Już mamy świadomość pełną, że w tamtych czasach Ukraina już była dzielona, już była dyskusja na temat agresji na nią. Niech tutaj już nie mówi pani Merkel, czy ktokolwiek z Francji, czy Niemiec, że są zaskoczeni czymś podobnym, bo widać wyraźnie, że o tym już mówiono nawet z Tuskiem. Mam potężną wątpliwość co do postawy Tuska w tym przypadku, dlatego że dokumenty z tej szafy uciekły - tak Marek Jakubiak komentował wczorajszy, drugi odcinek serialu "Reset" autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Michała Rachonia.
Wczoraj wyemitowano drugi odcinek serialu dokumentalnego "Reset" autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Michała Rachonia. Głównym tematem była wizyta Tuska w Moskwie w lutym 2008 r. oraz kwestia tarczy antyrakietowej. O tym, jak ta ostatnia sprawa była ważna dla Rosjan, mówi w programie m.in. Riki Ellison - prezes Missile Defence Advocacy Alliance - według którego Rosjanie po prostu bali się amerykańskiego systemu obrony antyrakietowej. "Dlaczego? Bo może to wyeliminować ich siłę nuklearną, jeśli zostanie użyta" - podkreśla.
We wczorajszym filmie uderzał ten język ciała i sposób, w jaki różne rzeczy były mówione, jak również to, że z ponurych żartów się nie robi notatek. Z ponurego żartu o rozbiorze Ukrainy wypowiedzianego na oficjalnym spotkaniu przez prezydenta Putina robi się notatkę, co więcej robi się sensację. Ten język w ogóle jest jakiś dziwny. Przecież Sikorski w tekście, który dobrze przemyślał, bo w swojej książce użył określenie „mój premier”. To nie jest dobre określenie w języku polskim, to się raczej kojarzy z określeniem w języku niemieckim „mein führer”- tak się to mówiło, w żadnym innym wypadku. Po polsku się takiego języka nie używa. Cała ta rzecz wygląda tak, że jak mi się uczeń w szkole średniej, albo student, jak jeszcze uczyłem, tłumaczył w taki sposób, w jaki Sikorski Radosław tłumaczył się dziennikarzom w Sejmie, to prawdę mówiąc szlag by mnie trafił
Michał Rachoń pytał, jak Marek Jakubiak patrzy na rzeczy. Kiedy Radosław Sikorski udzielił wywiadu serwisowi Politico, to była sensacja. „Pierwsza faza wojny de facto już trwała. I tu okazuje się, że 6 lat wcześniej polski premier usłyszał, że Władimir Putin chce podziału Ukrainy i proponuje Polsce. I Nic się nie wydarzyło, a 6 lat później nagle przypomina sobie Radosław Sikorski, a godzinę później mówi, że jednak mu się pomyliło, że to było wszystko inaczej” - pytał redaktor.
Oczywiste, że doszło do jakiegoś porozumienia, my nie wiemy, bo odtajnienie spowodowało, że są wątpliwości co do tego, co w tej teczce zostało. Mnie tam uderzyło jedno pytanie jednej z dziennikarek, która pytała Radosława Sikorskiego o kwintesencję tego porozumienia. On powiedział „nie, nie. proszę zapytać się Donalda Tuska”, po czym powiedziała pani dziennikarka, że „od pana Grasia my wiemy, że Donald Tusk się wypowie po tym, jak się pan wypowie”. Więc tam gdzieś pod tymi kołdrami te pitbulle się gryzły. W cieniu tragedia Ukrainy. Już mamy świadomość pełną, że w tamtych czasach Ukraina już była dzielona, już była dyskusja na temat agresji na nią. Niech tutaj już nie mówi pani Merkel, czy ktokolwiek z Francji, czy Niemiec, że są zaskoczeni czymś podobnym, bo widać wyraźnie, że o tym już mówiono nawet z Tuskiem. Mam potężną wątpliwość co do postawy Tuska w tym przypadku, dlatego że dokumenty z tej szafy uciekły. Tak więc sytuacja tych pitbulli, którzy coś wiedzą, ale czegoś powiedzieć nie chcą - mimo że ciągle na ten temat mówią – powoduje, że sądzę że doszło do jakiegoś porozumienia, bądź nawet deklaracji woli ze strony polskiej i to byłoby naprawdę obrzydliwe, ale wcale bym się nie dziwił, przecież to w końcu obrzydliwi ludzie
Michał Rachoń dodał, że nie znaleźli absolutnie żadnego śladu po tym, że do jakiejkolwiek deklaracji woli doszło. „W dokumentach, które widzieliśmy - takich śladów po prostu nie ma” – podkreślił.
O Radosławie Sikorskim można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest niezorientowany w sprawach międzynarodowych i że nie wie o czym mówi.To, co uważam za najważniejsze to jest to, że ma zaskakująco dużo tzw. flashbacks, czyli takich wspomnień z czasu tego spotkania. Jednak w swojej książce zwrócił uwagę na to, że była mowa o rozbiorze Ukrainy, więc wcześniejsze zasłanianie się z brakiem pamięci jest tylko i wyłącznie jakąś grą na potrzeby opinii publicznej. Za najważniejsze uważam coś zupełnie innego, a powiedział to wczoraj w debacie po filmie Sławomir Cenckiewicz, a mianowicie to, z jego obserwacji wynika, że notatki, które trafiały na biurko śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego były jednak troszeczkę inne od tych, które trafiały gdzie indziej. W związku z czym jednak komuś wyraźnie zależało na tym, żeby prezenty Lech Kaczyński nie dowiadywał się o niektórych sprawach
#Jedziemy |💬@michalrachon: Wczoraj zaprezentowaliśmy 2 odc. serialu #Reset. Opublikowane dokumenty MSZ pokazują, jak wyglądały cele polskiej polityki resetu. Sprowadzały się do tego, że 🇵🇱 miała zostać pochwalona przez Rosję. Jest to napisane wprost w tym fragmencie materiałów. pic.twitter.com/DoyftooGRx
— TOP TVP INFO (@TOPTVPINFO) June 20, 2023
Choć autorzy "Resetu" podają, że 12 lutego 2008 r. wpłynęła z Moskwy do Agencji Wywiadu pewna informacja o spotkaniu Tusk-Putin, jej dokładnej treści nie znamy. Ale w filmie opublikowano inne pismo: notatkę informacyjną nt. wizyty D. Tuska w Moskwie sporządzoną w MSZ... 21 lutego w Warszawie, a więc dopiero kilkanaście dni po wizycie w Rosji. O ten dokument wielokrotnie pytali Sikorskiego dziennikarze - szczególnie po ujawnieniu przez niego, że Putin proponował Tuskowi rozbiór Ukrainy - ale były szef MSZ nie chciał nic o tej notatce powiedzieć, nawet potwierdzić faktu jej istnienia. Dokument sporządzili wspomiany już płk Zbigniew Rzońca, były esbek, i Jarosław Bratkiewicz, a podpisał go R. Sikorski. "Takich notatek nie sporządza się 2 tygodnie po spotkaniu" - mówi Cenckiewicz. Po co więc ją sporządzono? Czyżby po to, aby wprowadzić w błąd głowę polskiego państwa, która zapewne domagała się wiedzy o szczegółach rozmowy Tuska z Putinem?
Autorzy "Resetu" twierdzą bowiem, że według ich informatorów oba dokumenty - ten, który 12 lutego otrzymała z ambasady RP w Moskwie Agencja Wywiadu - i ten, który sporządzono post factum w resorcie Sikorskiego - znacząco się różnią. Co ciekawe, na czołowym miejscu rozdzielnika adresatów w tym drugim dokumencie widnieje prezydent RP Lech Kaczyński. "Z doświadczenia pracy nad dokumentami dyplomatycznymi z okresu rządów Donalda Tuska wiem, że notatki, które otrzymywał prezydent Lech Kaczyński, różniły się treścią od tych, na których jego nazwisko nie widnieje" - podkreśla Cenckiewicz. Co zatem ukryto przed prezydentem RP w sprawach rozmów Tuska z Putinem? Czy chodziło o propozycję rozbioru Ukrainy, a może o coś jeszcze?