Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Sąd oddalił zarzuty w procesie, jaki Lichocka wytoczyła Budce. Uznał, że szef partii to "rola reprezentacyjna"

Sąd Okręgowy w Gliwicach stwierdził dzisiaj, że Borys Budka nie odpowiada za szerzenie mowy nienawiści wymierzonej w posłankę Joannę Lichocką. Zdaniem sądu, przewodniczący partii nie jest odpowiedzialny za to, co robią i mówią jej członkowie, a... "rola przewodniczącego ma charakter reprezentacyjny".

fot. Agnieszka Kołodziejczyk

Sąd Okręgowy w Gliwicach, Wydział I Cywilny, który rozpoznawał sprawę z powództwa Joanny Lichockiej o ochronę dóbr osobistych - dziś oddalił zarzuty i zasądził kwotę prawie 4 000 zł na rzecz Borysa Budki tytułem zwrotu kosztów procesu. Sama Joanna Lichocka i jej pełnomocnik mecenas Andrzej Lew-Mirski byli obecni w formie on-line.

- Sprawa budzi zainteresowanie społeczne, o czym świadczy obecność w sali rozpraw tak licznych przedstawicieli mediów, dlatego rolą sądu będzie jasno przedstawić, jakie zadanie spoczywało na nim w świetle żądań zgłoszonych przez Joannę Lichocką. Chodzi przede wszystkim o wskazanie, czy to Borys Budka odpowiada personalnie za przedstawione przez Joannę Lichocką zachowania - podkreślała sędzia Kamilla Gos-Górska.

Kampania była pełna kłamstw

Joanna Lichocka zarzuciła Borysowi Budce, że w czasie kampanii prezydenckiej w 2020 r. - jako przewodniczący PO - publicznie ją poniżył. Chodziło m.in. o kampanię nienawiści, w trakcie której poseł Lichocka została oskarżona o odmówienie pomocy chorym na nowotwory. Politycy PO powiązali ustawę rekompensowania mediom publicznym ubytku wpływów wynikającego ze zwolnień od opłat abonamentowych w 2020 r. z nieprzekazaniem kwoty blisko 2 mld zł, na leczenie onkologiczne. Joanna Lichocka była posłem sprawozdawcą tej ustawy w Sejmie.

Kierowana przez Budkę PO, który był przewodniczącym partii w latach 2020-2021, uczyniła głównym motywem kampanii prezydenckiej to, że rząd miał nie dać pieniędzy na leczenie nowotworów, ale przeznaczył je na wsparcie mediów. W kampanii PO posługiwała się wizerunkiem posłanki Prawa i Sprawiedliwości, np. na telebimach oskarżających PiS o odmówienie pomocy chorym na nowotwory pojawiło się zdjęcie Joanny Lichockiej. Mec. Andrzej Lew-Mirski już w 2021 r., stwierdził, że Lichocka została potraktowana "bardzo brutalną mową nienawiści, była odsądzana od czci i wiary". 

- Cała tamta kampania była pełna kłamstwa - podkreślał mec. Lew-Mirski.

Te zarzuty podniesione zostały też w pozwie sądowym. Ich przykładami były m.in. konferencja prasowa Rafała Grupińskiego i Marzeny Okły-Drewnowicz, gdzie podnoszono temat pozbawienia kwoty prawie 2 mld zł chorych onkologicznie, czego twarzą miała być Joanna Lichocka, którą Borys Budka zamieścił w całości na swoim profilu na Facebooku oraz teksty z Twittera Platformy Obywatelskiej. 

Przewodniczący tylko reprezentacyjnie

- Mimo że Borys Budka był przewodniczącym partii, nie mógł kontrolować wypowiedzi parlamentarzystów, ani inspirować wszelkiej aktywności medialnej, jaka była kierowana wobec Joanny Lichockiej. Rola przewodniczącego ma charakter reprezentacyjny. Strona na Twitterze jest prowadzona przez biuro prasowe partii. Stanowisko tam zamieszczone było opinią PO wobec działań rządu. Nie było kierowane wobec konkretnej osoby. Dalej, zgodnie ze statutem partii - programy i kierunki działań politycznych ustala Rada Krajowa partii, która jest władzą najwyższą, a sprawami bieżącymi zajmuje się prezydium partii. To ciała kolegialne. Podejmowanie ważnych tematów nie jest więc zależne od samego przewodniczącego, także poszczególni członkowie partii nie podlegają jego poleceniom - podkreślała sędzia Kamilla Gos-Górska.

Sąd nie uznał też zarzutów Joanny Lichockiej, która wskazywała, że przykłady mowy nienawiści wobec niej pojawiały się w serwisach struktur regionalnych PO. Zdaniem sędzi Gos-Górskiej praca regionów Platformy jest podporządkowana zarządowi krajowemu - nie przewodniczącemu. Borys Budka nie odpowiada więc za treści, które tam prezentowano.

- Sąd nie analizował jednak samych treści, a wyłącznie to, czy np. odpowiedzialność za ich moderowanie na komunikatorach poszczególnych posłów można przypisać przewodniczącemu partii - dodała sędzia.

To przejaw demokracji

Z kolei za spot pokazujący w nieprawdziwy sposób, że rząd odmawia pomocy chorym onkologicznie, opatrzony wizerunkiem Joanny Lichockiej, odpowiada nie Borys Budka, który twierdzi że nawet nie miał wiedzy o jego powstaniu - ale Małgorzata Kidawa-Błońska, której był on materiałem wyborczym. Borys Budka podkreślał też, że nie cenzuruje treści pokazywanych na konferencjach prasowych przez polityków PO.

- Natomiast samo zamieszczenie na profilu Facebook przez Borysa Budkę konferencji Rafała Grupińskiego i Marzeny Okła-Drewnowicz miało charakter informacyjny i sprawozdawczy. Borys Budka w nagraniu nie brał udziału. Joanna Lichocka jest osobą publiczną i jako taka może być poddana krytyce społecznej, a tutaj krytyce poddano właśnie jej działalność publiczną. To przejaw demokracji, która polega na ścieraniu się różnych poglądów w ważkich kwestiach - argumentowała sędzia Gos-Górska. -Przywołać tu należy kontekst społeczny bardzo burzliwej dyskusji.

Sędzia Kamilla Gos-Górska stwierdziła, że materiały prezentowane przez Borysa Budkę w mediach społecznościowych i w wypowiedziach medialnych dotyczące Joanny Lichockiej były dozwoloną w demokracji krytyką, która jednak była możliwa tylko w marcu 2020 r., gdy temat tak poruszał opinię publiczną. Dalsze rozpowszechnianie ich w takiej formie byłoby nękaniem. Przypomnijmy - o zakaz rozpowszechniania takich materiałów przez rok - w pozwie - wnosiła Joanna Lichocka i jej pełnomocnik prawny.

Joanna Lichocka zapowiedziała odwołanie od dzisiejszego wyroku.


 

 



Źródło: niezalezna.pl

Agnieszka Kołodziejczyk