Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Słabość niesie wojny

Znam niewiele przypadków, gdy słabszy kraj napadał na silniejszy. Zwykle wojny wybuchają dlatego, że agresor jest na tyle pewny wygranej, by nie obawiać się wielkich strat. Oczywiście praktyka bywa różna. Czasem agresor przeceni swoje siły, a niekiedy nie doceni oporu napadniętego.

Generalnie rzecz biorąc, większość wojen, które udało się powstrzymać, została zatrzymana dlatego, że potencjalna ofiara napadu wykazała odpowiednią determinację do obrony. Sama niezłomność to jednak mało. Trzeba mieć jeszcze odpowiednie środki do obrony. Są nimi na pewno własna armia oraz system sojuszy. Najbardziej agresywne imperium świata, jakim był Związek Sowiecki, nie zdecydowało się na napad na żaden z krajów NATO, bo były one powiązane wiarygodnym systemem koalicji. To właśnie determinacja do obrony swoich członków powstrzymała Moskwę przez agresją. Takiego zdecydowania zabrakło krajom Europy Zachodniej w 1939 roku. Efektem wiarołomności była II wojna światowa. Niemcy nie były taką potęgą, żeby nie obawiać się oporu Zachodu. Uderzyły na Polskę, gdy były pewne, że tego przeciwstawienia się nie będzie. Co więcej, musiały sobie jeszcze zapewnić pomoc Sowietów. Sowieci, mimo umowy z Niemcami, chcieli się upewnić, że Francja i Anglia nie zaangażują się w wojnę. Weszli, gdy było to już oczywiste.

Sytuacja się powtarza. Rosja ma ogromną przewagę militarną nad Ukrainą, ale nie na tyle dużą, by nie obawiać się poważnych strat. Ale Moskwa jeszcze bardziej boi się reakcji Zachodu. Realne sankcje ekonomiczne mogą Kreml odwieść od wojny. Jeszcze bardziej może jednak zniechęcić pomoc choćby w postaci sprzętu. Moim zdaniem Rosja nie zdecyduje się na atak na Ukrainę, jeżeli stacjonowałyby tam, choćby w Kijowie, jakieś większe jednostki NATO-wskie. To jest dokładnie odwrotność tego, co proponuje Moskwa. 

Za każdym razem, kiedy Moskwa grozi wojną, trzeba zwiększać gotowość do obrony wolnego świata i za same groźby karać Rosję sankcjami. Ten sposób myślenia dotrze do Władimira Putina. Wszystko inne to wielkie ryzyko wojny, nie tylko na Ukrainie. 

Wydatki wojenne Rosji są dziesięciokrotnie mniejsze niż USA. Policzywszy wydatki wszystkich krajów NATO, Moskwa wydaje tylko kilka procent tego co Sojusz. Potencjał ludności jest podobny. Gospodarczy również. Nie ma żadnego powodu, by bać się Rosji, jeżeli działa się stanowczo i solidarnie. A jednak dzisiaj Rosji trzeba się obawiać. Trzeba jej się obawiać, gdy wykazuje się słabość, a słabość widać od czasu objęcia rządów przez Joego Bidena. USA utraciły część swojego autorytetu i po prostu Moskwa przestała się bać. To tworzy realne zagrożenie. Słabość jest zawsze zarzewiem wojny. 
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz Sakiewicz