Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

„Sojusz dwóch starożytnych kultur i narodów”

Media bliskowschodnie z wielką uwagą śledzą komunikaty prasowe napływające z Teheranu oraz Pekinu w sprawie prawdziwego „dealu stulecia” pomiędzy Iranem a Chinami. Wedle potwierdzonych informacji umowa miałaby obowiązywać 25 lat, a Chiny miałyby poczynić pokaźne inwestycje w irańskie infrastrukturę i technologie. Mówi się nawet o kwocie przekraczającej 400 mld dol. 

Dla Chin Iran jest kluczowy. Pekin potrzebuje irańskiego gazu dla swojego przemysłu, Teheran zaś ma surowce, lecz z powodu sankcji nie może ich eksportować. Światowa potęga Chin opiera się na imporcie surowców i eksporcie towarów, a zakłócenie jednej z tych odnóg jest strategicznym zagrożeniem dla chińskiego projektu hegemonii, jak i przede wszystkim dla władzy chińskich komunistów. 

Element zimnej wojny Chin i USA

Gaz, którego największe wydobywane złoża znajdują się nad Zatoką Perską na wodach należących do Kataru i Iranu, ma wyprzeć z chińskiej gospodarki węgiel. Chińczykom na tyle poprawiły się jakość i standard życia, że zaczynają zwracać uwagę na zagadnienia ekologiczne, a życie w wielomilionowych metropoliach w smogu zaczyna być w Chinach tematem politycznym, a więc i kontrrewolucyjnym. Co więcej, amerykańska kontrola Zatoki Perskiej, jak i Cieśniny Hormoz jest faktem, z którym Chińczycy jeszcze się godzą, ale chcieliby ten krępujący ich ruchy czynnik jakoś obejść. Pekin zdaje sobie sprawę, że kluczem do sukcesu w konfrontacji o prymat na świecie jest ominięcie lub wypchnięcie amerykańskich interesów oraz bloków politycznych sojuszy czy wojsk poza obręb ich domeny i szlaków importowych, jak również eksportowych. Tym samym sposobem od dekad Chińczycy rozbudowują się politycznie, ale też przede wszystkim infrastrukturalnie w Pakistanie oraz w Jemenie. W pakistańskim nadmorskim miasteczku Gwadar czeka już na irański gaz chińska infrastruktura gazociągowa i portowa. Jednak do szczęścia brakuje około 70 km, aby połączyć irańskie instalacje z chińskim kontrahentem. Na przeszkodzie stoi Waszyngton, który nie życzy sobie tego interesu. Cały region zaś te brakujące 70 km traktuje jako barometr politycznych zapasów pomiędzy Ameryką a Chinami. Zdaniem analityków znad Zatoki Perskiej, jeśli powstanie brakująca nitka umożliwiająca bezpośredni eksport irańskich surowców do Chin, wtedy będziemy żyli już w innym ładzie światowym. 

Zbawienie dla reżimu ajatollahów

Dla irańskich ajatollahów sojusz z Chinami wygląda jak dar z niebios, prosto od Allaha. Reżim irański zablokowany sankcjami amerykańskimi przeżywa ciężkie chwile. Brak dewiz, skutki pandemii, inflacja, wysokie ceny paliwa na rynku wewnętrznym, niska frekwencja wyborów parlamentarnych z lutego tego roku, ale przede wszystkim wielotygodniowe wewnętrzne protesty z jesieni 2019 r. pokazują, że islamska republika musi się liczyć z realnymi wewnętrznymi zagrożeniami. Chiński kapitał zdaniem irańskich komentatorów miałby wpłynąć na rozwój infrastrukturalny i technologiczny kraju, co automatycznie przełożyłoby się na poprawę jakości życia w państwie niemalże atomowym i dysponującym programem satelitarnym, jednak w wielu miejscach, zwłaszcza na prowincji, wciąż tkwiącym w średniowieczu. 

Co więcej, chińskie inwestycje w infrastrukturę podniosłyby gospodarkę po prawie nokautujących ciosach embarga i pandemii, ale przede wszystkim uspokoiłyby antyrządowe nastroje i przeniosłyby opozycję antyreżimową do politycznego lamusa. 

Wedle rozbieżnych relacji Iran miałby otrzymać w ciągu ćwierćwiecza ponad 400 mld dol. Jeszcze nie wiadomo, czy jest to suma, którą Pekin chce przeznaczyć na bezpośrednie projekty i kontrakty na irańskim gruncie, czy ma to być kapitał przeznaczony na zakup irańskich surowców. Pekin zapowiada „sojusz dwóch starożytnych kultur i narodów” oraz obiecuje przeniesienie produkcji do Iranu, jak i rozwój irańskich technologii cywilnych oraz wojskowych. Iran miałby stać się wielką autostradą dla chińskich towarów w ramach jedwabnego szlaku, i w tym reżim ajatollahów upatruje swoją dziejową szansę. 

Głosy niezadowolenia w Iranie i sprawa Rosji

Jednak sojusz z Chinami ma swoich przeciwników w Iranie. Bardzo krytyczny wobec takich kroków jest m.in. były irański prezydent Mahmud Ahmanideżad. Polityk, który po zakończeniu piastowania zaszczytnej, ale mało znaczącej w irańskim życiu publicznym funkcji, wrócił na teherańskie blokowisko i metrem dojeżdża do pracy na uczelni, zwracał uwagę na to, że sojusz z Chinami faktycznie oznacza polityczną oraz gospodarczą zależność od Państwa Środka. Wśród „starej gwardii” z czasów ajatollaha Chomeiniego pojawiają się głosy, że wedle pryncypialnych założeń rewolucji z 1979 r. Iran miał się upodmiotowić międzynarodowo, a nie przejść spod jednej „kurateli” pod drugą. Kolejną sprawą, która niepokoi krytyków zacieśniania więzów z Chinami, jest kwestia Rosji. Władimir Putin wedle staromoskiewskiej zasady, że „Boh trojcu lubit”, również chce wejść do tego interesu. Putin, mający podobnie jak ajatollahowie i jak chińscy komuniści coraz silniejszą opozycję wewnętrzną, szuka kolejnych sukcesów, aby planowo i spokojnie rządzić przez kolejne kadencje. Moskwa od wieków dążyła do „ciepłych mórz”. Taki był strategiczny cel sowieckiego najazdu na Afganistan. Obecnie Putin ma mieć zagwarantowane bazy i lotniska na irańskim gruncie oraz szereg koncesji gospodarczych. Wylicza się, że Rosjanie mieliby mieć bazę m.in. w Hamadanie na zachodzie Iranu oraz lotnisko wojskowe w porcie Bandar Abbas. 

Dojście strony rosyjskiej do tego układu jest kolejną sprawą, która chłodzi ośrodki rządowe, jak i opozycyjne w Iranie. Persowie pamiętają o tym, że Sowieci w latach 1941–1946 okupowali północny Iran, w którym tworzono jakieś komunistyczne oraz kurdyjskie organizmy parapaństwowe. Dodatkowo Rosja i Iran zaczynają mieć coraz bardziej sprzeczne interesy. To Rosja jest głównym konkurentem Iranu, jeśli chodzi o gaz, i skutecznie utrudnia eksport tego surowca na kierunki europejskie. Moskwa i Teheran wrogo są do siebie ustosunkowane również w Syrii. Izrael stale bombarduje irańskie czy proirańskie bazy, ośrodki wojskowe czy konwoje w państwie Assada, przy całkowitej bierności rosyjskich systemów S-300 stacjonujących w tym kraju. Dodatkowo gra o syryjski tron również stawia oba państwa po dwu stronach barykady. Moskwa gra Assadem i coraz więcej się słyszy, że w przyszłorocznych wyborach prezydenckich w Syrii Kreml zamierza wytworzyć jakiegoś kontrkandydata, natomiast dla Teheranu syryjski prezydent jest niezastąpiony. 

Niekorzystny dla Izraela nowy układ sił

Z wejścia Chin do Iranu bardzo niezadowolony jest Izrael. Te same chińskie firmy mają bowiem budować izraelską kolej czy inwestować w technologie w porcie Haifa, jak i tworzyć analogiczne projekty w Iranie. Ta niecodzienna sytuacja budzi poważne wątpliwości i zaniepokojenie w Tel Awiwie. Zarówno izraelskie, jak i irańskie prawo to wyklucza. Niemniej jednak jest to szczegół, którym Pekin nie wydaje się przejmować. Szczegółem natomiast nie jest kwestia bezpieczeństwa, którą Izrael traktuje nadrzędnie. Chińczycy bardzo interesują się izraelskimi technologiami, szczególnie wojskowymi i szpiegowskimi, i tu pojawia się zasadnicza sprawa – czy przez Chińczyków izraelskie tajemnice nie będą przechodziły do głównego rywala i wroga w regionie. 

Kolejną zasadniczą kwestią jest również to, że chiński kapitał wzmocni już i tak pokaźny jak na irańskie możliwości potencjał militarny reżimu ajatollahów. Izrael może jedynie górować nad wrogami jakością uzbrojenia. Dodatkowo Iran uzyska polityczny parasol ochronny wschodzącego mocarstwa, pod którym zarówno program atomowy, jak i sam reżim będzie bezpieczny, oczywiście o ile to będzie odpowiadało chińskim interesom. Niemniej wejście Chińczyków do bliskowschodniej gry zmieni obecny układ sił na niekorzyść Izraela.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Paweł Rakowski