O sprawie pisałem ponad dwa lata temu, ale warto przypomnieć genezę sporu. Decyzję o wypłacie rekompensat, które kolejni ministrowie przelewali na konto firmy związanej z Janem Kulczykiem, podjął w 2005 r. rząd Marka Belki, a zatwierdził Sejm zdominowany przez SLD. Zaczęło się to w 1997 r., gdy tuż przed przegranymi wyborami do Sejmu minister transportu w rządzie SLD-PSL Bogusław Liberadzki podpisał koncesję dla spółki Jana Kulczyka na budowę autostrady A2. Budowa ruszyła dopiero w 2001 r., gdy rząd Jerzego Buzka udzielił gwarancji państwa na pożyczkę w wysokości 267 mln euro. Już w 2010 r. raport Najwyższej Izby Kontroli wskazywał, że prywatni operatorzy otrzymują zawyżone rekompensaty z tytułu utraconego przychodu z opłat. Jednak przez pięć lat nikt z rządu Donalda Tuska nie był zainteresowany opinią NIK. Warto sprawdzić, jak doszło do podpisania tak skandalicznych umów, i to na 40 lat.