Internet i media społecznościowe nieustannie zasypywane są prorosyjskimi komentarzami głównie z profili, którymi zarządzają ruskie trolle internetowe. – W Polsce obserwujemy bardzo dużą aktywizację kont trolli, które wcześniej zajmowały się powielaniem fake newsów na temat pandemii COVID-19, a dziś szerzą narrację antyukraińską i jednocześnie prorosyjską – mówi „Gazecie Polskiej Codziennie” minister Adam Andruszkiewicz.
W Polsce od lat obserwujemy szczegółowo przygotowane ataki dezinformacyjne, których znaczna część inspirowana jest z Rosji. Przypomnijmy chociażby fake newsy produkowane i masowo powielane w internecie na temat kornika drukarza w Puszczy Białowieskiej, wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji czy w sprawie szczepień przeciwko COVID-19 i przebiegu pandemii. Dzisiaj głównym zajęciem rosyjskich trolli internetowych w polskim internecie jest przekonywanie opinii publicznej, że pomoc Ukrainie nam się nie opłaci, i podsycanie antyukraińskich nastrojów. Dodatkowo przy każdej możliwej okazji atakowany jest rząd Zjednoczonej Prawicy, a nawet spółki skarbu państwa.
Na ostatni weekend zaplanowana była akcja „Blokujemy Orlen”, której organizatorami mieli być obywatele niezadowoleni z wysokich cen paliw. Po wnikliwej analizie okazało się, że osoby wymienione w mediach społecznościowych jako organizatorzy protestu najprawdopodobniej w ogóle nie istnieją, a ich zdjęcia i dane zostały wygenerowane automatycznie za pomocą jednej ze stron internetowych. Z kolei eksperci z Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych (IBIMS) w specjalnej ekspertyzie podkreślili, że jeśli chodzi o temat blokady Orlenu, dostrzeżono „półmechaniczne działania dystrybucyjne”. „Oznacza to, że ktoś specjalnie i z premedytacją rozsiewał informacje o proteście w celu duplikacji podobnych wydarzeń w innych częściach kraju” – napisano w analizie. Wskazano też, że za tymi atakami stoją te same grupy, które rozsiewały w internecie propagandę antyszczepionkową.
W ostatnich dniach trolle ponownie zajęły się tematem budowy zapory na granicy polsko-białoruskiej. Tym razem kolportowany jest fake news o rzekomym osuszaniu terenów wokół powstającego płotu. „Informujemy, po raz kolejny, że w związku z budową bariery na granicy polsko-białoruskiej nie będą osuszane żadne tereny! Nie było nigdy takich planów! Osoby i grupy, które wymyślają tego typu bzdury, uderzają w inwestycję strategiczną dla bezpieczeństwa Polski” – zdementowała doniesienia Straż Graniczna na swoim profilu na Twitterze.
Warto też przypomnieć ostatnie zamieszanie wokół transferu polskiego piłkarza Macieja Rybusa, który podpisał umowę ze Spartakiem Moskwa. Wielu ekspertów od piłki ostro skomentowało wybór zawodnika. Jednym z nich był dziennikarz sportowy Krzysztof Stanowski, który za swój wpis w mediach społecznościowych dotyczący Rybusa został skrytykowany przez grupę użytkowników sieci. Po analizie treści udostępnianych przez nich można zauważyć, że nagminnie pojawiają się tam posty antyszczepionkowe, antyukraińskie i prorosyjskie.
O szerzenie dezinformacji przez rosyjskie trolle "Gazeta Polska Codziennie" spytała Adama Andruszkiewicza, byłego wiceministra cyfryzacji, a obecnie sekretarza stanu w KPRM. – Tego typu ataki rosyjskich trolli nie są prowadzone tylko w polskim internecie. To jest zjawisko europejskie, a nawet światowe. W Polsce obserwujemy bardzo dużą aktywizację tych kont trolli, które wcześniej zajmowały się powielaniem fake newsów na temat pandemii COVID-19, a dziś szerzą narrację antyukraińską i jednocześnie prorosyjską. Często też te same konta wspierają postulaty wysuwane przez Konfederację – wskazuje minister Andruszkiewicz. – Jest to spory problem, z którym nieustannie walczymy. W Państwowym Instytucie Badawczym NASK powołana została specjalna komórka do spraw walki z dezinformacją. Jej zadaniem jest doprowadzenie do zamykania profili trolli internetowych. Niestety, portale społecznościowe często bronią się tym, że te konta nie łamią polskiego prawa. Wobec tego walka o ich wyłączenie jest często niełatwa – mówi „Codziennej” minister.