Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Odkłamać wizy. Karnkowski: PiS musi jeszcze umiejętnie pokazać manipulacje i niedomówienia

Do wyborów został już niecały miesiąc. Pod koniec zeszłego tygodnia Platforma wraz z kibicującymi jej mediami odpaliły kolejną bombę, która miała uderzyć w PiS i przesądzić o wyniku październikowego głosowania. Tym razem postanowiono uderzyć tam, gdzie PiS czuje się najpewniej, a więc w kwestie migracji i bezpieczeństwa - pisze w "Gazecie Polskiej Codziennie" Krzysztof Karnkowski.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych
Ministerstwo Spraw Zagranicznych
fot. Lukas Plewnia from Berlin, Deutschland - Ministerstwo Spraw Zagranicznych, CC BY-SA 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=31807192

Zwolennicy partii rządzącej uważają, że weekendowa szarża opozycji została już odparta, a wszelkie bomby są rozbrojone. Afer, które miały być końcami PiS, było tyle, że nikt ich już chyba nie liczy. Co więcej, rządzący przypomnieli, również w weekend, plany porzucenia Polski Wschodniej w przypadku ataku wojskowego na nasze terytorium. Trwa więc polityczna wojna. Czy w ogóle można wyjść z niej bez szwanku?

Stara historia

„Afera wizowa” oparta jest na szeregu niedomówień, manipulacji i wziętych z sufitu liczb. Znakomicie pokazuje to jeden wpis Romana Giertycha. Kandydat KO na posła na swoim koncie na portalu X zadał pytanie, czy sprawca jednego z głośnych europejskich zamachów, posługujący się polską wizą, nabył ją w ramach rzekomego handlu z czasów PiS. Gdy zwrócono mu uwagę, że polski dokument terrorysta uzyskał za czasów Radosława Sikorskiego, Giertych pytanie skasował. 

Jest faktem, że afera opiera się na mechanizmach i umowach, które początki swe mają jeszcze w czasach Platformy i w dużym stopniu Platformę obciążają. Jest faktem, że sprawę dostrzegły służby obecnych władz i się nią zajęły, a osoby, wobec których był choćby cień podejrzenia, zostały odsunięte od swoich zadań i poddane śledztwu. Wiadomo jednak, jak wolno i opornie zmieniała się dyplomacja (jak zresztą miał ją zmieniać choćby taki Jacek Czaputowicz, to pytanie retoryczne), co sprawia, że i za tę patologię wzięto się późno, co krytykom bardzo ułatwia zadanie. 

Prawda się sama nie obroni

Prokuratura i MSZ dwoją się i troją, by przedstawić prawdziwe statystyki i prawdziwą nie tysiąckrotnie rozdętą skalę zjawiska. Wydaje się jednak, że obok tych solidnych, udokumentowanych sprostowań potrzebna jest również kampania reklamowa tłumacząca, na czym polegają manipulacje i kłamstwa drugiej strony. Solidny filar, uzupełniający i podtrzymujący dotychczasową kampanię o imigracji i związanych z nią planach Platformy, lecz również rządowych gwarancjach bezpieczeństwa granic, w którą uderza dziś opozycja. Również za pomocą już zdementowanych kłamstw i wbrew faktom, za to zgodnie z tym, co jej własny elektorat chce usłyszeć i w co gotów jest bezwarunkowo uwierzyć. 

Równocześnie nie da się też nie zauważyć, że opozycja tematem grzeje po swojemu, a więc zwyczajnie go przegrzewa. Tak jak Tomasz Grodzki, podający wartości wzięte z sufitu i topiący cały przekaz w uprzedzeniach wobec jego adresatów (przekonanie, że widzowie TVP o sprawie nie mają się jak dowiedzieć, dopóki marszałek nie powie im tego z jej ekranu, to przecież suma wszelkich liberalnych uprzedzeń i kalek myślowych) i własnej bufonadzie. 

Grodzkiego uprzedzająco kontruje Mateusz Morawiecki, następnego dnia czyni to też Elżbieta Witek, jednak najgłośniej mówią fakty. Gdy Europa z przerażeniem śledzi dramat, jaki przeżywa włoska Lampedusa, politycy Platformy próbują wmówić nam, że nasz rząd funduje nam u siebie podobne zagrożenie – można więc zapytać, gdzie w takim razie ono zniknęło, skoro nigdy nie wybuchło choćby w nowych warszawskich dzielnicach, gdzie faktycznie mieszka bardzo wielu przybyszy z dość odległych zakątków świata. 

I tu mamy odpowiedź, nie sprowadziliśmy sobie tysięcy niezweryfikowanych i tak naprawdę zupełnie nam obcych, a nawet wrogich imigrantów, ale pracowników ratujących całe branże naszego sektora usług. Nie zapraszała ich do nas Angela Merkel, a przedsiębiorcy i rolnicy. Również z tak mocno atakującego dziś rząd PSL. Czasem próby naginania rzeczywistości idą jeszcze dalej. Andrzej Halicki pisze na przykład, że „szokująca skala wizowego handlu ludźmi” wyjaśnia, po co PiS potrzebuje CPK. 

Głos odrębny

Ciekawie i przywracając proporcje do osób spoza pisowskiej bańki medialnej, opowiada o genezie afery Witold Jurasz, a z trochę innej strony – Oko.press. „Wielokrotnie MSZ był informowany i przeze mnie, i przez ludzi z innych placówek, że system nie działa. Z jakiegoś powodu tego systemu nie naprawiano. Tylko że to nie było za rządów PiS, więc ta afera niestety, obawiam się, że jest czymś, z czym mamy do czynienia od lat” – mówił Jurasz w rozmowie z Onetem. 

Oko natomiast, „rozbrajając” aferę, ostrzega równocześnie przed łatwością przejęcia narracji antyimigranckiej, która szkodzi opozycji i jest niezgodna z głoszonymi przez nią wartościami. „Wielkie liczby imigrantów z krajów muzułmańskich mają rozbudzać ksenofobiczną wyobraźnię i pomóc opozycji zabrać PiS wyborcze głosy. Stoi za tym rozumowanie, że w czasie kampanii wolno wszystko, byleby zabrać władzę Kaczyńskiemu. A potem wrócimy do narracji o prawach człowieka i tolerancji wobec innych” – zauważa Piotr Pacewicz i pyta: „Co zrobimy, jeśli po wygranych – daj Boże – przez opozycję wyborach ten dżin nastawiony na tropienie »obcych kulturowo« nie będzie chciał wrócić do butelki?”.

Wszystko wskazuje tymczasem na to, że zamiast „największej afery w historii Polski” mamy tu do czynienia z pewnym ciągnącym się latami zaniedbaniem, występującym na niewielką skalę, natomiast potencjalnie kosztownym wizerunkowo. Wydaje się jednak, że PiS z tego akurat zdaje sobie sprawę, a na jego korzyść gra całkowity brak wiarygodności przeciwnika. 

Konkurencja PiS pozostaje w tyle

Na sprawie zyskać mogłaby Konfederacja, krytykująca zarówno PiS, jak i wcześniejszą ekipę. Ugrupowanie to jednak ma, jak się zdaje, coraz poważniejszy problem. Kto śledzi uważnie politykę, zauważyć musiał, że na krytyce konfederatów do wielkiej polityki znów wszedł Ryszard Petru, który tak długo wykazywał, że może być użyteczny w kontrowaniu Sławomira Mentzena z pozycji liberalnych, aż został zaproszony na listę Trzeciej Drogi. Niedawno Petru wpadł na wiec Mentzena w Poznaniu, gdzie próbował nawiązać kolejną polemikę, jednak zamiast odpowiedzi dostał chaotyczny, oparty na cytacie z polskiej komedii monolog lidera Konfederacji. Publiczność była zachwycona, sam Sławomir Mentzen również znakomicie się bawił, jednak (nawet zostawiając na boku wątpliwości programowe czy geopolityczne) trudno traktować dziś to środowisko jako coś więcej niż anarchiczny wygłup, antysystemowy żart, lecz nie jako poważną ofertę. A to propozycja raczej dla 10, niż 15 czy 20 proc. wyborców, na co jeszcze niedawno konfederaci mogli liczyć. 

Pierwsze poniedziałkowe rozmowy z politykami w mediach, zwłaszcza w TVP, pokazują wyraźnie, że opozycja poczuła krew, mając zaś wątłe podstawy, zamierza dyskusję po prostu zakrzyczeć kolejnym powtórzeniem tych samych manipulacji i kłamstw – tyle że jeszcze głośniej. Plany obronne PO, dawny i obecny kryzys migracyjny, a także zupełnie świeża wypowiedź Ursuli von der Leyen, która agresywny tłum z Lampedusy chce rozprowadzać po krajach Europy – to wszystko bardzo mocne karty w ręku Prawa i Sprawiedliwości. Trudno więc dziwić się, że mający wciąż dość słabe sondaże politycy opozycji, którzy liczyli na dużo, dużo więcej, próbują za wszelką cenę atutów tych rządzących pozbawić. 

Natężenie przekazu jest tak wielkie, że pojawia się ryzyko faktycznej dezorientacji i demobilizacji świeżo co zmobilizowanego dobrymi sondażami i niezłą jak dotąd kampanią elektoratu. Z nie takich kłopotów PiS wychodziło obronną ręką, potrzebna jest jednak rzetelna, a zarazem celnie ukierunkowana kampania informacyjna, skonstruowana według tych samych zasad, według których PiS wysyła dziś skutecznie komunikaty na inne tematy. Konkurencja jest tutaj w tyle i stąd zapewne desperacja i taki brak umiaru w oparciu kampanii na fałszu i wrzasku. 

Trzeba jednak pamiętać, że wrzask w jednym potrafi być skuteczny – w zagłuszaniu prawdy.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#afera wizowa #wizy

Krzysztof Karnkowski