Od wielu tygodni coś zmieniło się na ulicach polskich miast. Generalnie większość czasu spędzam w Warszawie i Krakowie, gdzie przeważają zwolennicy opozycji. Warszawa jest dosyć gęsto zamieszkana przez pewien typ miłośników Donalda Tuska. Są agresywni, mają poczucie, że wyznają rację absolutną i potrzebę okazywania pogardy takim jak ja. Zdarza się to w różnych miejscach kraju, ale w stolicy szczególnie często. Jednak jak wspomniałem, coś ostatnio się zmieniło. Niemal codziennie spotykam ludzi szczerze zatroskanych o Polskę - pisze Tomasz Sakiewicz w najnowszej "Gazecie Polskiej".
Dla nich wygrana Tuska oznacza prawdziwy koszmar. Chyba największe wrażenie na wielu tych, których spotkałem, zrobiło ujawnienie planów obrony czy też może poddania Polski do linii Wisły. Pisaliśmy już o tym wielokrotnie, nawet zanim minister Mariusz Błaszczak zdecydował się odtajnić archiwalne materiały MON. Opozycja zdaje sobie sprawę, jaką wagę mają te dokumenty, i dlatego próbuje je zdezawuować, począwszy od twierdzeń, że są sfałszowane, do bezczelnego kłamstwa, że powstały na bazie zgody prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Cała ta „strategia” została stworzona rok po śmierci prezydenta, a mam wrażenie, że ci, którzy planowali zamordowanie głowy państwa, widzieli w nim wielką przeszkodę dla rozbrojenia Polski.
Niebezpieczeństwo było o włos. Gdyby nie wybuch wojny na Ukrainie w 2014 roku, rosyjska nawała mogła w nas naprawdę uderzyć. Zresztą Rosjanie byli dużo bardziej przygotowani do wojny z Polską z niż z Ukrainą. Warunkiem było utrzymanie prorosyjskiego rządu w Kijowie. Po Majdanie okazało się to nierealne.
Mieliśmy już raz ogromne szczęście, ale nie będzie nam ono wiecznie sprzyjać. Zdaje sobie z tego sprawę bardzo wielu naszych rodaków. Teraz już nie chodzi tylko spory ideologiczne czy gospodarcze, ale być może o przetrwanie kraju. Chmury nadciągają nie tylko ze Wschodu, lecz także z Zachodu. Forsowana przez Berlin koncepcja likwidacji prawa veta w UE, jakie mają państwa narodowe, oznacza, wcześniej czy później, utratę naszej niepodległości.
Co ciekawe, do jednej i drugiej roboty wzięto Donalda Tuska. Tusk jest wytworem elit III RP, gotowym służyć obcym mocarstwom w zamian za namaszczenie do zarządzania Polską. Dla nich suwerenem nie jest naród, lecz najwięksi gracze w Europie. Nie należy dziwić się poparciu, jakie PO ma szczególnie wśród starszych aktorów czy wszelkich celebrytów – ich właśnie tak hodowano. Mieli umieć grać dla obcych dworów. Często takie usługi nadrabiały luki w talentach. Ale sprzedawali się też, niestety, i ci zdolniejsi.
Takie elity tworzono nam od czasów rozbiorów. Miną jeszcze lata, zanim to się zmieni. Dla ludzi, którzy wiedzą, co się dzieje, dziennikarze z takich mediów jak na przykład „Gazeta Polska” są jakimś oddechem i nadzieją. Być może dzisiaj potrzebują nas szczególnie.