"Wyraźnie widać, że niewielka część polityków Porozumienia wprost zmierzała do obalenia rządu. Inni nie chcieli w tym uczestniczyć, więc pozostali w Zjednoczonej Prawicy. Ci posłowie kierują się rozsądkiem i dobrem Polski, a inni osobistymi ambicjami. Nie mam na to dowodów, ale mówi się w sejmowych kuluarach, że Jarosław Gowin chciał być marszałkiem Sejmu, premierem, a może nawet prezydentem. Na to ostatnie wskazywało jego zachowanie przed wyborami prezydenckimi. Oczywiście jego zwycięstwo w wyborach prezydenckich byłoby całkowicie nierealne, ale ambicje często są oparte na mrzonkach" - mówi Marek Suski, poseł sprawozdawca ustawy medialnej, w rozmowie z redaktorem naczelnym "Gazety Polskiej" Tomaszem Sakiewiczem.
W jakim celu powstała ustawa medialna? Chodzi o to, żeby zaszkodzić telewizji TVN?
Ustawa ta ma przede wszystkim chronić polski rynek medialny przed wrogimi przejęciami, które mogą nastąpić ze strony krajów, które niekoniecznie dobrze życzą Polsce. Pamiętajmy, że całkiem niedawno miały miejsce poważne ataki hakerskie, włamania na konta ministrów, posłów. Wyprowadzono ważne dane i opublikowano je na rosyjskich portalach. Są państwa, które zezwoliły na działalność telewizji Russia Today u siebie, i mają z nią ogromne kłopoty. W Stanach Zjednoczonych mówi się, że wpływała ona na wyniki wyborów prezydenckich. Z kolei w Wielkiej Brytanii prowadzone są liczne postępowania przeciwko tej telewizji, która dopuszcza się manipulacji i kłamstw. Nie chcemy, żeby Polska również znalazła się w takiej sytuacji. Polskie prawo zabezpieczy przed wrogimi przejęciami polskich mediów z udziałem zagranicznym, które w przeciwnym razie mogłyby zostać sprzedane. Zaobserwowaliśmy duży ruch na rynku medialnym w ostatnim czasie. Stąd to zabezpieczenie. Należy pamiętać, że przy zakupie pewnej telewizji jedna z firm amerykańskich ominęła polskie prawo, doskonale wiedząc, że dopuszczalne jest tylko 49 proc. udziału zagranicznego, który pochodzi spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego. To prawo obowiązuje od wielu lat, jednak było ono napisane z wiarą w dobre intencje zagranicznych inwestorów. Ta wiara okazała się naiwna. Możliwe, że wierzono wówczas, iż wszyscy będą grali fair. Być może były inne przyczyny, może prawo kształtowano pod tworzenie konkretnych mediów, których kapitał pochodził z różnych źródeł. Wiadomo, że wiele działań gospodarczych, w tym w obszarze mediów, było dokonywanych przez komunistyczne służby specjalne. Niektórzy ludzie, strojący się dziś w piórka obrońców wolności słowa, w czasach, kiedy rządzili, robili wszystko, żeby tej wolności nie było. Próbują się podszywać pod przyjaciół USA. Spór o kształt naszej demokracji w Polsce trwa od Okrągłego Stołu, kiedy postkomuniści dogadali się z częścią elit Solidarności. Później dowiedzieliśmy się, że wśród tych elit było wielu figurantów, którzy chodzili na pasku komuny. Załatwili sobie bezkarność, która trwała do niedawna. Gdy PiS zaczął walczyć z tą ogromną niesprawiedliwością i realnie dążyć do przywrócenia elementarnych zasad, nastąpił ogromny atak. Ci ludzie, tracąc wpływy i pieniądze, podejmują różne inicjatywy, których celem jest obalenie demokratycznie wybranego rządu. Złość po tamtej stronie jest ogromna, a że jest tam wielu złych ludzi, nawet jeszcze tych, którzy do niedawna szli na pasku Rosji, to walka przeciw nim o uczciwą Polskę jest z ich strony wyjątkowo bezwzględna. Można powiedzieć, że ta ustawa jest sprytnie wykorzystywana przez nich do tej walki.
Nie będzie można obejść tej ustawy, przesuwając kapitały do podmiotów słupów?
Na pewno będą próbowali, ale prawo będzie bardziej precyzyjne. Gdyby nie było nowelizacji uszczelniającej prawo, można by sprzedać udziały czy akcje mediów np. Rosjanom. Wtedy powstałby jawny konglomerat dawnych służb. Dlatego tak ważna jest ochrona polskiego rynku. W innych krajach europejskich istnieje taka ochrona, w niektórych nawet bardziej restrykcyjna, choćby we Francji. Tymczasem są w Polsce tacy, którzy uważają, że Francuzi mają cenną kulturę, więc mogą tworzyć takie prawo, a Polska pewnie jej nie ma. My jednak uważamy, że Polska jest najważniejsza, a w osiągnięciach kulturalnych nie mamy powodów do kompleksów. Nie jesteśmy gorsi od Francuzów czy Niemców i także mamy prawo do obrony polskich interesów.
Krótko przed głosowaniem nad tą ustawą doszło do poważnej zmiany w rządzie. Odwołano wicepremiera, szefa partii koalicyjnej. Niektórzy twierdzili, że Zjednoczona Prawica straciła większość. Inni twierdzą z kolei, że właśnie dzięki zmianom większość została zachowana, ponieważ w partii Jarosława Gowina nastąpił bunt.
Były wicepremier i były nasz kolega, który obecnie jest głównym opozycjonistą wobec Prawa i Sprawiedliwości, zapowiedział, że nie poprze zmian w Polskim Ładzie. Opracowaliśmy wielki program rozwoju Polski i jeżeli wicepremier polskiego rządu nie popiera tak kluczowego programu odbudowy polskiej gospodarki, to jest to niedopuszczalne i nie może on być dłużej wicepremierem. To odwołanie jest naturalne. Nawet część odpowiedzialnych za losy Polski posłów z partii Gowina postanowiło nie opuszczać Zjednoczonej Prawicy.
Chyba każdy się spodziewał, że Jarosław Gowin w końcu zostanie odwołany.
Były z nim prowadzone rozmowy. Niestety, nieskuteczne. Zatem uznaliśmy, że wicepremier Gowin nie może pozostać w rządzie.
Jak jego odwołanie wpłynęło na sytuację koalicji? Jak wpłynęło na głosowanie nad ustawą medialną?
Wyraźnie widać, że niewielka część polityków Porozumienia wprost zmierzała do obalenia rządu. Inni nie chcieli w tym uczestniczyć, więc pozostali w Zjednoczonej Prawicy. Ci posłowie kierują się rozsądkiem i dobrem Polski, a inni osobistymi ambicjami. Nie mam na to dowodów, ale mówi się w sejmowych kuluarach, że Jarosław Gowin chciał być marszałkiem Sejmu, premierem, a może nawet prezydentem. Na to ostatnie wskazywało jego zachowanie przed wyborami prezydenckimi. Oczywiście jego zwycięstwo w wyborach prezydenckich byłoby całkowicie nierealne, ale ambicje często są oparte na mrzonkach.
Miał szansę zostać marszałkiem Sejmu?
Nie, chociaż prowadził rozmowy z różnymi podmiotami. Mówili o tym sami przedstawiciele innych partii. Przez jednych nawet został wyśmiany. Jarosław Gowin dotychczas mówił o tym niechętnie, ale teraz przyznał, że rozmawiał z opozycją o obaleniu rządu. Gdyby to wiązało się tylko z koniecznością zawarcia sojuszu Konfederacji z Platformą Obywatelską, to mogłoby się to im udać. Konfederacja jednak nie chciała się zgodzić na sojusz ze skrajną lewicą. To byłoby samobójstwo konfederatów. W Sejmie widoczny jest od jakiegoś czasu sojusz części posłów Konfederacji z Platformą. Często idą ramię w ramię. Być może w jakiś sposób wpływa na to zagranica. Po czynach widać, że coś w tym jest. Chociaż dla Konfederacji i dla PO otwarte mówienie o tym sojuszu jest bardzo niezręczne.
Mam wrażenie, że z kolei elektorat Platformy może wybaczyć wszystko poza przegraną. Jej wyborcy już przyzwyczaili się do bezideowości i założenia, że chodzi tylko o obalenie rządu PiS. W Konfederacji natomiast można znaleźć ludzi ideowych, którzy widzą ten sojusz i przeżywają wielkie rozczarowanie z tego powodu.
To prawda. Uważam jednak, że elektorat PO nie przyzwyczaił się do bezideowości. On zawsze był bezideowy. To partia interesów, korporacja różnych grup, układów, również przestępczych. Nie bez powodu najwyższe poparcie dla tej partii odnotowuje się w więzieniach. Jeśli chodzi o Konfederację, to rzeczywiście część jej polityków i wyborców nie zaakceptuje sojuszu z Niemcami za pośrednictwem PO. A co do PO, to widać, że ma taki sojusz z Niemcami. Konfederacja musi więc utrzymywać te układy z PO w tajemnicy, żeby nie stracić głosów.
Niektóre media związane z Konfederacją jawnie wspierały Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich. Próbują i dziś przekonać swoje środowisko, że z nienawiści do PiS można zawrzeć sojusz z Platformą.
To próba dorobienia ideologii, ale tak naprawdę w tych działaniach chodzi o służenie pewnym interesom. Wśród konfederatów są patrioci, którzy nie dadzą się na to nabrać. Być może jakaś grupa da się w to wciągnąć, ale myślę, że o tych konszachtach z PO trzeba głośno mówić. Sojusz z Platformą to zabezpieczanie niemieckich interesów w Polsce.
A Niemcy coraz śmielej zerkają w stronę Rosji…
Nie tylko zerkają. Prowadzą wspólne interesy. Przekonują, że to tylko interesy gospodarcze. Tak mówią o Nord Stream 2, ale pomijany jest fakt, że to umożliwia Rosji szantażowanie gazem całego środkowoeuropejskiego regionu. Co istotne, oznacza to też dostarczanie pieniędzy na rosyjskie zbrojenia. To nie jest tylko biznes.
Wróćmy do sytuacji sejmowej. PiS ma 227 posłów – jeśli ktoś z nich nie będzie na urlopie w czasie ważnego głosowania. Jest też dwóch posłów niezależnych współpracujących przy wielu ustawach, a także porozumienie z Pawłem Kukizem. W sumie pięciu dodatkowych posłów. Daje to kruchą większość. Mimo to opozycja chce odwołać marszałek Elżbietę Witek. Mają szanse?
Być może to powrót do nierealnego pomysłu powołania Jarosława Gowina na marszałka. Wiadomo jednak, że to całkowicie niewykonalne. My w tej sytuacji musimy mieć stuprocentową mobilizację w klubie. Co do głosowania w sprawie odroczenia obrad, Paweł Kukiz i jego posłowie po prostu się pomylili i potrzebna była zgodna z regulaminem reasumpcja, którą wygraliśmy.
Nie było tu jakichś dodatkowych targów?
Nie.
PiS obiecał kilka tygodni temu środowisku Pawła Kukiza pewne zmiany ustawowe, a Kukiz zapewnił poparcie Polskiego Ładu. Jak ma wyglądać realizacja tych zobowiązań?
Wszystko będzie omawiane. Toczą się rozmowy, ale oczywiście nie przy kamerach. Mnie osobiście bardzo podoba się promowany przez Pawła Kukiza pomysł wprowadzenia sędziów pokoju.
Czy jest szansa, że do Zjednoczonej Prawicy dołączą kolejni posłowie?
Każdy poseł, który będzie chciał wesprzeć dobre rozwiązania dla Polski, jest mile widziany. Bez wątpienia jest taka szansa. Przypomnę, że niektórzy opozycyjni posłowie wyciągnęli karty w czasie głosowania nad reasumpcją. Opozycja próbowała zerwać kworum, niesłusznie podważając legalność reasumpcji, i to im się nie udało. Oznacza to, że opozycja nie ma większości. A składanie wniosków do prokuratury na panią marszałek Sejmu to nieudolna próba ratowania ich wizerunku. Przegrali z kretesem, chociaż już wykrzykiwali: „Rząd do dymisji!”. Chcą dać jakiś sygnał elektoratowi, że choć są nieskuteczni, jednak jeszcze istnieją. Co prawda jest to działanie żałosne, ale skoro nic im nie wychodzi, to chociaż postraszą. W głosowaniu wzięło udział 231 posłów, więc mieliśmy większość bezwzględną.
Część wyborców PiS uważa, że koalicja tak naprawdę zyskała na odwołaniu Jarosława Gowina.
Można to oceniać w ten sposób. Część posłów bowiem jednoznacznie opowiedziała się po naszej stronie. Gowin mówił, że ma kilkunastu posłów. Ostatecznie kilku odeszło wcześniej z Adamem Bielanem, inni zrobili to teraz. Z Jarosławem Gowinem zostały trzy osoby. A po odejściu na ich twarzach nie było widać entuzjazmu. Ta grupa również może stopnieć, mogą pójść w różnych kierunkach. A co do samego Gowina, to słusznie zauważył Marek Sawicki z PSL, że jego wartość na scenie politycznej bardzo się zmniejszyła. Gdyby odszedł sam i wyprowadził sporą grupę, gdyby doprowadził do upadku koalicji rządowej, wtedy byłby ważnym podmiotem. Został jednak wyrzucony, a za nim nie poszła większa grupa. W związku z tym jego wartość polityczna spadła prawie do zera. Nie jest języczkiem u wagi, a raczej zmienił się w tzw. plankton polityczny.
Czy grożą nam wcześniejsze wybory?
Zawsze jest takie zagrożenie, ale ta groźba nie jest zbyt wielka. Przypuszczam, że doczekamy do konstytucyjnego terminu wyborów, choć nigdy nie można mieć pewności, czy coś się nie wydarzy. Nie mamy pomysłu, by organizować przedterminowe wybory. Jest też groźba powrotu Tuska do władzy, dla którego kończy się praca za granicą, a być może otrzymał zadanie zmiany sytuacji w Polsce i powrotu polityki uległości wobec Niemiec. Nie możemy do tego dopuścić, dlatego trzeba realizować Polski Ład. Pamiętajmy, że drużyna Tuska zapowiadała, iż wycofa zmiany wprowadzone przez PiS. Chęć likwidacji wszystkich ważnych dla Polski dokonań jest po tamtej stronie ogromna. Ich powrót do władzy nieuchronnie doprowadzi do powrotu różnych mafii vatowskich, paliwowych i innych. To byłby przestępczy i niemiecko-rosyjski ład w Polsce. Zapowiedzieli odstąpienie od wielu inwestycji. Przekop mierzei czy CPK pewnie zostałyby zatrzymane. Likwidacja CBA, IPN, TVP itd. Nie chodzi tylko o to, żeby było tak jak było, ale byłoby znacznie gorzej.
Donald Tusk jednak nie był widoczny w czasie sejmowej awantury o ustawę medialną. Możliwe, że szybko wypali się w polskiej polityce. Nie radzi sobie, gdy nie ma wsparcia niemal wszystkich mediów.
Odnoszę wrażenie, że jest wypalony od dłuższego czasu. Po powrocie szybko udał się na urlop, by się nie zaorać. Jego bateria jest raczej na wyczerpaniu. Tylko chwilowe podgrzanie baterii powoduje, że zapala mu się lampka, która jednak szybko miga i gaśnie. Jedno w tym wszystkim jest pocieszające. Donald Tusk nie jest osobą nadmiernie pracowitą. Widać, że po prostu nie chce mu się orać, woli haratać w gałę.
Jak ostatnie wydarzenia wpłyną na stosunki polsko-amerykańskie?
Amerykanie doskonale zdają sobie sprawę, że ich firma obeszła polskie prawo. Oczywiście bronią swoich interesów na całym świecie, również w Polsce. Gdyby nasza opozycja brała przykład z Amerykanów, to na pewno nie stawałaby ani po stronie Czechów w sporze o Turów, ani po stronie Niemiec w sporze z TSUE. Powinni stanąć po stronie Polski, także w sprawie TVN. Amerykanie natomiast bronią swoich interesów, co jest naturalne. W interesie USA na pewno jest sojusz z Polską w ramach NATO, współpraca z Polską, bo to współpraca z najsilniejszym krajem w regionie. Z punktu widzenia USA rezygnacja z tego sojuszu byłaby całkowicie nieracjonalna. A przecież Amerykanie są racjonalni i nie będą rozbijać NATO z powodu jakiejś telewizji w Polsce. Warto pamiętać, że Discovery, czyli obecny właściciel TVN, odnotował w ostatnim czasie znaczne straty finansowe. Może więc chcieć wycofać się z TVN, ponieważ wiele wskazuje na to, że nie jest to udana inwestycja. Oczywiście ta telewizja nie zniknie. Ustawa nie zakazuje jej nadawania. Powtórzę, jest to ochrona polskiego rynku przed wrogimi przejęciami. To prawo ma charakter stricte gospodarczy. Pamiętajmy, co działo się za poprzednich rządów, kiedy wyrzucano dziennikarzy, przejmowano gazety, za pomocą służb specjalnych odbierano dziennikarzom laptopy. Te same środowiska dziś uważają się za obrońców wolności słowa. Jednocześnie zbierają podpisy, żeby zlikwidować TVP. To oczywista polityczna hipokryzja.