Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

„GPC”: Berlin nie chce atomu w Polsce. „Wiele rzeczy może się zmienić”

Natychmiast po wyborach w Polsce pojawiły się w Niemczech głosy, że polski program energetyki jądrowej w postaci uruchomienia u nas w przeciągu kilkunastu lat wielu reaktorów dużego i małego atomu jest nierealny, będzie bardzo kosztowny i mało efektywny. W to miejsce nasz zachodni sąsiad chce zaproponować nam sprzedaż swoich technologii opartych na odnawialnych źródłach energii (OZE). Na podobne naciski narażone są inne państwa posiadające lub planujące reaktory jądrowe, w tym Francja, największy europejski potentat atomowy - pisze dzisiaj "Gazeta Polska Codziennie".

Niemcy sceptycznie patrzą na polski atom
Niemcy sceptycznie patrzą na polski atom
pixabay.com/distelAPPArath

W Polsce nie opadł jeszcze pokampanijny kurz, nie powstał nowy rząd, nie wiadomo nawet, kto ewentualnie zostanie nowym premierem, a nasz zachodni sąsiad z właściwą sobie „życzliwością” już rozpoczął (a raczej kontynuuje) podważanie realizowanych przez rząd PiS wielkich inwestycji. Nie może dziwić, że na początek powyborczej rzeczywistości w Polsce Niemcy formułują nieprzychylne twierdzenia dotyczące energetyki jądrowej, prawdopodobnie najważniejszego wielkiego projektu PiS, który ma kluczowe znaczenie dla niezależności energetycznej naszego kraju od państw zewnętrznych.

Atom – zły, przywracanie węgla – dobre

W „Foreign Policy” ukazał się tekst mieszkającego w Berlinie Paula Hockenosa, w którym stara się on udowodnić, że polskie plany rozwoju energetyki jądrowej nie mają żadnego uzasadnienia i najlepszą dla naszego kraju alternatywą jest niemiecki sposób na energetykę, czyli odnawialne źródła energii.

Hockenos to dziennikarz, który zyskał rozgłos kontrowersyjnymi twierdzeniami, m.in. pisał w 2020 r., że kryzys uchodźczy z 2015 r. był w rzeczywistości dobrodziejstwem dla Europy. 
Trzeba jednak przyznać, że piszący m.in. o Europie Środkowo-Wschodniej Amerykanin jest nieźle zorientowany w sprawach polskich: „Wiele rzeczy może się zmienić w Polsce teraz, gdy największa w kraju grupa partii o liberalnych poglądach, zwana Koalicją Obywatelską, ma potencjalnie szansę na utworzenie kolejnego rządu” – zauważa. 

Zaznacza, że konserwatywny polski rząd ogłosił niedawno plany budowy ośmiu pełnowymiarowych konwencjonalnych reaktorów jądrowych w trzech lokalizacjach i aż 100 małych reaktorów modułowych (SMR) w nadchodzących latach. „Rozpoczęły się już prace przygotowawcze pod jeden zaawansowany reaktor ciśnieniowy (PWR) – pierwszą elektrownię jądrową na polskich ziemiach. We wrześniu jedno z polskich przedsiębiorstw państwowych zleciło amerykańskim firmom Westinghouse Electric i Bechtel opracowanie reaktora PWR model AP1000, który ma rozpocząć wytwarzanie energii już za 10 lat” – wskazuje Hockenos. Jego troskę wywołuje jednak koszt tego przedsięwzięcia. „20 mld dolarów – i wciąż rośnie!” – grzmi Niemiec.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że Niemcy z pobudek ideologicznych zrezygnowali w tym roku z ostatnich swoich reaktorów jądrowych. Efekt jest taki, że prąd importują, a sami reaktywowali produkcję prądu z kilkunastu „węglówek”. Kilka kolejnych elektrowni węglowych jest w stanie gotowości do włączenia. Dodatkowo Niemcy przywrócą zimą na rynek kilka bloków elektrowni węglowych, aby zapewnić największej gospodarce Europy utrzymanie działania w godzinach największego zapotrzebowania.

Sprawa francuska

Niedawno Fabien Bouglé, francuski ekspert w dziedzinie polityki energetycznej, postawił tezy, które odbiły się szerokim echem w Europie. Jego zdaniem Niemcy chcą zniszczyć energetykę jądrową we Francji, a potem w całej Europie. Te twierdzenia mają kluczowe znaczenie także dla Polski i naszego projektu wielkoskalowych elektrowni jądrowych.

Bouglé wskazuje na znaczne wysiłki, jakie podejmują Niemcy, aby wywrzeć bezpośrednią i pośrednią presję na rząd francuski, aby zniszczył ostatnią przewagę konkurencyjną Francji, czyli przemysł nuklearny, promując jednocześnie swoją Energiewende, zainicjowaną przez Gerharda Schrödera, która miała obejmować energię wiatrową i słoneczną w połączeniu z elektrowniami gazowymi oraz surowcem pochodzącym z Rosji. 

– Pod względem klimatycznym Energiewende to rażąca porażka, a Niemcy mają najgorszy wynik w Unii Europejskiej i emitują osiem razy więcej gazów cieplarnianych niż Francja

– podkreśla ekspert. 

Co więcej, Niemcy stworzyły w oparciu o ten model rozległy sektor przemysłowy: turbiny wiatrowe zapewniają 200 tys. miejsc pracy, i chcą teraz ten model biznesowy sprzedać gdzie tylko jest to możliwe.

– Ponieważ wszystkie elektrownie jądrowe są amortyzowane od co najmniej 20 lat, zapewniają one Francji tanią, niezawodną i konkurencyjną energię elektryczną. Ma to ogromne znaczenie dla naszej konkurencyjności i wzrostu gospodarczego – zaznacza Bouglé, podkreślając, że energia jądrowa umożliwia Francji posiadanie energii elektrycznej po przystępnej cenie, zapewnia państwu niezależność energetyczną, zmniejsza jej zależność od paliw kopalnych i zapewnia dekarbonizację koszyka elektroenergetycznego kraju. W tym sensie energetyka jądrowa stawia Francję w czołówce krajów Europy. 

Warto zaznaczyć, że Niemcy, zwalczając energię jądrową, poważnie kwestionują Euratom – traktat założycielski Unii Europejskiej z marca 1957 r. Traktat ten określa warunki rozwoju Wspólnoty Europejskiej w oparciu o przemysł nuklearny. Zdaniem Bouglégo Niemcy, prowadząc wojnę z energetyką jądrową, tworzą systemowy opór, który podważa jeden z fundamentów UE, co jest bardzo niebezpieczne dla pokoju w Europie.

Cały tekst - w dzisiejszym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie"!

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#elektrownia atomowa #Niemcy

Paweł Woźniak