Podpisana przez kilkunastu przywódców partii prawicowych i konserwatywnych w Unii – Orbana, Salviniego, Kaczyńskiego i innych – deklaracja ideowa „o przyszłości Europy oraz o ochronie narodów, rodzin i tradycyjnych wartości chrześcijańskich” to może być dużo więcej niż fajerwerk retoryczny. A właściwie powinno, musi być – gdyż jeśli siły prawicowo-konserwatywne nie zewrą szyków, czeka je, mówiąc wprost – anihilacja - pisze w felietonie dla niezalezna.pl Tomasz Łysiak.
Podpisana przez kilkunastu przywódców partii prawicowych i konserwatywnych w Unii – Orbana, Salviniego, Kaczyńskiego i innych – deklaracja ideowa „o przyszłości Europy oraz o ochronie narodów, rodzin i tradycyjnych wartości chrześcijańskich” to może być dużo więcej niż fajerwerk retoryczny. A właściwie powinno, musi być – gdyż jeśli siły prawicowo-konserwatywne nie zewrą szyków, czeka je, mówiąc wprost – anihilacja. Przeciwnik jest zbyt silny i już od lat zintegrowany na wielu ponadpartyjnych – biznesowo, kulturowo, medialno-politycznych – polach. Lewica to organizm globalny. Jak jest silny widać w tych obszarach życia, w których dokonuje rewolucji kulturowej. Pierwszy lepszy z brzegu przykład: reklamy wyświetlane w trakcie Mistrzostw Europy na banerach wokół stadionów – wiele poważnych firm, od Volkswagena po Booking.com promowało się na nich wrzucając napisy w kolorach tęczy. Mamy także reklamy w tęczowych barwach, składające się z pasków, na których każdy kolor „sponsoruje” inna wielka firma – od telefonii komórkowej po motoryzację.
Znakomicie stan zintegrowania biznesowo-medialnego lewicy obrazuje współpraca liberalnych mediów ponad granicami. Od włoskiej Repubbliki przez Gazetę Wyborczą po New York Times – gdy trzeba będzie popłynie podobnie sformatowany przekaz. Ot choćby o polskim „prześladowaniu” społeczności LGBT. Ten przekaz sam siebie nawzajem „weryfikuje” i „legenduje” mówiąc językiem służb.
Polska lewica ciągle poszukuje dróg do zjednoczenia, lecz w istocie aż tak mocno go nie potrzebuje – ma potężnych sojuszników na Zachodzie, a ci nie pozwolą jej zginąć. Jak trzeba będzie to i Tuska wyślą „dla Platformy ratowania” i wesprą pieniędzmi, walką polityczną na poziomie instytucji europejskich i przekazem płynącym z mediów.
Co zapowiada lewica po ewentualnym dojściu do władzy – zemstę, unicestwienie, totalne wyniszczenie przeciwnika. To więc już walka jak na prawdziwym froncie i to na takim, na którym nie bierze się jeńców.
Jedynie szukanie dróg współpracy jest w stanie zapewnić tym, którzy z założenia są słabsi, pozbawieni takiego zaplecza biznesowo-medialnego jak lewica, jakiekolwiek szanse na dłuższe przeżycie. Stąd koncepcje i pomysły zjednoczeniowe (jak we Włoszech, gdzie Salvini i Berlusconi rozmawiają o utworzeniu jednej partii) i stąd też, logiczny wniosek, że próbowanie wysadzenia w kosmos prawicowej większości np. w Polsce – to zabawa z ogniem w składzie amunicji artyleryjskiej. Ładnie błyska, ale gdyby doszło do eksplozji to ta zmiecie wszystko, łącznie z tym, który zaczął zabawę z zapałkami. Na to nie może więc sobie pozowolić ktokolwiek, kto rozumie o jaką stawkę toczy się gra – nie ta bieżąca „gierka” polityczna, lecz gra prawdziwa, gra o przyszłość i kształt świata, o przyszłość naszych dzieci.