W studio TVP1 pojawił się jako ekspert prof. Paweł Artymowicz, który próbuje oceniać dotychczasowe ustalenia dotyczące przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jednoznaczną opinię o kompetencjach prof. Artymowicza ma poseł Antoni Macierewicz, który w rozmowie z Katarzyną Pawlak skomentował ostatnie rewelacje tego eksperta.
Jak odpowie Pan na najnowsze zarzuty pana prof. Pawła Artymowicza, który twierdzi, że teorię o zamachu w Smoleńsku obala zapis odgłosów z kokpitu. Jak wyjaśnia na ścieżce dźwiękowej nie słychać komend pilotów, a jedynie uderzenia samolotu o drzewa.
Przyjmuje to ze swoistym rozbawieniem, gdyż Pan Artymowicz walczy nie tyle z nami co z Instytutem Ekspertyz Sądowych im. Sehna w Krakowie. Szanuje to, że jest fachowcem, choć zdaje się, że od astrofizyki, ale zachowuje się dość niepoważnie. Twierdzi bowiem, że lepiej od biegłych z Krakowa odsłuchał nagrania z czarnych skrzynek i poprawia ekspertów. Różnica polega na tym, że biegli nie tylko słuchają, ale także dokonują bardzo skomplikowanej analizy komputerowo matematycznej dźwięku aby badać go obiektywnie. Badania, które wykonali na kopii czarnej skrzynki biegli wykluczają uderzenie w brzozę. Nie odnotowali dźwięku uderzenia w drzewo, a zamiast niego, w momencie rzekomego uderzenia, zinterpretowali odgłos, który nazwali „dźwiękiem przesuwających się przedmiotów”. Jest to o tyle kluczowe, że dzieje się to od 1,5 sekundy przed miejscem gdzie rośnie brzoza, aż do momentu zakończenia zapisu czarnych skrzynek. A to oznacza, że kiedy zaczynamy słyszeć ten dźwięk samolot jest w miejscu gdzie nie ma żadnych brzóz, jest wyłącznie trawiasty teren. Co więcej ten dźwięk jest ciągły, tożsamy przez cały czas zapisu. Zmienia się tylko jego natężenie. Nie wiem na ile trafne jest określenie „przesuwające się przedmioty”, ale niewątpliwie już wtedy na pokładzie zaczęło dziać się coś niepokojącego i dramatycznego. Ale wewnątrz samolotu.
Walka o ten fragment nagrania jest tak intensywna ze strony pana Artymowicza bo cała dotychczasowa synchronizacja wydarzeń przedstawiona przez MAK, potem komisję Millera powstała właśnie odniesieniu do tego dźwięku, który oni odczytali jako uderzenie o drzewo. Wobec czego cała metodologia i koncepcja raportów się rozlatuje. Ten ostatni element, który miał mieć cechy naukowego badania pękł jak bańka mydlana.
Cała rozmowa z posłem Antonim Macierewiczem w jutrzejszej „Gazecie Polskiej Codziennie”
Źródło: niezalezna.pl,Gazeta Polska Codziennie
gb