Drugi raz w życiu przeżywam święta w cieniu wojny. Pierwszy raz był w stanie wojennym, gdy Moskwa rękami polskich zdrajców wytoczyła wojnę Polakom. I dziś, gdy bezpośrednią wojnę wytoczyła Ukrainie – wojnę totalną, w której nie oszczędza się ani kobiet, ani dzieci, a celem jest unicestwienie znacznej części narodu.
Trudno w takiej sytuacji życzyć spokojnych świąt, gdy pokoju przecież nie ma. Trzeba jednak wierzyć, że zło zostanie pokonane – bo ono zawsze przegrywa. I choć często wydaje się potężne, nigdy nie jest tak silne jak dobro. I choć często brakuje nam w to wiary, ostatecznie musi ono ustąpić przed dobrem, tak jak noc ustępuje przed dniem. Ta noc przeminie – moskiewskie imperium runie. Ukraińcy już pokazali, że nie jest niezwyciężone. Teraz my musimy pokazać, że potrafimy ich wesprzeć – w interesie wolnego świata i własnym. Bo dziś wsparcie dla Ukrainy to nie tylko kwestia odruchu serca, ale walki o bezpieczeństwo Polski. I życzę wszystkim odpowiedzialnym za nasze losy, żeby to dobrze zrozumieli. Nasze środowisko jest tu przykładem – po raz kolejny w czasie próby nie zawiedliśmy i pokazaliśmy pełną solidarność z walczącą Ukrainą.