- Spotkanie z płk. Kuklińskim było ogromnym zaskoczeniem. Zapamiętałem go jako człowieka niezwykle skromnego. A chciał się on ze mną spotkać w bardzo konkretnym celu. Pragnął przekazać niezwykle istotne informacje, żeby je opublikować, tyle że nie pod jego nazwiskiem. Chodziło o sprawę planu likwidacji polskich jednostek wojskowych na wschodzie naszego kraju - powiedział w rozmowie z Tomaszem Sakiewiczem prof. Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. Obszerny wywiad z prof. Glapińskim - w najnowszym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska", które - wyjątkowo - ukaże się we wtorek, 2 maja.
Tomasz Sakiewicz: Zacznijmy od wątku historycznego, który okazał się dzisiaj niezwykle aktualny. W latach 90. na łamach „Gazety Polskiej” ostrzegał Pan, że ówczesne władze likwidują jednostki wojskowe na wschodzie Polski. Skąd miał Pan tę wiedzę?
Prof. Adam Glapiński: Po upadku rządu premiera Olszewskiego, w latach 90. ubiegłego wieku, zacząłem jeździć do USA na wykłady na różnych uczelniach – jako visiting professor. Za którymś razem niespodziewanie przedstawiono mi w restauracji w Boulder (stan Colorado) płk. Ryszarda Kuklińskiego. Tam też zresztą spotkałem się także m.in. z Władimirem Bukowskim.
Amerykańskie służby ukrywały tam ludzi, których chcieli dopaść Rosjanie…
Wtedy spotkanie z płk. Kuklińskim było ogromnym zaskoczeniem. Zapamiętałem go jako człowieka niezwykle skromnego. A chciał się on ze mną spotkać w bardzo konkretnym celu. Pragnął przekazać niezwykle istotne informacje, żeby je opublikować, tyle że nie pod jego nazwiskiem. Chodziło o sprawę planu likwidacji polskich jednostek wojskowych na wschodzie naszego kraju. I o jednoczesne przesuwanie ich na zachód Polski. O tej sprawie pierwsza poinformowała „Gazeta Polska” na podstawie informacji, które przekazałem po rozmowach z płk. Kuklińskim.
To okres rządów układu pookrągłostołowego…
Kuklińskiemu zależało na tym, by zaalarmować polską opinię publiczną o tym, co się dzieje. Na ówcześnie rządzących politykach liberalno-postkomunistycznych nie zrobiło to żadnego wrażenia. Sam pułkownik miał tę informację od amerykańskiego wywiadu wojskowego lub cywilnego, bądź z jakichś innych źródeł.
Może sami Amerykanie poprosili go o to, by przekazał te informacje tą drogą?
Na pewno nie zrobił tego bez zgody służb USA. Był przy tym bardzo tym planem i jego konsekwencjami przejęty, a do pewnego stopnia nawet przerażony.
Wciąż obowiązywała na niego kara śmierci. Wiedział Pan, z kim się spotka?
Wiedziałem tylko, że spotkam się z kimś ważnym. Zanim się okazało z kim, myślałem, że może to być ponownie któryś z ważnych amerykańskich kongresmenów, na przykład senator Brown, który wówczas dość mocno lobbował wśród władz USA na rzecz włączenia Polski do NATO.
To wszystko działo się za rządów Wałęsy i postkomunistów.
W USA to, że w 1992 roku obalono pierwszy demokratyczny rząd mecenasa Olszewskiego, po raz pierwszy od II wojny światowej ustanowiony w wolnych wyborach, zrobiło silne wrażenie. Zwyciężyły stare siły, w tym agentura, szczególnie wojskowa. A proces wycofywania jednostek wojskowych ze wschodu Polski mógł znaczyć tylko jedno – że ponownie Polska zmierza do podległości względem Rosji. W każdym razie Kukliński miał te informacje bardzo precyzyjne, spisane w maszynopisie. Siedzieliśmy nad tymi dokumentami przez długie godziny.
Proces wycofywania naszych wojsk ze wschodu Polski był wstrzymany za rządów Buzka, a także częściowo – Millera. Natomiast Tusk dokończył sprawę po 2007 roku. Można wręcz powiedzieć, że poziom likwidacji polskich wojsk na wschodzie naszego kraju się wówczas zwiększył.
Tak. A pierwszym medium, które o tym poinformowało, była „Gazeta Polska”. Po spotkaniu z pułkownikiem poczułem zwiększone zainteresowanie WSI swoją osobą – w postaci podejrzanych pojazdów czy osób, które nagle zaczęły się pojawiać w moim bezpośrednim otoczeniu. Pewnie byli ciekawi, skąd czerpałem te informacje. Wiedzieli, że byłem w USA. Na pewno wszyscy ministrowie z rządu Jana Olszewskiego byli wówczas bardzo uważnie obserwowani przez służby.
Ci, którzy rozbrajali Polskę na Wschodzie, musieli wiedzieć, czym to grozi…
Sam płk Kukliński wiedział – miał ogromne poczucie misji, przekazując mi te informacje. Był przerażony, że Polska znów wpadnie w ręce Rosjan. Nie likwidowano jednostek wojskowych na zachodzie – likwidowano je na wschodzie Polski. Kukliński uważał jednocześnie, że szykuje się jakieś porozumienie rosyjsko-niemieckie. Powiedziałbym, że był tym zasmucony i przerażony. Ale wyrażał też nadzieję, że skoro powstał rząd Olszewskiego – a był to zbieg wielu szczęśliwych okoliczności – to może powstanie wkrótce podobny, a opinia publiczna w Polsce się obudzi. Niestety, musieliśmy czekać na to wiele lat.
Tygodnik "Gazeta Polska" dostępny w wygodnej prenumeracie cyfrowej
Sprawdź ofertę prenumeraty cyfrowej TUTAJ » prenumerata.swsmedia.pl oraz pod numerem telefonu 605 900 002 lub 501 678 819