Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Wszyscy koledzy damskiego boksera

Chamskiemu zachowaniu Stefana Niesiołowskiego, który zaatakował reżyserkę Ewę Stankiewicz, spokojnie przyglądali się jego koledzy partyjni.

Chamskiemu zachowaniu Stefana Niesiołowskiego, który zaatakował reżyserkę Ewę Stankiewicz, spokojnie przyglądali się jego koledzy partyjni. Wśród nich były świętokrzyski wicekurator oświaty oraz były nauczyciel historii i dyrektor szkoły podstawowej.

„Bo pani rozbiję kamerę!”, „Won stąd!”, „Niech pani idzie do PiS-u i do tych lizusów pisowskich swoich!” – to próbka języka miłości w wykonaniu posła PO Stefana Niesiołowskiego. Polityk rzucił się 12 maja 2012 r. przed parlamentem na Ewę Stankiewicz.

Reżyserka chciała zapytać Niesiołowskiego, dlaczego ma takie problemy z wyjściem z Sejmu (straż marszałkowska kazała policji otoczyć kordonem gmach parlamentu i nikogo nie wpuszczać do środka, nawet dziennikarzy i pracowników izby). Ten nie chciał jednak normalnie odpowiedzieć, tylko zaczął wyzywać dziennikarkę i jej grozić, a następnie – co zostało uwidocznione na nagraniu – szarpać kamerę.

„Ta pani po prostu prowokuje”

Choć skandaliczne zachowanie byłego wicemarszałka Sejmu spotkało się z potępieniem niezależnych środowisk medialnych, m.in. rzecznika Niemieckiego Związku Dziennikarzy, koledzy Niesiołowskiego, którzy przyglądali się całemu zdarzeniu, nie stanęli w obronie zaatakowanej kobiety. Kilku wręcz broniło brutala ze swojej partii.

Na nagraniu, którego dokonała Ewa Stankiewicz, widać obok Niesiołowskiego kilkanaście osób. Posłowie Platformy Obywatelskiej, których udało nam się zidentyfikować, to Paweł Suski, Lucjan Pietrzczyk, Dorota Niedziela, Henryk Siedlaczek i Jarosław Katulski.

Część parlamentarzystów obserwujących furiacki atak Niesiołowskiego pozwalała sobie w czasie tego incydentu na stwierdzenia, że to... Ewa Stankiewicz prowokuje polityka PO („Ta pani po prostu prowokuje”). Można było usłyszeć zdania: „Nie ma pani identyfikatora”, „Pan (Niesiołowski) tylko zabrał kamerę”. Ta ostatnia kuriozalna wypowiedź padła, co ciekawe, z ust kobiety: posłanki Doroty Niedzieli. Kilkanaście sekund później jeden z kolegów Niesiołowskiego powiedział do Ewy Stankiewicz: „Niech pani nie kombinuje”. I dodał: „Proszę zasłonić jej tę kamerę” (po czym sam to zrobił).

W tym samym czasie z ust „prowokowanego” Niesiołowskiego padały następujące kwestie: „To jest pani od tego filmu »Solidarni«, tak, tego pisowskiego paskudztwa?!”, „Proszę odwrócić to, bo pani rozbiję kamerę, jak pani będzie mnie filmować bez mojej zgody!!!”, „Czy pani jest głucha?!! Niech pani idzie do PiS-u i do tych lizusów pisowskich swoich!! I proszę nie rozmawiać ze mną, bo pani rozbiję kamerę!”, „Roztrzaskam pani kamerę, ostrzegam!!!”, „Won stąd!!! Won do PiS-u!!”

Nauczyciel i kurator

Jak sprawdziła „Gazeta Polska”, wśród posłów przyglądających się, jak Niesiołowski grozi dziennikarce, a potem rzuca się na nią, są ludzie, którzy w swoim życiu pełnili funkcje związane z wychowywaniem i nauczaniem dzieci oraz młodzieży.

Poseł Lucjan Pietrzczyk to absolwent pedagogiki, wieloletni nauczyciel w szkole podstawowej. Od 2008 r. do 2011 r. był świętokrzyskim wicekuratorem oświaty. Podlegały mu wydziały wychowania przedszkolnego, kształcenia podstawowego i gimnazjalnego, kształcenia ponadgimnazjalnego i ustawicznego oraz wychowania i kształcenia specjalnego. Na swojej stronie internetowej chwali się: „Uważam się za profesjonalistę w dziedzinie edukacji i wychowania, sportu, kultury i bezpieczeństwa publicznego”. A przy jednym ze swoich dawnych szkolnych zdjęć pisze: „Męskie towarzystwo w Mechaniku nie wyzbyło mnie jak widać eleganckich manier. Nie dość że wręczam kwiaty to robię to jeszcze na kolanach. Te kobiety!!!” [zachowana oryginalna interpunkcja – „GP”].

Drugi pedagog z PO, wyrozumiały wobec wyzywania i szarpania kobiet, to Henryk Siedlaczek. Poseł ten uzyskał mandat, startując z listy w powiecie rybnickim; przedtem pracował jako dyrektor szkoły podstawowej i jako nauczyciel historii. Dziś w rozmowie z „GP” twierdzi, że choć Niesiołowski „powinien umieć trzymać nerwy na wodzy”, to prowokatorką była Ewa Stankiewicz. Na pytanie, czy posłowie nie powinni stanąć w obronie atakowanej dziennikarki, Siedlaczek odpowiada: – Czego państwo od nas oczekuje? Przecież nic takiego się nie działo.

Gdy pytamy choćby o wyzwiska, jakie skierował pod adresem Stankiewicz poseł Niesiołowski, Henryk Siedlaczek mówi: – Ja tego już nie słyszałem. Zaczęło być głośno, i co się tam konkretnie działo, jakie tam były teksty, tego nie wiem.

Bo nagabywała Stefana

Inni koledzy partyjni Niesiołowskiego, towarzyszący mu 12 maja przed Sejmem, z jeszcze większym zaangażowaniem bronią byłego wicemarszałka tej izby. Paweł Suski, który podczas ataku na reżyserkę zachowywał się wyjątkowo arogancko (np. kpiąc z jej słów o wzywaniu policji), w rozmowie z dziennikarzem „Rzeczpospolitej” powiedział: „Pan niech mi teraz nie próbuje wciskać, że jestem postawnym mężczyzną, który nie uchronił kobiety przed napaścią. Bo nic się nie działo złego. (...) To pan Niesiołowski może złożyć skargę do Rady Etyki Mediów”. Na pytanie autora wywiadu, czy za incydent przed Sejmem należy zatem ukarać Ewę Stankiewicz, a nie Niesiołowskiego, Suski odpowiedział krótko: „Tak”.

Słowom Suskiego nie należy się chyba jednak dziwić, bo przed ostatnimi wyborami do głosowania na niego zachęcał sam... Stefan Niesiołowski. „Jest politykiem spokojnym, rzeczowym, merytorycznym, bardzo uprzejmym, powszechnie lubianym” – reklamował Suskiego w wyborczym spocie autor słów „Roztrzaskam pani kamerę, ostrzegam!!! Won stąd!!!”.

Poseł Jarosław Katulski, który także bezczynnie przyglądał się bluzgom Stefana Niesiołowskiego, podobnie nie ma sobie nic do zarzucenia. W wywiadzie dla „Gazety Pomorskiej” następująco skomentował atak na Ewę Stankiewicz: „Z przykrością muszę stwierdzić, że Niesiołowski dał się sprowokować, ale dziennikarka, która go nagabywała, zachowywała się skandalicznie. Nie życzył sobie nagrywania, a ona z uporem maniaka trzymała mikrofon dwadzieścia centymetrów od jego twarzy. Tak nie można. Moim zdaniem złamała wszelkie standardy”. I pogroził: „Ja co prawda zachowałem spokój, ale nie wiem, czy byłoby tak, gdyby mnie spotkało to samo co Stefana Niesiołowskiego”.   

 



Źródło:

Grzegorz Wierzchołowski