Liczba pytań przyprawiała o ból głowy – zamiast trzech, czterech kluczowych, zaproponowano aż 15. Co gorsza, zestaw pytań był zupełnie chaotyczny, niektóre dotyczyły podobnych zagadnień, a wiele z nich dotyczyło kwestii, które nie powinny się w ogóle znaleźć w konstytucji, a powinny być regulowane ustawami. Zabrakło za to pytań fundamentalnych, dotyczących ustroju naszego państwa. Problematyczny był też proponowany termin referendum – 11 listopada – ale akurat to i tak najmniejsza wada pomysłu prezydenta. Niestety Kancelaria Prezydenta nie podeszła do sprawy poważnie. Zamiast zaproponować kilka najważniejszych kwestii, w sprawie których mieliby się wypowiedzieć Polacy, przedstawiła kompletny miszmasz, z którego nic nie wynikało. Szkoda, że straciliśmy szansę na poważne przedyskutowanie szczególnie istotnych kwestii zawartych w konstytucji, ale jeśli mielibyśmy to robić niechlujnie, to lepiej odłożyć to w czasie.