Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Smoleńscy adiutanci

Zażyłość z gen. Markiem Dukaczewskim była jedną z głównych przyczyn zwolnienia Radosława Sikorskiego z Ministerstwa Obrony Narodowej za czasów PiS.

Zażyłość z gen. Markiem Dukaczewskim była jedną z głównych przyczyn zwolnienia Radosława Sikorskiego z Ministerstwa Obrony Narodowej za czasów PiS. Sikorski otaczał się wtedy ludźmi starego układu, którzy – zdaniem m.in. prezydenta Lecha Kaczyńskiego – powinni być zastępowani kadrami wykształconymi po 1989 r. Sikorski tego nie chciał robić – mówi poseł PiS Witold Waszczykowski, były wiceminister spraw zagranicznych i były zastępca szefa BBN, w rozmowie z Leszkiem Misiakiem i Grzegorzem Wierzchołowskim.

Przygotowanie wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu powierzono m.in. Tomaszowi Turowskiemu, dawnemu agentowi komunistycznemu, oraz Jarosławowi Bratkiewiczowi, absolwentowi sowieckiej uczelni w Moskwie. Dlaczego wybrano właśnie te osoby?
A kto inny wobec polityki, jaką od lat prowadzi minister Sikorski, mógłby tę wizytę organizować? Pozostaje pytanie, czy Sikorski zdawał sobie sprawę, że promując takich ludzi, może doprowadzić do tego, że podejmą oni działania przeciw prezydentowi, czy też po prostu zachował się nonszalancko, nieświadomie zostawiając im wolną rękę. Trzeba bowiem pamiętać, że Sikorski po tym, jak obraził się na PiS i cały obóz patriotyczny, zaczął podejmować wiele decyzji z przekory, na złość. Sporo jego działań wynika z czystej złośliwości lub z chęci neofickiego przypodobania się PO. W latach 90. Sikorski prezentował się przecież jako polityk proatlantycki, proamerykański, dopiero gdy jego sympatia nie została odwzajemniona, stał się politykiem antyamerykańskim; wtedy też zaczął kolegować się z politykami i urzędnikami, których do tej pory tępił jako wywodzących się z obozu komunistycznego. Jakąś ewolucję Sikorskiego w tym kierunku, i pierwsze takie dziwne znajomości, można było zauważyć już wtedy, gdy był ministrem obrony w rządzie Prawa i Sprawiedliwości.

O kim Pan mówi?
Chodzi mi m.in. o przyjaźń z byłym szefem WSI gen. Markiem Dukaczewskim, który był bardzo częstym gościem w jego gabinecie. Zdarzało się, że późną nocą Sikorski dzwonił do mnie i oddawał słuchawkę Dukaczewskiemu. Chciał, żebym jako wiceminister odpowiedział generałowi na interesujące go pytania.

Czego one dotyczyły?
Nie mogę zdradzać szczegółów. Powiem tylko, że chodziło o bezpieczeństwo państwa. Taka zażyłość z Dukaczewskim była jedną z głównych przyczyn zwolnienia Sikorskiego z Ministerstwa Obrony Narodowej. Sikorski otaczał się wtedy ludźmi starego układu, którzy – zdaniem m.in. prezydenta Lecha Kaczyńskiego – powinni być zastępowani kadrami wykształconymi po 1989 r. Sikorski tego nie chciał robić. Kolejny etap tej ewolucji Sikorskiego to MSZ. Sikorski zaczął wtedy umieszczać w sekretariacie, w gabinecie dyrektora generalnego, w departamencie kadr ludzi całkowicie mu oddanych; wielu z nich pochodziło z MON, w tym oficerowie. Takie podejście wynikało też częściowo z jego charakteru. Sikorskiemu spodobało się bowiem, że jego polecenia były traktowane jak rozkaz. Zaczął przenosić ten zwyczaj do MSZ, zapominając, że w tym resorcie – jakkolwiek istnieje hierarchia – wiele decyzji uciera się w rozmowach i w porozumieniu z dyrektorami departamentów, mającymi bardziej szczegółową wiedzę w wybranych tematach. Tymczasem Sikorski dobierał sobie ludzi całkowicie uległych, o charakterze adiutantów. Ekipa, która zaczynała z nim pracę w 2007 r., została szybko odsunięta: osoby te albo wyjechały na placówki, albo tak jak ja zerwały z nim kontakt. Pozostali tylko ci, którzy całkowicie mu się podporządkowali.

Jakie czynniki zagrały w przypadku ściągnięcia do MSZ dwa miesiące przed katastrofą smoleńską Tomasza Turowskiego, byłego komunistycznego szpiega? Czy Radosław Sikorski mógł nie znać jego przeszłości?
Nie potrafię tego wytłumaczyć. Sikorski powinien znać życiorys Turowskiego. Był ministrem obrony, podlegały mu służby wojskowe, potem został ministrem spraw zagranicznych, współpracował ze służbami cywilnymi. Powtórzę: Sikorski powinien wiedzieć, kim jest Turowski.

Turowski po 1990 r. pracował także w służbach bezpieczeństwa III RP, np. w Urzędzie Ochrony Państwa. Czy o tym fakcie Sikorski również powinien wiedzieć?
Powinien.

23 lata po 1989 r., po tzw. wolnych wyborach, w kraju demokratycznym, w resorcie odpowiadającym za polską politykę zagraniczną wiele ważnych funkcji pełnią absolwenci MGIMO – moskiewskiej akademii dyplomatycznej. Dyrektorem politycznym MSZ jest np. Jarosław Bratkiewicz, który kończył tę szkołę w 1980 r. Jaki to ma wpływ na polską polityką zagraniczną?
Ta sprawa ma dwa wymiary. Po pierwsze: wytworzył się rodzaj kasty, grupy ludzi trzymających się razem i wzajemnie się popierających. Można to zrozumieć: w podobny sposób współpracują i wspierają się znajomi, którzy kończyli te same szkoły lub wywodzą się z tych samych miast. Ale jest też druga kwestia, istotniejsza – wykształcenie w Związku Sowieckim tak zmieniło mentalność niektórych dyplomatów, że uważają oni, iż najważniejsze jest ułożenie dobrych stosunków z Rosją. W rezultacie ludzie ci nie mają żadnej sympatii dla tzw. polityki jagiellońskiej, czyli wspierania ambicji integracyjnych takich krajów jak Ukraina, Gruzja czy Mołdawia. Zakładają, że są to kraje albo sztuczne, albo niewarte niezależnego funkcjonowania. Zdaniem większości absolwentów sowieckich uczelni, bezpośrednio rozmawiać należy tylko z Rosją; inni to rezuny, bisurmany, wybryki historii – takie właśnie określenia słyszałem z ust ludzi wywodzących się z tego środowiska. Dyplomaci po MGIMO to grupa Polaków wielko-Rusów, którzy studiując w Rosji, zachłysnęli się potęgą tego państwa. Edukacja w latach 80. na sowieckich uczelniach przygotowywała ich do zupełnie innej polityki: do wielkiej rewolucji proletariackiej w Trzecim Świecie. Rozumiem, że można było ich wykorzystać jeszcze na początku lat 90., np. ze względu na znajomość egzotycznych języków (MGIMO miało przecież takie specjalizacje, których u nas wtedy nie było), ale opieranie dyplomacji w 2012 r. na ludziach dawnego układu jest nie do pojęcia.

Wiemy, że część osób studiujących w Moskwie, przyszłych dyplomatów, została już wtedy zwerbowana przez Rosjan.
To aspekt, którego nie należy bagatelizować. Część ludzi z tego środowiska jest związana z Rosją także przez koneksje rodzinne, wielu z nich ma np. żony Rosjanki.

Jak silna w MSZ jest pozycja Jarosława Bratkiewicza, który uważa, że obecna wschodnia polityka Polski zbiega się z „budowaniem strategicznego partnerstwa z Rosją”?
Sikorski filozofię Bratkiewicza przejął i wprowadził w życie. Uznał, że nie ma sensu wspierać Ukrainy i Gruzji. Oceny Bratkiewicza dotyczące Rosji stały się podstawą myślenia Sikorskiego zapewne dlatego, że bezpośrednie dogadywanie się z Moskwą i pomijanie w rozmowach z nią spraw drażliwych jest lepiej odbierane na Zachodzie, np. w Niemczech.

Całość wywiadu w tygodniku “Gazeta Polska”



 



Źródło:

Grzegorz Wierzchołowski,Leszek Misiak