10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Czy czeka nas apokalipsa? „Armagedon. Scenariusze końca świata”: RECENZJA

O rychłym końcu świata słyszymy niemal co chwila. Ten najgłośniejszy miał nas spotkać w 2012 roku. Nieuchronna katastrofa zapewne kiedyś przyjdzie. Ale czy należy się jej bać?

Fragment okładki
Fragment okładki
fot. Wydawnictwo Fronda

Temat końca świata jest postrzegany niepoważnie. Zapewne wpływ na to mają liczne filmy i powieści science fiction. Epatuje się w nich scenami wielkich katastrof: pożarów, powodzi, tajfunów, tsunami. Wszystko na raz i podniesione do potęgi, atakuje najczęściej USA. Schemat każdemu znany, idealny na wieczór po ciężkim dniu, po to aby się odprężyć.

Koniec królowania

Tymczasem do tego nieważkiego tematu ważko podchodzi Andrzej Olejnik. Książką „Armagedon. Scenariusze końca świata” w sposób lekki i zabawny informuje nas, że… kiedyś umrzemy. I nie my, jako pojedyncze jednostki, ale my jako cywilizacja. Nieuchronna, nieczuła matka natura zmiecie nas z powierzchni Ziemi (o ile ona wcześniej nie zniknie). Stracimy swój świat, tak jak straciły go królujące miliardy lat temu dinozaury.

Nieciekawe scenariusze

Nie ma jednak co popadać w rozpacz. Na to, że jutro obudzimy się z krwawym świtem naszego upadku, szanse są niewielkie. Jeszcze wiele, wiele pokoleń będzie cieszyć się życiem w rzeczywistości, którą znamy. Oczywiście rzeczywistości biologicznej (w szerokim tego słowa ujęciu), bo za stabilność tej społecznej czy politycznej nikt nie zaręczy. Mimo to wciąż snujemy rozmyślania, co nas definitywnie wykończy. Czy będzie to przebiegunowanie, czy może wielka kometa? A może słońce kiedyś się wyczerpie i w agonii pociągnie nas z sobą? O tych, oraz jeszcze paru innych wariantach dowiemy się z kart książki. Jednocześnie nie uśniemy nad nią, niczym nad podręcznikiem do fizyki. Fakty i zjawiska opisane są przystępnym, zrozumiałym językiem. Zaś dowcipna narracja autora sprawia, że trudno się od tej książki oderwać.

Wreszcie koniec z sensem

„Armagedon” odczarował mi zjawisko końca świata. Dawniej unikałam tej tematyki, biorąc ją za niepoważną lub nudną. Książka Andrzeja Olejnika jednak idealnie wyskalowała temat. Nie była ani śmiertelnie poważna, czy wręcz alarmistyczna. Jednocześnie poczucie humoru w niej zawarte nie ośmieszało podejmowanego zagadnienia. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę pozycję, zwłaszcza w nadchodzące jesienno-zimowe popołudnia.

 



Źródło: niezalezna.pl

#koniec świata #książka #Andrzej Olejnik #armagedon

Agnieszka Stryczek