Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Sułtan na kruchym lodzie

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan spotkał się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim we Lwowie. Komentatorzy zastanawiali się, czemu spotkanie odbyło się właśnie w tym mieście, a nie w Kijowie. Być może dlatego, że ze Lwowa pochodził Muhammad Asad – żydowski konwertyta na islam i jeden z czołowych islamskich uczonych i reformatorów w XX w. Mogło to stanowić swoiste alibi dla Erdoğana przed Putinem i częścią świata islamu, która sprzyja Rosji w wojnie na Ukrainie. Takie czasy bowiem nastały dla tureckiego prezydenta, że musi bardzo uważnie patrzyć, gdzie stąpa.

Chociaż od 24 lutego pozycja Turcji dość mocno osłabła, Kijów musi rozmawiać z Ankarą. To wymóg geografii, a nie polityki. Dla Ukrainy ważne jest to, aby zakontraktowane statki ze zbożem mogły spokojnie przepływać przez rosyjską blokadę oraz cieśniny tureckie, Bosfor i Dardanele, i potem docierać do portów bliskowschodnich i afrykańskich. Jest to niezbędne dla ukraińskiego budżetu, prestiżu, a także dla utrzymania rynku w przyszłości.

Między Rosją i światem arabskim

Rosja zamierza przejąć rynki żywności w pasie śródziemnomorskim, co jest nie do przyjęcia również z naszej perspektywy. Nie można bowiem pozwolić, by to Putin decydował o tym, czy ­400–500 mln ludzi będzie miało co jeść. Tymczasem kradzione nagminnie zboże na Ukrainie odnajduje się w Iranie lub na statkach widmach, które cumują w portach w Libanie, Algierii lub Tunezji. Sprawę dodatkowo komplikuje rywalizacja pomiędzy Erdoğanem a Putinem, który wmówił dużej części opinii publicznej w Trzecim Świecie, że wojna na Ukrainie to atak ­NATO i USA na Rosję, a kryzys żywnościowy to wina Zachodu, z której to Rosja wybawi Afrykę i Bliski Wschód. Podobny pomysł wzmocnienia, poprzez kreowanie swego kraju jako niezbędnego w grze międzynarodowej, nadwątlonej pozycji w świecie muzułmańskim ma też prezydent Erdoğan, dla którego Kijów oraz Kaukaz to ostatnie polityczne „huby”, z powodu których Waszyngton jeszcze rozmawia z Ankarą. Dlatego też turecki prezydent potwierdził stanowisko Turcji z 2014 r., że dla Ankary Krym jest terenem ukraińskim. Chociaż faktycznie nic nie stoi za tą deklaracją. Turcja nie ma narzędzi wymuszenia na Rosji opuszczenia Krymu czy też zakończenia wojny.

Z perspektywy tureckiej nadchodzi czas podsumowań rządów prezydenta Erdoğana. Turecką gospodarkę dewastuje inflacja. Sytuacja byłaby jeszcze gorsza, gdyby nie dotacje z Emiratów Arabskich oraz rosyjscy turyści, którzy w liczbie około 2 mln przyjechali na tureckie plaże. Liczne są głosy, że dotychczasowa polityka turecka w dużej mierze zbankrutowała zarówno w Europie, jak i na Bliskim Wschodzie. Paryż, Ateny i Nikozja przy błogosławieństwie Waszyngtonu szykują się na wielki deal energetyczny z krajami Bliskiego Wschodu pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej. Saudyjski następca tronu Muhammad ibn Salman nie życzy sobie, aby spory francusko-tureckie czy grecko-tureckie zakłóciły wielkie inwestycje, które mogą opłacić wielkie reformy w Królestwie, a także uniezależnić Stary Kontynent od ropy i gazu z Rosji. Erdoğan, jak to miał w zwyczaju, dziś nie może straszyć europejskich polityków diasporą turecką czy muzułmańską. Dlatego też Ankara wyraża gotowość do odbudowy swoich relacji z Izraelem oraz Syrią.

Izraelski reset

Relacje izraelsko-tureckie są wielopłaszczyznowe, a po odsunięciu od władzy Binjamina Netanjahu nieznacznie się poprawiły. Jednak tu nie chodzi o kwestie charakterologiczne obu przywódców, które utrudniały porozumienie. Z perspektywy izraelskiej Turcja to wrota do Syrii i Iranu. To stamtąd izraelskie służby przez dekady prowadziły obserwacje reżimu ajatollahów. Turcja jako państwo świeckie i niearabskie była wręcz kluczowym sojusznikiem dla Izraela w regionie. Do czasu gdy Erdoğan rozpoczął „projekt neoosmański”, do czego wykorzystał wsparcie dla sprawy palestyńskiej, aby zyskać poparcie wśród Arabów, tradycyjnie bardzo sceptycznych wobec Turków, którzy rządzili Bliskim Wschodem żelazną pięścią, terrorem i głodem przez 400 lat, doprowadzając przy tym świat arabski do cywilizacyjnej zapaści i biedy, z których do dziś nie może się on otrząsnąć. Niemniej wsparcie dla Palestyny, a szczególnie dla Hamasu, było dla Izraela niczym czerwona płachta na byka, a zaangażowanie Turcji po stronie Bractwa Muzułmańskiego w Syrii, Libii i Egipcie faktycznie skłóciło Ankarę ze wszystkimi krajami regionu poza Katarem.

Reset izraelsko-turecki martwi oczywiście skrajne ugrupowania takie jak Hamas oraz ich zwolenników w świecie arabskim, którzy znów żałują, że zaufali materiałom propagandowym z tureckich mediów społecznościowych mówiącym o tym, że Turcy pomogą im odzyskać Al-Quds (Jerozolimę), a także że projekt Kemala Atattürka sprzed 100 lat, który zerwał z islamem i utworzył nowoczesne państwo i naród turecki, został wstrzymany. Ten reset niepokoi również Teheran, albowiem poprzez Izrael Turcja ma możliwość zbliżenia ze Stanami Zjednoczonymi, które zawsze mogą zrehabilitować Erdoğana lub jego następcę. A to oznacza dla reżimu ajatollahów potężne zagrożenie na ich granicy zachodniej, którego może nie zrównoważyć zacieśnienie się więzów Teheranu z Moskwą.

Porozumienie z Asadem

Najnowsze wieści z Ankary i Damaszku wskazują, że niedługo może dojść do rozmów tureckiego prezydenta Recepa Erdoğana z syryjskim prezydentem Baszszarem al-Asadem. Byłoby to przełomowe wydarzenie, albowiem od początku wojny w Syrii w 2011 r. Turcja wspierała opozycję antyreżimową oraz liczne grupy islamskie, które walczyły z armią rządową i sojusznikami Asada – Rosją, Iranem i szyickim Hezbollahem. Komunikaty o politycznej odwilży pomiędzy Turcją i Syrią nie zatrzymały starć w północnej Syrii. Turcja wciąż kontroluje syryjską prowincję Idlib, w której mieszka wielka liczba weteranów wojen z Asadem wraz z licznymi rodzinami. Wielu z tych weteranów to dawni żołnierze ISIS lub Al-Kaidy. Wraz z zapowiadaną turecką ofensywą na Kurdów w Syrii wzmogły się też starcia protureckich bojówek z Idlib z armią syryjską na północ od Aleppo.

Historyczne relacje Turcji i Syrii w XX w. były zawsze pełne nieufności. W 1939 r. kontrolujący Syrię Francuzi przekazali starożytną Antiochię Turkom, aby odciągnąć Ankarę od politycznego sojuszu z Hitlerem. Syria nigdy nie uznała straty tego terytorium. Wraz z nastaniem zimnej wojny Turcja została członkiem NATO, a Syria była najlepszym sojusznikiem ZSRS. Syria wspierała Kurdów tureckich. Organizowała przy pomocy ZSRS obozy szkoleniowe dla kurdyjskich bojowników w Dolinie Beka w Libanie. Turcja natomiast była bliskim sojusznikiem Izraela. Wrogość pomiędzy Ankarą i Damaszkiem potęgowała też kwestia wody. Eufrat, nad którym rodziły się najstarsze cywilizacje, przepływa przez Irak, Syrię i Turcję i jest stałym tematem konfliktów pomiędzy tymi krajami, co jest potęgowane przez zmiany klimatyczne.

Na początku XXI w. relacje pomiędzy Turcją i Syrią uległy jednak poprawie. Nowi przywódcy, Erdoğan i Asad, znaleźli wspólny język, a nawet osobiście się zaprzyjaźnili. W 2008 r. Turcja mediowała pomiędzy Izraelem i Syrią w sprawie traktatu pokojowego. Jednak wraz z nastaniem wojny domowej w Syrii relacje pomiędzy krajami stały się niemalże wojenne. Turcja wspierała i finansowała opozycję antyreżimową. Aleppo, jedno z najstarszych miast świata oraz serce przemysłowe i kulturalne, zostało doszczętnie obrabowane przez protureckie milicje, a liczne zabytki, jak i elementy infrastruktury przemysłowej oraz wiele towarów zostało wywiezionych do Turcji.

Powrót do rozmów po prawie 11 latach wojny nie cieszy wszystkich w regionie. Mieszkańcy Idlib protestują przeciwko rozmowom z syryjskim reżimem. Wiadomo, że normalizacja stosunków musi być związana z wycofaniem się Turcji ze wszystkich obszarów zajętych po 2011 r. A to może oznaczać kolejny, wielomilionowy kryzys uchodźczy, który może dotknąć Europę, wszak zarówno rebelianci, jak i islamiści wiedzą, że jeśli znów znajdą się pod rządami Asada, czeka ich śmierć.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Paweł Rakowski