Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Będziesz szedł sam. Karnkowski: Politycy innych partii wiedzą, "czym pachnie" udział w marszu 1 X

Gdy 4 czerwca odbył się pierwszy ze zwołanych w tym cyklu wyborczym przez Donalda Tuska marszów, liderzy pozostałych sił opozycyjnych pojawili się na nim trochę na doczepkę. Trochę przymuszeni medialnym moralnym szantażem, bardzo chcieli pokazać, że opozycja bywa zjednoczona, choć nie jednoczy się formalnie. Najpierw długo się zresztą wahali, a przekonać miała ich dopiero decyzja prezydenta o podpisaniu ustawy o komisji, badającej wpływy Rosji. Wyszło, jak wyjść musiało.

Donald Tusk
Donald Tusk
fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

W swoich tekstach przed marszem pisałem, że Tuskowi marzy się rola Mateusza Kijowskiego, który przyznawać będzie koncesje na bycie opozycją i na miejsce obok siebie na scenie, Tyle, że Kijowski nie był szefem konkurencyjnej partii, choć na chwile wygrał rząd dusz. Donald Tusk natomiast pokazałby, że tylko on rozdaje karty, a skoro tak, po co głosować na tych, którzy miejsce mają tylko w jego cieniu? To oferta dobra dla działaczy i ich rodzin, ale nie szukającego rewanżu za osiem lat upokorzenia elektoratu twardego anty-PiS. 

Pani Joanny już nie ma

Okazało się, że Tusk nawet tym Kijowskim dla kolegów nie był. Miejsca na scenie nikomu nie dał, lewica sama sobie coś tam pogadała z jadącego auta, ludowcy zniknęli w tłumie, a Szymon Hołownia usłyszał nawet kilka przykrych słów. Wyborcy komunikat ten odczytali w ten sposób, że KO zdobyła trochę punktów, a inni je potracili i to na taką skalę, że perspektywa rządów opozycji bez udziału Konfederacji stała się bardzo odległa, a nawet z Konfederacją (ale jak to zrobić, gdy ma się Lewicę u boku?) dość niepewna.

Dziś sondaże wracają do normy – PO traci, mniejsze partie zyskują, PiS jest wysoko, ale też już chyba nie gna tak do przodu, a Konfederacji się trochę posypało. Tymczasem zbliża się kolejny marsz. I choć nikt nie pamięta już „pani Joanny z Krakowa”, za sprawą której zwołano tę hucpę, sympatycy PO już organizują sobie transport i dalej liczą na obecność miliona osób. Politycy innych partii deklarują, że ich nie będzie, bo chyba wiedzą, czym to dla nich pachnie i boją się, że na ostatniej prostej zlecą pod próg lub progu zbyt blisko, żeby się w ogóle liczyć. I znów zaczyna się szantaż.

To nawet zabawmy dla postronnego obserwatora, choć to łamanie kołem źle wróży różnorodności życia politycznego w przypadku rządu koalicji bez PiS po wyborach. Zderzmy ze sobą dwa głosy, opublikowane w „Gazecie Wyborczej”, jeden trochę jednak z zewnątrz, bo z „Krytyki Politycznej”, a drugi już z samego centrum demokratycznego moralizatorstwa. Przemysław Sadura mówi rozsądnie w rozmowie z potępianym za symetryzm red. Sroczyńskim: „Jeszcze opozycja nie przegrała wyborów, a już trwają rozliczenia, kto jest bardziej winny klęski, cała ta jazda na symetrystów, dożynanie Hołowni, przerzucanie się oskarżeniami. Po co to w ogóle? To napędza jedynie fanatyków, marginesy we wszystkich partiach, ale grupy mniej zdecydowane odstrasza”. 

Wybory zweryfikują huczne zapowiedzi

I z tą oceną się zgadzam, ale ważniejsze, czy podziela ją redakcja z Czerskiej. „Hołownia od dawna lubi powtarzać, że zrobi wszystko, by odsunąć PiS od władzy. Teraz się okazuje, że potrafi wiele zrobić, by te nadzieje podkopać. Mamy jego „nie" dla wspólnej listy, „nie" dla marszu 4 czerwca, „nie" dla marszu 1 października. Kiedy wspólnej listy nie ma, wszystkim na opozycji powinno zależeć, by udowodnić, że wspólnie mogą rządzić Polską. Trzeciej Drodze z Tuskiem nie po drodze. A z rządem Tuska?” - Agnieszka Kublik świetnie ilustruje tezy Sadury, ale chyba chodzi jej o coś więcej. Pierwsze efekty tego naganiania wszystkich pod sztandary PO zobaczymy 1 października, kolejne w sondażach, a ostatni – w dniu ogłoszenia wyników.

 



Źródło: niezalezna.pl

##Donald Tusk ##marsz ##opozycja ##sondaże ##Koalicja Obywatelska #wybory

Krzysztof Karnkowski