10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Katarzyna Gójska: Dorobkiewicze na śmierci i niewolnictwie próbują nas umoralniać

Walka o odszkodowania za dewastację polskiego społeczeństwa i polskiego państwa podczas II wojny światowej to jedno z najważniejszych zadań, które stoi dziś przed Rzeczpospolitą. Ma wymiar moralny i symboliczny – za zbrodnie, grabieże i zniszczenia należy się zadośćuczynienie.

Walka o odszkodowania za dewastację polskiego społeczeństwa i polskiego państwa podczas II wojny światowej to jedno z najważniejszych zadań, które stoi dziś przed Rzeczpospolitą
Walka o odszkodowania za dewastację polskiego społeczeństwa i polskiego państwa podczas II wojny światowej to jedno z najważniejszych zadań, które stoi dziś przed Rzeczpospolitą
Ministry of Information of the Polish government-in-exile, Public domain, via Wikimedia Commons

To porządkuje świat, daje ofiarom poczucie sprawiedliwości, a agresorom pozwala lepiej odczuć ciężar win. Ale jest też wymiar polityczny – państwo napadnięte i przez to poniżone pokazuje swą sprawczość i odrodzenie swej pozycji na arenie międzynarodowej. I jest oczywiście kontekst ekonomiczny, którego w żadnym razie nie można się wstydzić czy wyrzekać. Otóż jest dokładnie tak, iż niemiecka barbaria potężnie nas, Polaków, zubożyła i mamy święte prawo domagać się rekompensaty. Ona nigdy nie będzie pełnym odszkodowaniem, ale ma być na tyle odczuwalna, by stworzyć nam szansę na choćby częściowe „odrobienie” strat. Niemcy będą używać wszelkich argumentów, by nas, Polaków, zniechęcić. To widać już dziś aż nadto, a przecież prawdziwa walka o sprawiedliwość jeszcze się nie zaczęła. Niemieckie media działające w naszym kraju już starają się zestawić reparacje z zarabianiem na ofiarach, kiedy indziej wyśmiewają działania rządu, sugerując, iż siła Berlina jest tak wielka, że żadna Warszawa do niczego go nie przymusi. I dodatkowo okraszają to wszystko opowieściami o rzekomym zrzeczeniu się wszelkich roszczeń. Nie można ulec tej propagandowej agresji potomków ludzi, którzy w Polsce łupili, mordowali i niszczyli. My, współcześni Polacy, reprezentujemy tych, których Niemcy pozbawili życia, zdrowia, rodziny i materialnych podstaw bytu – nie tylko mamy prawo w ich imieniu domagać się zadośćuczynienia, lecz wręcz ciąży na nas taki obowiązek. Niemoralne było uchylanie się od niego przez tyle lat czy zgadzanie się na to, by spadkobiercy oprawców rzucali polskim więźniom obozów zagłady kwotę 7 tysięcy euro „pomocy humanitarnej”. Tak, właśnie tyle wypłacono przeciętnie w ramach zapomóg ludziom, którzy cudem przeżyli Auschwitz czy Ravensbrück. Na lekko ponad 30 tysięcy złotych praworządni Niemcy wycenili pobyt w piekle. I dziś nam chcą wmówić, że jesteśmy niemoralni, bo nam niby mało! Otóż mało. I to bardzo mało. Społeczeństwo niemieckie było ekonomicznym beneficjentem II wojny światowej. Mimo przegranej wojny nakradło się potwornie, przez kilka lat wykorzystywało pracę kilkudziesięciu milionów niewolników – pracę katorżniczą, która doprowadzała ofiary do śmierci. To zbudowało dobrobyt współczesnego społeczeństwa niemieckiego. Jeśli ktoś doszukuje się w nim jakiejś wyjątkowości umożliwiającej taki rozwój, to owszem, jest taki element, ale polega on na bezwstydnym wykorzystaniu majątku, zdrowia i życia innych narodów, a nie na mądrości. Dziś ci dorobkiewicze na cierpieniu i śmierci mówią nam, że nasze żądanie odszkodowań jest próbą zarobienia na ofiarach. A formułują taki przekaz, bo wiedzą, że reparacji mogą uniknąć tylko wówczas, gdy przekonają polską opinię publiczną, iż nie warto się angażować, bo i tak się nie uda. Tu mają rację. Wielkie zadanie uzyskania sprawiedliwości od potomków zbrodniarzy wymaga poparcia polskiego społeczeństwa. Większość z nas musi tego chcieć i ogromna część musi się włączyć w ten proces. Negocjacje będzie prowadził rząd, ale ludzie muszą mieć poczucie, że to też ich osobista sprawa. By je mieli, należy stworzyć narzędzia ułatwiające zaangażowanie, dające obywatelom RP realne poczucie, że mogą wystąpić w imieniu swych rodzin, włączyć listy krzywd i strat swoich przodków w wielki rachunek, który Rzeczpospolita w końcu wystawi niemieckiemu państwu. Bez tego ludzie nie nabiorą wiary w sukces przedsięwzięcia, a bez ich wiary i aktywności nie uda się wywrzeć presji na niemieckie państwo, która zmusi je do rozpoczęcia negocjacji z Polską.

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska