Dzisiejsza debata na temat propozycji gospodarczych PiS
wywołała różne komentarze: od zasłużonych pochwał za zorganizowanie takiego spotkania po rytualne kpiny posłów PO i Ruchu Palikota z "politycznego spektaklu".
Na tym tle niewątpliwie wyróżniła się wypowiedź
europosła Tadeusza Cymańskiego, który stwierdził, że "
debata pokazała klęskę ideologii liberalnej" oraz że "diagnoza na dzień dzisiejszy jest bardzo zła, niezbicie wskazuje, że
przyczyny tej sytuacji, to kolejne rządy z ostatnich kilkunastu lat - a więc rządy Leszka Millera, Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska". Kandydat Solidarnej Polski na premiera dodał również, że "
prezes Kaczyński i PiS nie wyciągnęli wniosków z przeszłości", a "próba obrony złych i kontrowersyjnych decyzji - m.in. o obniżeniu podatków dla ludzi najbogatszych - źle wróży".
Nie chciałbym tu dociekać, dlaczego ten sam poseł Cymański startował w 2009 r. do europarlamentu z list owego złego, liberalnego i popierającego rzekomo bogaczy PiS
(bo przecież nie dlatego, żeby kasować 30 tys. zł miesięcznie, prawda, Panie Europośle?) - warto za to przypomnieć, jak wygląda polskie państwo, niszczone według Solidarnej Polski przez "ideologię liberalną".
Otóż w tym "liberalnym" państwie:
- ponad 380 zawodów jest regulowanych przez państwo (najwięcej wśród państw Unii Europejskiej)
- ponad 500 tys. osób pracuje w administracji państwowej;
ich utrzymanie kosztuje ok. 30 mld zł rocznie, co stanowi 10 proc. (!) budżetu Polski
-
z pensji brutto w wysokości 3 399,52 zł zostaje 2435,44 zł. Resztę pochłaniają - jak wyliczył niedawno Instytut Globalizacji - podatek dochodowy, składki ubezpieczeniowe i na Fundusz Pracy. Z tych 2,4 tys. zł po odjęciu podatków pośrednich i innych opłat pobieranych przez państwo np. podczas zakupów zostaje 1935,26 zł
- młody przedsiębiorca, który chce np. założyć sklep z importowanymi winami,
musi pokonać następujący maraton: najpierw założyć działalność gospodarczą, co wiąże się m.in. z koniecznością wypełnienia formularza Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej, złożeniem odpowiednich druków w Urzędzie Skarbowym i Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych oraz wizytą w Państwowej Inspekcji Pracy (jeśli zamierza zatrudnić pracowników). Potem obywatel naszego "liberalnego państwa" musi udać się do SANEPID-u (aby uzyskać zgodę na magazynowanie towaru), Urzędu Miasta (który wydaje decyzję o zgodności lokalizacji magazynu z planami zagospodarowania przestrzennego), a na koniec do Urzędu Celnego (gdzie należy uzyskać status „płatnika podatku akcyzowego”, a także zgodę na sprzedaż banderol) oraz Urzędu Marszałkowskiego (koncesja na sprzedaż alkoholu). Oczywiście niemal wszystkie zgody, koncesje itd. wymagają czasu - i sporej sumy pieniędzy
- za "nielegalny" handel uliczny, np. czosnkiem, grożą kary do 500 zł.
Tadeusz Cymański - jako europoseł - powinien także wiedzieć, że
w rankingu Heritage Foundation, mierzącym wolność gospodarczą, Polska znajduje się na 64. miejscu - między Trynidadem i Tobago a Kazachstanem. Ale co tam Polska, Trynidad i Kazachstan...
"Klęska ideologii liberalnej" jest oczywiście najbardziej widoczna w krajach, które zajmują pięć pierwszych miejsc w rankingu najbardziej liberalnych gospodarczo państw świata. Są to kolejno:
Hong Kong, Singapur, Australia, Nowa Zelandia i Szwajcaria. Nie ulega wątpliwości, że każde z tych państw z radością wyzwoliłoby się z pęt "złego liberalizmu" pod światłym przywództwem posła Tadeusza Cymańskiego - dawniej działacza Związku Młodzieży Socjalistycznej,
dziś wracającego do tych korzeni jako kandydat Solidarnej Polski na premiera.
Autor jest redaktorem naczelnym portalu Niezalezna.pl
Źródło:
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Wierzchołowski