Zamieszki, jakie w ostatnim czasie wybuchły we Francji, spowodowały, że turyści, którzy chcieli wybrać się do tego kraju, masowo anulują rezerwacje. W tym klienci, którzy przynosili paryskim apartamentom największe dochody - biznesowi turyści ze Stanów Zjednoczonych.
Szef paryskiego biura podróży Jean-François Rial, cytowany przez actu.fr, przyznał, że wielu turystów odwołało swoje rezerwacje, z czego najwięcej jest klientów ze Stanów Zjednoczonych. - Jeśli te zamieszki potrwają dłużej, będzie to fatalne dla wizerunku Francji na rok przed igrzyskami olimpijskimi - mówi Rial.
Istnieje realne ryzyko dla wizerunku Francji w trakcie letniego sezonu turystycznego. Nawet jeśli zamieszki się uspokajają, to wielu turystów bierze pod uwagę ryzyko. Już wcześniej mieliśmy falę tysięcy odwołań rezerwacji hotelowych, a dziś w Paryżu w związku z przemocą na ulicach mamy kolejne tysiące odwołań. Myślę, że to 20-25 procent dla klientów międzynarodowych
Rial żali się, że "byliśmy na dobrej drodze, aby zrobić bardzo dobry letni sezon turystyczny w stolicy", ale szansa przepadła przez nielegalnych migrantów. Ma też obawy związane z igrzyskami olimpijskimi, które zaplanowane są w 2024 roku w Paryżu: przyjechać ma wówczas wielu kibiców, w tym rodziny z dziećmi. Może się okazać, że postawa migrantów mocno ich odstraszy.
Specjalista ds. turystyki wskazuje, że Amerykanie i Japończycy są najbardziej wyczuleni na incydenty i odwołują swoje rezerwacje wręcz masowo. Od początku roku w Paryżu było 25 proc. więcej amerykańskiej klienteli jak rok wcześniej i w wielu przypadkach byli to klienci biznesowi, nie szczędzący pieniędzy na luksusowe hotele.
- Naszym wielkim problemem jest to, że zamieszki się powtarzają - wskazuje szef paryskiego biura turystycznego.