polityki unijnej. Nie jest to polityka samodzielna, która ma wykorzystywać regionalny potencjał Polski. Mam tu na myśli politykę autonomiczną naszego kraju, mocno związaną ze Stanami Zjednoczonymi
Zdaniem prof. Grochmalskiego wizyta premiera Donalda Tuska w Kijowie to gra na użytek wewnętrznej polityki, a nie ma na celu wzmocnienia realnej pozycji Polski.
Wtedy, kiedy Tusk mógł zrobić coś i zmobilizować opinię publiczną, przekonywać swoich kolegów w partii oraz Niemców w sprawie zwiększonych dostaw broni, nic prawie nie robił. Obecne gesty i wypowiedzi należy traktować jako rodzaj teatru
Zdaniem prof. Grochmalskiego działania rządu Tuska wpisane są w oczekiwanie Berlina, który nie życzy sobie, żeby Polska odgrywała istotną role w relacjach ukraińsko-polskich.
-Silne relacje Kijowa i Warszawy są niebezpieczne dla Niemiec