Kiedy w latach 30. XX wieku nastąpiło ,,czasowe” otwarcie Związku Sowieckiego na świat kapitalistyczny, spowodowane potrzebą zabiegania o poparcie ekonomiczne po nieudanych reformach gospodarczych, zaczęto zapraszać zagranicznych artystów i przedsiębiorców, celem uczynienia z nich piewców komunizmu. Organizowano im wyreżyserowane, podobnie jak w dzisiejszej Korei Płn., grupowe wycieczki, mające zapewnić ich, a przez to i świat, o wspaniałości utopijnego państwa proletariackiego. Z tego otwarcia skorzystał również w 1932 roku Antoni Słomiński – popularny polski poeta, felietonista, dramatopisarz, satyryk, który przeciwstawiając się utartej przez partyjne organy propagandowe trasie, postanowił zwiedzić ZSRS jako niezależny turysta, na tyle, na ile to było wówczas możliwe.
„Moja podróż do Rosji” zaczyna się i kończy dla Słonimskiego w pociągu. Autor wjeżdża do Kraju Rad z pewną już znajomością Rosji wyniesioną z czasów carskich i z jeszcze większym bagażem pytań, na które gorąco pragnie poznać odpowiedź. W trakcie podróży na bieżąco spisywał swoje przemyślenia i obserwacje, przez co lektura utrzymana jest w dość osobistym, żywym, ale i lekkim tonie. Nie brak jej emocjonalnych wycieczek i szczerych sformułowań, a przy tym nie można odmówić Słonimskiemu racjonalizmu i refleksyjnego podejścia do zastałej, komunistycznej rzeczywistości.
Ciekawym zabiegiem stylistycznym było wprowadzenie bohaterów, współtowarzyszy podróży: Sceptyka i Entuzjasty – będących zapewne personifikacją wewnętrznego konfliktu poznawczego u Słonimskiego, wszak do państwa sowieckiego autor wjeżdżał będąc entuzjastą socjalizmu jako ideologii, choć nie był pozbawiony zarówno sceptycyzmu wynikającego ze znajomości mentalności Rosjan jeszcze z czasów carskich. Ta wiedza pozwoliła mu dość szybko zauważyć, jak łatwo podmieniono jeden opresyjny system na drugi, bazując na tym samym, niezmiennym w historii rosyjskiej zniewoleniu.
Słonimski, mimo niesprzyjających warunków, starał się obiektywnie opisać zastałą rzeczywistość i tamtejsze społeczeństwo. Wszedł między ludzi, rozmawiał z nimi. W barwny sposób scharakteryzował kondycję życia społecznego i kulturalnego, warunki bytowe, wolność prasy oraz działanie sądownictwa. Nie chciał być tylko biernym obserwatorem, więc skupiał się na drobiazgach i detalach życia codziennego, nie lukrował. Szczególnie uderzają opisy brudnych, zaniedbanych, miejsc, które przed rewolucją były dumą i wizytówką carskiego imperium, a teraz stały się pospolitymi budynkami użytku publicznego.
Nie można Słonimskiemu odmówić jednak pewnej naiwności, wynikającej w owym czasie z ideologicznej sympatii do socjalizmu. Na przykład kiedy sądził, że mimo tak wielu ułomności socjalizm w wersji sowieckiej potrzebuje więcej czasu, aby pokazać zasadność swoich działań. Finalnie jednak podróż okazała się niemałym remedium na jego lewicowe resentymenty, choć nie w stopniu całkowitym.
Podróż do sowieckiej Rosji odcisnęła na autorze mocny ślad i wywołała wiele przemyśleń. Pomimo zwycięstwa odczucia sceptycyzmu nad entuzjazmem, co się tyczy kondycji socjalistycznego państwa w rosyjskim wydaniu, zostawia czytelnika z otwartym, retorycznym pytaniem: Jak zachować osiągnięcia cywilizacji zachodniej, nie tracąc ich w krwawej rewolucji i totalitarnym systemie, a jednocześnie czyniąc ją bardziej egalitarną dla całego społeczeństwa?