Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

​Prezes IPN: negowanie terminu „ludobójstwo” prowadzi donikąd

Uważam, że polski parlament musi przyjąć uchwałę związaną z 70. rocznicą zbrodni wołyńskiej, ponieważ takiego rodzaju dokumenty Sejm tradycyjnie przyjmuje w rocznice ważnych wydarzeń historycznych – mówi prezes IPN dr Łukasz Kamiński w wywiadzie dla

Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Uważam, że polski parlament musi przyjąć uchwałę związaną z 70. rocznicą zbrodni wołyńskiej, ponieważ takiego rodzaju dokumenty Sejm tradycyjnie przyjmuje w rocznice ważnych wydarzeń historycznych – mówi prezes IPN dr Łukasz Kamiński w wywiadzie dla narodowej agencji informacyjnej Ukrainy „Ukrinform”.
 
W polskim Sejmie zarejestrowano kilka projektów uchwał zgłoszonych przez kilka partii odnośnie ustanowienia 11 lipca „Dniem pamięci martyrologii kresowian”. Część z tych projektów jest dosyć ostra, inne są bardziej umiarkowane. Na ich podstawie w Sejmie powinien być przygotowany jeden projekt, który przygotowuje Komisja Kultury i Środków Przekazu, a swoje rekomendacje do tekstu dokumentu ma również przekazać Instytut Pamięci Narodowej. Jakie według Pana tezy muszą się pojawić w wariancie końcowym dokumentu?
Rzeczywiście Sejm i Senat poprosiły nas (razem z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa) o przygotowanie takich rekomendacji. Uważam, że polski parlament musi przyjąć uchwałę związaną z 70.rocznicą zbrodni wołyńskiej, ponieważ takiego rodzaju dokumenty Sejm tradycyjnie przyjmuje w rocznice ważnych wydarzeń historycznych.
Temat ten wywołuje napięcie w Polsce, ponieważ są pewne oczekiwania ze strony środowisk, które reprezentują świadków tej zbrodni lub potomków ofiar. Oprócz tego temat ten jest dosyć delikatny na szczeblu stosunków ukraińsko-polskich.
Jestem przekonany, że można przygotować taką uchwałę, która, z jednej strony, weźmie pod uwagę potrzebę uhonorowania ofiar, a z drugiej - nie pogorszy dobrych ukraińsko-polskich stosunków.
Dobrą oznaką tej uchwały będą słowa o należnym upamiętnianiu ofiar, a także o tym, że za zbrodnię wołyńską nie odpowiada cały naród ukraiński, a nurt polityczny o skrajnie nacjonalistycznych poglądach - OUN i UPA. Należy również wspomnieć i o tych Ukraińcach, którzy często pod groźbą utraty czy nawet tracąc swoje życie, ratowali swoich polskich sąsiadów.
 
Co może być największą przeszkodą podczas przygotowania takiej uchwały?
Głównym elementem wzajemnego nieporozumienia między stronami może być słowo „ludobójstwo”. O ile wiem, w Ukrainie rozumie się je i interpretuje trochę inaczej niż w Polsce. W Ukrainie słowo „ludobójstwo” wiąże się ogólnie z walką o uznanie za ludobójstwo Wielkiego Głodu, który był wydarzeniem o wiele większej skali niż zbrodnia wołyńska.
Natomiast strona polska patrzy na tę kwestię przez pryzmat kategorii i prawnych. Z jednej strony, mamy konwencję ONZ z 1948 roku, a z drugiej - polski Kodeks Karny, który trochę szerzej niż konwencja ONZ wyznacza pojęcie „ludobójstwa”. Na przykład, dużą liczbę śledztw w sprawie zbrodni wołyńskiej Instytut Pamięci Narodowej prowadzi w oparciu o artykuły Kodeksu Karnego o ludobójstwie.
Próby negowania terminu „ludobójstwo” poprzez tworzenie przez niektórych historyków własnych definicji tego słowa prowadzą donikąd. Jeśli zamiast trzymać się ustalonych definicji prawnych będziemy tworzyć własne pojęcia, nigdy nie dojdziemy do porozumienia.
 
Czyli w uchwale tej powinno być według Pana określenie „ludobójstwo”?
Tak właśnie uważam.
 
Jeśli byłby wybór między polską uchwałą ze wszystkimi określeniami, które satysfakcjonują stronę polską, albo wspólnym polsko-ukraińskim dokumentem z trochę bardziej umiarkowaną treścią, to na którym wariancie trzeba by było się oprzeć?
Pamiętamy 2003 rok (60. rocznica zbrodni wołyńskiej), kiedy do ostatniej chwili prowadzono rokowania i oba parlamenty przyjęły wspólną uchwałę. Potomkowie polskich ofiar zbrodni wołyńskiej uznali, że uchwała ta była bardzo ogólna i było w niej zbyt wiele eufemizmów. Często tak wychodzi właśnie dlatego, że strony szukają kompromisu.
Nie bałbym się tego, że tylko polski Sejm przyjmie uchwałę. Prowadząc skomplikowany dialog, nie powinniśmy unikać otwartej rozmowy o występujących różnicach poglądów. Musimy dążyć również do tego, by była zgoda na poziomie faktów. Każda ucieczka od prawdy i faktów, nawet gdy daje tymczasowy sukces pod postacią wspólnej deklaracji, doprowadzi do tego, że zgoda ta nie będzie prawdziwa. Zawsze będą powracały pytania, które poddadzą w wątpliwość to, co udało się osiągnąć. I to jest jedną z przyczyn tego, że próby pojednania z 2003 roku nie przyniosły spodziewanych efektów. Wtedy na szczeblu politycznym, w szczególności na szczeblu prezydentów, zabrzmiały ważne słowa i deklaracje, ale po 10 latach widzimy, że prawdziwej zgody między stronami nie było.
Jestem przekonany, że nie będzie nic złego w tym, że 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej strony ukraińska i polska uczczą oddzielnie. Warto jest najpierw przeprowadzić polsko-polskie i ukraińsko-ukraińskie dyskusje o tych wydarzeniach, a potem wrócić do rokowań polsko-ukraińskich. Właśnie przykład różnych projektów uchwał w Sejmie pokazuje, że nawet w Polsce nie ma wspólnego stanowiska wobec tych wydarzeń, występują różne poglądy polityków czy historyków, i to wywołuje znaczne napięcie.
 

 



Źródło: niezalezna.pl

nn