Duży męski płaszcz, torbę podróżną, koszulę ze spinkami i kilka par butów były wśród rzeczy znalezionych przez polskich prokuratorów we wraku tupolewa 2,5 roku po katastrofie - informuje RMF FM. Rodziny ofiar oburza fakt, że tak duże przedmioty znaleziono we wraku samolotu dopiero teraz. O odnalezieniu rzeczy jako pierwsza informowała "Gazeta Polska Codziennie" już w lutym 2013 r.
Rzeczy przywieźli śledczy, którzy jesienią ubiegłego roku badali wrak - głównie pod kątem obecności materiałów wybuchowych. Znalezione przedmioty w lutym przewiezione zostały do Polski, o czym
jako pierwsza informowała "Gazeta Polska Codziennie". Obecnie znajdują się w Mińsku Mazowieckim, gdzie oglądają je rodziny ofiar.
Bliscy pasażerów tragicznego lotu słusznie oburzeni są faktem, że rzeczy ofiar dopiero teraz trafiły do Polski, a wcześniej ich nie znaleziono.
„Odkrycie” we wraku - po 2,5 roku od katastrofy! - tak pokaźnych przedmiotów jak długi męski płaszcz to kolejny dowód na to, że samolot nie był przedtem praktycznie badany.
Skoro bowiem śledczy dopiero teraz znaleźli płaszcz i dużą torbę podróżną, to jak mieli znaleźć np. mikroskopijny zapalnik czy drobną nadpaloną część? A takie właśnie elementy przesądzały często o ustaleniu przyczyn katastrofy lotniczej, zwłaszcza wtedy gdy była ona spowodowana zamachem lub awarią maszyny.
- Pamiętam sytuację, gdy przyczynę wypadku ustaliliśmy dzięki zbadaniu małego przepalonego kółeczka wielkości 3 mm - mówił niedawno w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”
dr inż. Bogdan Gajewski, ekspert od badania wypadków lotniczych, specjalista w kanadyjskiej agencji rządowej National Aircraft Certification.
Niestety,
polscy „eksperci” mają problem ze znalezieniem we wraku 500-krotnie większych przedmiotów.
A jeszcze kilka dni temu Maciej Lasek, członek komisji Millera, zapewniał:
- To nie był wybuch. Badaliśmy wrak, obejrzeliśmy miejsce zdarzenia, zrobiliśmy bogatą dokumentację. W tej katastrofie nie ma nic tajemniczego.
Źródło: RMF FM,niezalezna.pl,Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Wierzchołowski