Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Dawid Wildstein w "Gazecie Polskiej": TVN to patologia polskiej demokracji

Nowelizacja Ustawy o radiofonii i telewizji wywołała po raz kolejny debatę na temat stanu mediów w Polsce i wolności słowa. Oczywiście, strona opozycyjna po raz tysięczny oznajmiła upadek demokracji i nastanie totalitaryzmu. Co ciekawe, wycierając sobie usta sloganami o pluralizmie mediów, jednocześnie domaga się likwidacji TVP - pisze Dawid Wildstein w tygodniku "Gazeta Polska".

Krzysztof Sitkowski/Gazeta Polska

Reakcja opozycji na nowelizację była oczywista. Abstrahując już od samego TVN, Platforma Obywatelska w ten sposób zareagowałaby na każde prawo, które ograniczyłoby możliwości zewnętrznego wpływu na nasze państwo poprzez przejmowanie jego kapitału. Po prostu ostatnie lata przyspieszyły w tym zakresie degenerację PO, która już w sposób jednoznaczny związała swoje interesy i możliwości przetrwania z zewnętrznymi względem Polski partnerami. 

Powtórka z Ukrainy?

Kolonizacja kolejnych polskich podmiotów przez zagraniczne instytucje umożliwia stworzenie przez PO przyczółków, które będą niezależne od zmienności demokratycznych wyborów. Została do tego oczywiście wytworzona odpowiednia narracja, w której przerzucanie części własności i prerogatyw na inne podmioty, zwłaszcza unijne, jest konieczną drogą, dzięki której Polska zrówna się ze standardami Zachodu oraz zablokuje możliwość przejmowania władzy przez niebezpiecznych i żądnych krwi populistów z PiS. Propaganda ta idealnie wpisuje się zresztą w dzisiejsze dążenia niemiecko-brukselskie do możliwej federalizacji UE. Tyle jeśli chodzi o bajki opozycji.

Rzeczywistość jest zupełnie inna. Nowelizacja, która ma tylko jedną stronę i jest naprawdę zrozumiała, stawia sprawę jasno. Koncesja może zostać udzielona tylko tej spółce, w której udział kapitału zagranicznego nie przekracza 49 proc. Nie chodzi tu o demonizowanie obcych wpływów czy „skłócanie nas z sąsiadami” i „zamykanie na Europę”, jak usiłuje przekonać Polaków PO. To konieczna zmiana, która, po pierwsze, przybliża nas do standardów unijnych, po drugie, dużo ważniejsze, jest koniecznym zabezpieczeniem Polski przed zagrożeniami związanymi z aktualną sytuacją geopolityczną. Wystarczy spojrzeć na wschód, żeby zobaczyć, czym kończy się obca kontrola nad mediami. Zarówno Ukraina, jak i państwa bałtyckie musiały się zmierzyć z potężnym wrogiem wewnętrznym – ich telewizjami czy gazetami zarządzała Rosja, wprowadzając za pomocą nich chaos, fake newsy i destabilizację.

W tym kontekście nowelizacja ta jest koniecznością dla ugruntowania bezpieczeństwa naszego kraju. Fakt, że opozycja tego nie dostrzega, to tylko kolejny dowód, że swojej wygranej szuka w abdykacji państwa, a nie jego wzmacnianiu.

Prawica broni TVN

Co ciekawe, wspomniana nowelizacja wywołała nie tylko popłoch wśród opozycji, lecz także oburzenie sporej grupki publicystów i intelektualistów, samych siebie określających mianem prawicowych. W większości przypadków zachodziła dość prosta korelacja między wychwalaniem tej stacji a obecnością w jej programach. 

Pojawiły się też jednak głosy, które nie wypływały z koniunkturalizmu, ale realnej troski o to, czy potencjalne zmarginalizowanie TVN wpłynie na zniszczenie pluralizmu medialnego, a więc, w konsekwencji, faktycznie uderzy w wolność słowa. Pozostawiam na boku pytanie, czy przyjęcie tej nowelizacji faktycznie spowodowałoby tego typu skutki (co jest raczej nierealne). Symptomatyczny jest tutaj artykuł redaktora Terlikowskiego pt. „Dlaczego bronię TVN”. Nie negując, raz jeszcze, ani dobrej woli, ani szczytnych intencji autora, warto przyjrzeć się zestawowi argumentów, jakimi się on posłużył. Pokazują one bowiem mity i przeinaczenia, jakie narosły wokół TVN.

Skracając, argumenty redaktora Terlikowskiego są następujące. Po pierwsze, każda władza potrzebuje kontroli, dziś tę rolę odgrywa TVN. Po drugie, TVN jako stacja prywatna, a nie państwowa, jest gwarantem pluralizmu, zwłaszcza w momencie, w którym dojdzie do zmiany władzy i, ewentualnie, TVP wróci pod kontrolą ludzi związanych z opozycją. Ten argument, w formie bardziej sprymitywizowanej, pojawia się zresztą najczęściej w momencie dyskusji nad mediami. Można go sprowadzić do stwierdzenia:

„Skoro TVN jest prywatny, to może robić, co chce, zaś władza nie ma prawa w to ingerować”.

Niezbyt prywatna stacja

Argumenty Terlikowskiego brzmią sensownie. Używając ich, redaktor odwołuje się do idealnych standardów demokracji. Systemu, którego kondycja zależy w bardzo dużej mierze od tego, na ile mamy do czynienia z pluralizmem władzy i ośrodków informacyjnych. Jednak w naszym systemie politycznym TVN nie wspiera żadnego z tych mechanizmów. Argument „prywatności”, w swojej strywializowanej wersji, jest przykładem poplątania pojęć. To, że coś jest prywatne, nie znosi w żaden sposób obowiązków prawnych, jakie są na dany podmiot nakładane. Nadal istnieje on we wspólnej, państwowej przestrzeni i musi respektować ogólne zasady. Prywatna czy państwowa stacja mają dokładnie te same obowiązki, jeśli chodzi o rzetelność, etykę itd. 

Jednak samo określanie TVN mianem prywatnej stacji jest błędem. Pomijając już nawet sposób założenia i proweniencję osób, które tę stację stworzyły, TVN przez dwie kadencje PO istniał po prostu jako przedłużenie jej propagandy. Dostawał za to konkretne gratyfikacje od władzy, na czele z postępującym „topieniem” jej najważniejszego konkurenta, TVP. Aktualna siła TVN nie ma nic wspólnego z „prywatnością”, jest efektem zblatowania z ekipą rządzącą PO i pasożytowania na państwie. 

Wróćmy do argumentu Terlikowskiego. Tak, w normalnym systemie istnienie silnych prywatnych ośrodków informacji nie jest niczym złym, wręcz wspiera państwo. W wydaniu polskim rzecz ma się zupełnie inaczej. PO postawiła na TVN i uczyniła z tej stacji mechanizm niszczenia państwa. Zgodnie ze swoim głównym modus operandi PO osłabiała państwowe instytucje, tutaj – media publiczne, w zamian za lojalność beneficjentów tej operacji. 

Argument z „prywatności” jest wręcz kontrargumentem. Okazuje się, że doszło do patologicznego splotu biznesu i polityki, który stworzył przestrzeń działania w żaden sposób niekontrolowaną przez państwo czy wyborców. Przypominającą dużo bardziej mafijno-oligarchiczne struktury z Ukrainy niż cokolwiek, co znamy z UE.

TVN, gwarant cenzury

Jeśli zaś chodzi o pluralizm, TVN jest gwarantem jego braku. Owszem, w aktualnej sytuacji mamy do czynienia z wielością narracji o polityce. Platforma jednak jest wciąż bardzo silna i posiada nieporównanie więcej ośrodków medialnych niż prawica. Dziś TVN nie jest żadną „ostatnią twierdzą” innych opinii, zaś w momencie potencjalnej zmiany władzy stanie się jednym z najważniejszych narzędzi do pełnego zniszczenia pluralizmu debaty publicznej i wykluczenia z niego wszystkiego, co nie jest pro-PO (jak zresztą miało to miejsce w latach 2007–2015). TVN jest zagrożeniem dla wolności słowa – tyle że dziś jeszcze uśpionym, z racji rządów PiS. 

W końcu TVN nie spełnia też żadnej roli kontrolnej względem władzy. Jako propagandowe ramię PO w swojej narracji skupia wszystkie patologie, jakie cechują ich najważniejszego patrona politycznego. Poprzez swoją totalność, agresywność, pełną kontestację staje się tylko mechanizmem nakręcania nienawiści wobec partii rządzącej.

Mamy tu, w wersji medialnej, do czynienia z tym samym, co w wypadku PO. Ciężko bowiem się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że w każdej demokracji opozycja jest konieczna dla właściwego balansu politycznego i kontroli rządzących. Niemniej jej polska wersja, negująca jakąkolwiek wspólnotowość, utożsamiająca wszystko to, co państwowe, z tym, co wrogie, bo pod kontrolą konkurenta politycznego, w końcu de facto negująca wyniki wyborów, jest parodią standardów demokracji. 

Wróćmy do nowelizacji. Wiele wskazuje na to, że nie zostanie ona, przynajmniej w swojej obecnej formie, przyjęta, a władza wycofa się, żeby nie otwierać kolejnego frontu.

Niemniej nowelizacja to jedno, a TVN to drugie. Stacja ta zaś jest ucieleśnieniem antyrozwojowych patologii, idealnym przykładem na to, jak daleko nam do standardów zachodnich. Jest dowodem na słabość państwa, debaty publicznej – i nie ma nic wspólnego z wolnością słowa.


Więcej artykułów na temat TVN i ustawy medialnej w bieżącym numerze tygodnika "Gazeta Polska"

 



Źródło: Gazeta Polska

Dawid Wildstein