- Dziś przy kapliczce Matki Bożej Anielskiej i Św. Andrzeja Boboli na Baraniej Cisieckiej została upamiętniona, po raz pierwszy w Polsce, modlitwa Narodowych Sił Zbrojnych. To szczególne miejsce, tu spotykali się i modlili żołnierze grupy Henryka Flamego "Bartka", nazwanego "Królem Podbeskidzia" - mówi pomysłodawca odsłonięcia pamiątkowej tablicy Piotr Moń, szef Inspektoratu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość "Beskidy". Uroczystość odbyła się pod patronatem m.in. prezesa IPN dr Karola Nawrockiego oraz europosła Grzegorza Tobiszowskiego i posła Grzegorza Gaży z Prawa i Sprawiedliwości.
- Na Baraniej Cisieckiej partyzanci z oddziału Henryka Flamego "Bartka" spotykali się na modlitwie. Nabożeństwa odprawiał dla nich ksiądz Rudolf Marszałek. Kilka kilometrów stąd miała miejsce jedna z potyczek, którą stoczyli Żołnierze Wyklęci. Przy samej kapliczce pracownicy IPN prowadzili prace poszukiwawcze zwłok dwóch poległych żołnierzy. Na razie nie ujawniono miejsca ich pochówku, ale myślę, że to kwestia czasu, by zostało odnalezione. Dlatego postanowiliśmy upamiętnić modlitwę Narodowych Sił Zbrojnych na kaplicy Matki Boskiej Anielskiej i św. Andrzeja Boboli. By Polacy wiedzieli, jak bardzo religijnymi ludźmi byli Wyklęci i jak wiele czasu poświęcali modlitwie
- tłumaczy Piotr Moń, szef Inspektoratu Zrzeszenia WiN "Beskidy". Pan Piotr pochodzi z rodziny o patriotycznych korzeniach. Jego pradziadek Franciszek Worek, który po wojnie osiadł na emigracji w Argentynie, był żołnierzem gen. Andersa. Dziadek Piotra Monia - Mirosław Worek, był wielokrotnie przesłuchiwany przez UB i wypytywany o wojenną przeszłość ojca, ale nie zawiódł pamięci taty. Zawsze trzymał z partyzantami. Babcia i prababcia wspierały też żołnierzy, którzy często gościli w domu państwa Worków. Nic dziwnego, że dwóch z trzech braci pana Piotra Monia służy ojczyźnie - są żołnierzami zawodowymi.
"Panie Boże Wszechmogący daj nam siłę i moc trwania w walce o Polskę, której poświęcamy nasze życie". Tymi słowami rozpoczyna się wiersz "Modlitwa o Wielką Polskę", który stał się tekstem pieśni NSZ. Jego autorem jest ks. biskup Henryk Strąkowski (biblista, wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego). Tekst pieśni znalazł się na tablicy upamiętniającej dowódców i żołnierzy VII Śląskiego Okręgu NSZ i osób wspomagających, którzy na Baraniej Cisieckiej spotykali się na modlitwie.
- Żołnierze Henryka Flamego nosili ryngrafy z Matką Boską Częstochowską, do której wezwanie znajduje się w treści modlitwy. Z Jasnej Góry przywoził je dla nich ks. Marszałek
- dodaje Piotr Moń.
Kpt Henryk Flame wstępuje do Wojska Polskiego w 1936 r. i zostaje pilotem 123. Eskadry 2. Pułku Lotniczego, koło Krakowa. Po wybuchu II wojny światowej zostaje dwukrotnie zestrzelony. Przebywa w obozie jenieckim. Wraca w rodzinne strony w 1940 r. Organizuje samodzielny oddział partyzancki działający w podbeskidzkich lasach, który zostaje w 1944 r. podporządkowany NSZ. W 1945 r. ujawnia się wraz z oddziałem, widząc jednak, jak postępuje nowa władza, wraca do konspiracji. Tworzy najliczniejszy oddział podziemia na Śląsku Cieszyńskim. W szczytowym okresie grupa liczy ponad 300 osób i ma na koncie ok. 340 akcji zbrojnych, m.in. 3 maja 1946 r. żołnierze opanowują uzdrowiskową Wisłę, gdzie urządzają uroczystą defiladę. Aby zlikwidować oddział "Bartka", UB organizuje prowokację z wykorzystaniem agentów.
W Starym Grodkowie na Opolszczyźnie, we wrześniu 1946 r., zostaje zabitych ok. 150 osób. (To największa tego typu operacja w powojennej Polsce, sterowana przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Członkowie podziemia antykomunistycznego nie zostają aresztowani i skazani przez sąd, lecz podstępnie zamordowani, dlatego mówi się o „Śląskim Katyniu”. Sprawcy mordu nigdy nie zostaną ukarani!). Żołnierzy zwabiło NKWD celem wyjazdu na Zachód - wysadzono ich w powietrze granatami. Sam Henryk Flame zginął zamordowany przez milicjanta w 1947 r., kilka miesięcy po tym, gdy zdecydował się ujawnić. Dodajmy - jest pochowany na cmentarzu w Czechowicach-Dziedzicach w grobie rodzinnym.
W 2019 r. IPN w Starym Grodkowie przygotuje kompleks upamiętniający śmierć bohaterów. Złożono tu m.in. szczątki 20 Żołnierzy Niezłomnych odnalezionych w czasie ekshumacji. Nigdy dotąd w Polsce nie upamiętniono jednak modlitwy Narodowych Sił Zbrojnych. Tablica na Baraniej Cisieckiej jest pierwsza.
Uroczystość została objęta patronatem m.in. dr Karola Nawrockiego, prezesa IPN, europosła Grzegorza Tobiszowskiego i posła Grzegorza Gaży z Prawa i Sprawiedliwości, samorządów Węgierskiej Górki i Milówki. Podczas uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej sylwetki kpt Flamego i jego podwładnych przedstawił Jan Kwaśniewicz, naczelnik Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa w Katowicach. W obchodach wzięli udział politycy, samorządowcy, przedstawiciele organizacji społecznych.
- Pamięć jest naszym obowiązkiem. Pamięć o bohaterach, którzy w czasie wojny walczyli o naszą ojczyznę, a po jej zakończeniu - zamiast cieszyć się upragnioną wolnością i pokojem, byli zmuszeni do życia w ukryciu, w lesie, do dalszej walki. Pamięć o kpt. Henryku Flame i wszystkich żołnierzach NSZ grupy “Bartka”, ich poświęceniu, oddaniu i tragicznej śmierci
- powiedział nam Grzegorz Tobiszowski, poseł do Parlamentu Europejskiego, członek frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów - EKR, związany z Prawem i Sprawiedliwością. - Tablica pamiątkowa przypomina nam też o tym, że modlitwa może nieść siłę i pokrzepienie nawet w tak skrajnie trudnych, wręcz beznadziejnych chwilach.
- Działania, które przyczyniają się do upamiętnienia bohaterskiej postawy Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, są bardzo ważne - mówi w rozmowie z nami poseł Grzegorz Gaża. - Dziś, kiedy łączymy się solidarnie z narodem ukraińskim, widzimy, jak ważna jest obrona własnej ojczyzny. Dzięki takim cennym inicjatywom po latach milczenia, przywracana jest Żołnierzom Wyklętym należna im pamięć i chwała. Naszą siłą jest wiara i modlitwa. Podobnie Żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych czerpali pokrzepienie z wiary w tych trudnych czasach, kiedy reżim komunistyczny skrytobójczo wymordował, skazał na kary śmierci i długoletniego więzienia tysiące polskich patriotów. Dzisiejsze upamiętnienie jest symbolem miłości do Boga i do ojczyzny. W tym miejscu na modlitwie spotykali się Żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych. W ubiegłym roku uczestniczyłem w kaplicy we mszy św. i było to dla mnie dużym przeżyciem. Dla mnie, podobnie jak dla Niezłomnych, wiara jest siłą, aby jak najlepiej służyć naszej ojczyźnie. Oni służąc Polsce, oddawali za wolność swoje życie. Pamięć o Żołnierzach Wyklętych powinna wyznaczać drogę naszej dzisiejszej wolności. Na jej fundamentach powinniśmy budować, każdego dnia silną Polskę, która nigdy nie zapomni o swoich bohaterach.
W programie obchodów, oprócz odsłonięcia tablicy pamiątkowej, znalazła się przede wszystkim msza święta odprawiona z zachowaniem ceremoniału wojskowego (towarzyszyło jej uroczyste podniesienie flagi państwowej, odśpiewanie hymnu Polski, salwy honorowe). Nabożeństwo odprawili ks. prałat Stanisław Kozieł z parafii św. Floriana w Żywcu-Zabłociu, ks. Adam Bożek, proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbego w Ciścu i ks. Władysław Nowobilski, budowniczy kościoła i pierwszy proboszcz parafii w Ciścu.