Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa za 30-dniowym aresztem dla Zbigniewa Ziobro. Komisja zakończyła posiedzenia • • •

Z czego cieszy się Donald Tusk?

Zdjęcia, na których widać radość Donalda Tuska i Władimira Putina n

Zdjęcia, na których widać radość Donalda Tuska i Władimira Putina na miejscu katastrofy - nie są dowodem na zamach. Nie mamy pewności co ich rozbawiło. Mógł to być "zwykły" żart Putina, albo jakaś gra słowna, która Tuska ubawiła. Nawet jeśli przyjąć taką korzystną dla premiera RP interpretację, to trzeba powiedzieć mocno: doszło do sytuacji, do której nie powinno nigdy dojść.

Donald Tusk był w niedalekiej odległości od fragmentów wraku samolotu i ciał ofiar. Cokolwiek by się działo, jak niesamowicie zabawny żart by mu Władimir Putin opowiedział, to premier dużego europejskiego kraju w żadnym wypadku nie może sobie pozwolić na uśmiech w takim miejscu, w takich okolicznościach. Całkiem możliwe, że była to specjalna zagrywka Putina - rozbawić Tuska, by później mieć na niego "haka". Szczególnie, że jako były pułkownik KGB doskonale wyczuwa psychologiczne słabości, takie jak dziecinne podejście do poważnych spraw, które u Tuska jest nad wyraz częste. Polityka w krótkich spodenkach - ta postawa Donalda Tuska irytuje nas bardzo często, a w wypadku Władimira Putina jest to świetna okazja, z której wielokrotnie korzystał. Choćby ostatnio przy okazji podpalenia policyjnej budki przy rosyjskiej ambasadzie i racach które trafiły na teren polskiej ambasady w Moskwie. Pisałem o tym szerzej w tekście "Dyplomacja w krótkich spodenkach".

To jednak w żaden sposób premiera Rzeczpospolitej nie usprawiedliwia. Cokolwiek byśmy o Tusku nie myśleli, on jest naszym przedstawicielem, reprezentuje nasz kraj. W takich chwilach szczególnie. Cały świat był patrzył na to miejsce, na tę tragedię.

Niestety, żarty po Smoleńsku, to domena nie tylko Donalda Tuska. Przypomnę choćby wypowiedź Jacka Sasina z jesieni 2011 r. dla "Naszego Dziennika":
Sami słyszeliśmy z Maciejem Łopińskim od personelu obsługującego gości w jednej z placówek prezydenckich w Warszawie, jak niedługo po katastrofie świetnie bawili się na zakrapianym alkoholem spotkaniu Bronisław Komorowski i Radosław Sikorski. Według relacji byli wówczas w doskonałych nastrojach i w pewnym momencie Komorowski miał podobno powiedzieć do Sikorskiego: "Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi". Na co Sikorski: "Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę". Jak nam mówiono, takie słowa tam wtedy padały.

Prezydent złożył sprawę do sądu i sędzia Ewa Dietkow nakazała Jackowi Sasinowi przeprosić Komorowskiego. Zarzucono Bronisławowi Komorowskiemu dwulicowość i cynizm. Jaki to prezydent, który publicznie prezentuje postawę poważną i współczującą, a prywatnie upija się i żartuje? - mówiła sędzia. Świetne pytanie. Jaki to prezydent który żartuje sobie czekając na trumny ofiar katastrofy smoleńskiej? A przecież taką sytuację zarejestrowały kamery.

Zarówno Donald Tusk, jak i Bronisław Komorowski doskonale wiedzą, że jakiekolwiek ujawnienie ich emocji w tamtych dniach - emocji które we współpracy z nimi ubierał w słowa ich przyjaciel Janusz Palikot - skończyć się może zaprzepaszczeniem konsekwentnie budowanego wizerunku ludzi pokoju i narodowej zgody. Wizerunku, który oparty jest na nieprawdzie. Prawdziwy Donald Tusk to ten, który wyciera buty o marynarkę kolegi, gdy ten wychodzi z pokoju i robi to przy wszystkich, by upokorzenie było większe. Prawdziwy Donald Tusk to Stefan Niesiołowski. Prawdziwy Donald Tusk to ten, który cieszył się, że zginął jego polityczny konkurent. W telewizji widzimy jedynie jego maskę.

To dlatego, gdy powinien się tłumaczyć ze zdjęć, które przeczą temu sztucznemu wizerunkowi - wysyła do mediów osobę o jakże niesamowitej kulturze osobistej, Pawła Grasia. Jednego z najbliższych świadków tej sytuacji, jak widać na zdjęciach. - Pamiętam tamte emocje, przerażenie, smutek i żal, ale nie przypominam sobie ani takiego wyrazu twarzy premiera Tuska i premiera Putina, ani takich gestów. To są brednie. Nie bardzo wiem jak komentować to zdjęcie czy ten fotomontaż. To jest insynuacja, że premier polskiego rządu cieszył się, iż zginęło 96 Polaków w tym jego przyjaciele. Ta insynuacja jest podła i skandaliczna nie krył oburzenia rzecznik rządu w TVP1. Było to jeszcze zanim "Do Rzeczy" opublikowało całą sekwencję zdjęć.

Panie ministrze, sam pan opisuje zdjęcia jako radość Tuska z tego że zginęło 96 Polaków w tym jego przyjaciele. Radość, która ujrzała światło dzienne.

 



Źródło: niezalezna.pl

Samuel Pereira