Na pewno będzie ciekawie, a jeśli powiedzie się realizacja projektu politycznego Jarosława Kaczyńskiego, może to być wręcz kluczowy rok dla Polski. Ten projekt, jak wiadomo, zakłada m.in. reelekcję Andrzeja Dudy. Wybory prezydenckie odbędą się na wiosnę, a w ciągu miesiąca dowiemy się, która z niedziel maja zostanie ogłoszona jako dzień pierwszej tury wyborów. Patrząc na nieprzygotowanie potencjalnych rywali Andrzeja Dudy, najlepszy byłby termin jak najwcześniejszy. Oczywiście trzeba uważnie przyglądać się poczynaniom opozycji i z szacunkiem i cierpliwością przekonywać przeciwników obozu Dobrej Zmiany do poparcia obecnego prezydenta, ale mówiąc szczerze, naszym ambitnym celem powinno być nie tylko jego zwycięstwo w ogóle, ale wygrana już w pierwszej turze. To jest jak najbardziej możliwe – Andrzej Duda dobrze wypełnia obowiązki prezydenta, świetnie reprezentuje kraj za granicą, pilnuje interesów kraju. Polacy mogą być i są z niego dumni – wbrew propagandzie postkomuny. Andrzejowi Dudzie udaje się konsekwentnie wygrywać z przemysłem pogardy i ta kłamliwa retoryka totalnej opozycji nie bardzo robi na Polakach wrażenie. Pokazywali to w każdym powiecie w Polsce, który odwiedził prezydent, gdzie był przyjmowany z ogromnym ciepłem i radością przez mieszkańców. Byłam świadkiem kilku takich spotkań prezydenta – m.in. w Lesznie czy w Kępnie w Wielkopolsce. Potwierdzały one to, co widać w skali całego kraju: Andrzej Duda jest lubiany i ceniony przez Polaków. W ostatnich dniach grudnia opublikowano sondaże, które także o tym mówią – wielkie poparcie dla urzędującego prezydenta i niszowe, sięgające raptem 10 proc., dla kandydatki PO, która ponoć ma być główną rywalką Andrzeja Dudy. Nie oznacza to, że możemy usiąść przed telewizorami i spokojnie patrzeć, jak prezydent wygrywa drugą kadencję. To znów wymaga naszej mobilizacji i działania – to ostatni z tych kroków wyborczych, które decydują o rozwoju sytuacji politycznej, o przyszłości Polski – od wyborów samorządowych, kiedy udało się odwojować z rąk miejscowych postkomunistycznych układów kilka sejmików i wiele gmin i powiatów, przez wybory europejskie, które wzmocniły reprezentację PiS w parlamencie Europejskim, po wybory do Sejmu, które potwierdziły silny mandat dla Zjednoczonej Prawicy do kontynuowania samodzielnych rządów. Malkontent powie – no tak, ale straciliście większość w Senacie. Otóż gdybym miała prorokować, to ta dzisiejsza większość senacka niekoniecznie utrzyma się przez cały ten rok, zaś sam skład reprezentacji opozycji w tej izbie przyniesie nam pewnie jeszcze wiele ciekawych sensacji medialnych, a być może również zwrotów politycznych. Jedno jest pewne – opozycja ma większość w tej izbie dzięki głosom polityków, którzy mają bardzo poważne zarzuty prokuratorskie i postępowanie sądowe. I z całą pewnością nie będzie to jej służyć.
W ogóle miło jest patrzeć, jak opozycja pogrąża się przez dzielenie, kłótnie, frustracje i awantury. Donald Tusk, który dziś cieszy się w Europie pozycją kogoś w rodzaju asystenta pani Angeli Merkel, a w kraju sfrustrowanego publicysty będzie wprowadzał do życia publicznego jeszcze sporo jadu, żółci i nienawiści, wydaje się już politykiem schodzącym ze sceny. Oczywiście jego ambicje i złość, które widać w każdym wystąpieniu publicznym, mogą być motorem do jakiegoś projektu politycznego – takiego jak doprowadzenie do upadku Platformy i przejęcie jej masy upadłościowej – ale po tym, jak został skutecznie zablokowany przez kierownictwo PO jako kandydat na prezydenta, to z tygodnia na tydzień jego pozycja dla coraz większej liczby wyborców i działaczy PO przestaje mieć znaczenie. Byłoby naprawdę miłym wydarzeniem dla Polski, gdyby ten człowiek bez honoru i zasad (co pokazał przecież dobitnie w sprawie smoleńskiej) zszedł wreszcie ze sceny.
Ze spraw pogodniejszych i milszych do obserwowania polecam śledzenie losów projektu pod tytułem „Szymon Hołownia”. Grupa wywodząca się z dobrze ustawionego środowiska „warszawki”, wyhodowana w postkomunistycznych mediach i postkomunistycznych układach politycznych i biznesowych, równie nieznająca Polski i jej społeczeństwa, co zadufana w sobie, bierze się za projekt polityczny. To w części ci sami ludzie, którzy wypromowali Roberta Biedronia i jego Wiosnę, która – jak się okazało – służyła wyłącznie temu, by Biedroń zdobył fotel w Parlamencie Europejskim i wprowadził swego partnera do Sejmu. Ugrupowanie właśnie przestało istnieć i jeśli miałabym wróżyć, to dokładnie taki sam los przewiduję dla Hołowni. Jest w tym projekcie oczywiście cień myśli – że znany, pucołowaty Hołownia, demonstrujący swój katolicyzm w wymiarze popkulturowym, trafi w gust ludzi nie bardzo zainteresowanych polityką i odbierze ich głosy Andrzejowi Dudzie. Przyznam, że nie bardzo w to wierzę. Czy PO w ogóle przetrwa ten rok? Kto w projekt Hołowni zostanie jeszcze zaangażowany i czy w ogóle się on utrzyma?
Życzę Państwu mnóstwa radości i satysfakcji z obserwowania polityki w tym roku – choć będą też oczywiście kłopoty, kreowane mniej lub bardziej afery. Jak zawsze zalecam w takich chwilach zachowanie pogodnego stoicyzmu i spokoju – mamy mądrego lidera i niezłą ekipę, damy radę.