Antoni Macierewicz specjalnie dla portalu Niezalezna.pl komentuje dzisiejsze sprzeczne komunikaty rosyjskiego Komitetu Śledczego i polskiej prokuratury ws. Smoleńska. - Może chodzić o próbę narzucenia stanowiska polskiej prokuraturze na przyszłość. Prokuratura rosyjska chce zamanifestować, iż takiego właśnie wyniku badań ze strony prokuratury polskiej się spodziewa i takiego żąda - uważa przewodniczący parlamentarnego zespołu smoleńskiego.
Komitet Śledczy obwieścił dziś, że przeprowadzona wspólnie przez specjalistów z Rosji i Polski nowa ekspertyza szczątków polskiego Tu-154M nie wykazała na nich śladów wybuchu. Tymczasem Naczelna Prokuratura Wojskowa oświadczyła, że „polscy biegli oraz prokurator wojskowy nie uczestniczyli na terenie Federacji Rosyjskiej w żadnych badaniach (tym bardziej – laboratoryjnych) pod kątem wykrycia materiałów wybuchowych.”
Kto kłamie i o co chodzi w tej sprawie?
- Ta sprawa jest niesłychanie tajemnicza. Mamy do czynienia z najwyższym organem państwa rosyjskiego w aparacie ścigania, który składa oświadczenie mówiące o tym, że doszło do sformułowania wspólnej ekspertyzy przez stronę rosyjską i polską, wykluczającej istnienie śladów materiałów wybuchowych na resztkach wraku Tu-154. Chwilę później następuje dementi ze strony prokuratury w Polsce, a następnie ze strony przebywającego w Rosji prokuratora referenta pana płk. Kopczyka - mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Antoni Macierewicz.
- Albo po prostu jest to prowokacja rosyjska, kłamstwo, którego geneza może być różna. Może chodzić o interwencje w sprawy polskie w związku z przebiegiem wydarzeń w samej Polsce, czyli np. votum nieufności. Może chodzić też o próbę narzucenia stanowiska polskiej prokuraturze na przyszłość. Prokuratura rosyjska chce zamanifestować, iż takiego właśnie wyniku badań ze strony prokuratury polskiej się spodziewa i takiego żąda. Chce wymusić właśnie takie stanowisko. Ślady wybuchowe mają nie zostać znalezione i już. Moskwa tak zdecydowała i sprawa jest zamknięta. W ten sposób już raz zachował się prezydent Miedwiediew w grudniu 2010 r., gdy po rozmowie z prezydentem Komorowskim powiedział, że wyniki badań ministra Millera mają być takie same jak wyniki badań pani Anodiny. I osiągnął swoje. W związku z tym być może mamy do czynienia z próbą powtórki takiego właśnie wymuszenia - twierdzi poseł PiS.
Ale zdaniem Antoniego Macierewicza nie można wykluczać innych hipotez.
- Możliwa jest również taka sytuacja, że to Rosjanie mówią prawdę, a oświadczenia prokuratury wojskowej w Warszawie, jak i pana Karola Kopczyka, nie są w pełni zgodne z prawdą. Nie da się przecież wykluczyć, że Rosjanie wymusili takie wspólne badania, uzyskali wspólną ekspertyzę, mają ją w kieszeni i teraz przy jej pomocy szantażują polskie instytucje organów ścigania i świat polityczny - uważa Macierewicz.
Według polityka jedynym sposobem na rozwiązanie tej zagadki jest
opublikowanie wyników badań próbek z Tu-154 przez polską prokuraturę wojskową, bo - jak twierdzi A. Macierewicz - duża ich część już musiała zostać zbadana.
- Jeżeli prokuratura nie zrobi tego w trybie natychmiastowym, można się obawiać, że to, co się stanie za jakiś czas, będzie nosiło piętno politycznej presji ze strony rosyjskiej. Liczę na to, że prokuratura zdaje sobie sprawę z tego, jak dalece jest już niewiarygodna. Po udowodnieniu, że nigdy nie badała brzozy, że nawet jej nie mierzyła, jej wiarygodność leży w gruzach. Jeżeli teraz jeszcze podda się szantażowi rosyjskiemu, to wszyscy będą mieć już jasność, że prokuratura działa pod dyktando rosyjskie. Jest ciągle jeszcze czas, aby udowodnić, że jest inaczej - mówi Antoni Macierewicz.
Źródło: niezalezna.pl
wg,mn