Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Sąd Najwyższy dla partii, których nie ma

„My niżej podpisani wzywamy do zrobienia wszystkiego, co możliwe, aby chronić niezależność wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Zwłaszcza wzywamy do jak najszybszego rozpoczęcia procedury naruszenia praworządności zgodnie z artykułem 7. Wzywamy również do wniesienia sprawy polskiej ustawy o Sądzie Najwyższym do Trybunału Sprawiedliwości UE tak, aby zatrzymać szkodliwą reformę najszybciej jak to możliwe”.

Któż podpisał się pod listem? „Zieloni, Wolny Sojusz Europejski”, „Europejska Partia Ludowa”, „Zjednoczona Lewica Europejska – Nordycka Zielona Lewica”, „Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów” oraz „Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy”. Nikt z czytelników tego tekstu nie głosował na żadną z tych partii. Bo nie da się na nie głosować. Te partie to stowarzyszenia prawdziwych partii politycznych z różnych państw Europy. Ich szefowie (pochodzący z Niemiec i Belgii) uznali właśnie, że mają prawo do decydowania zamiast Polski o tym, jak wygląda skład polskiego Sądu Najwyższego. Zrobili to, bo zostali poproszeni o interwencję przez ludzi, którzy w Polsce przegrali nie tylko ostatnie wybory, tak jak Platforma Obywatelska i PSL, ale również – jak środowisko „Gazety Wyborczej” – trwającą przez ostatnie 30 lat ideową wojnę o to, czy Polska ma nadal być postkomunistyczną republiką Okrągłego Stołu z uprzywilejowaną pozycją polityczną wybranych grup zawodowych, czy niepodległym demokratycznym państwem, w którym wszystkie władze, łącznie z sądowniczą, podlegają kontroli wyborców. Paradoks polega na tym, że to kartka wyborcza była bronią, za pomocą której środowisko „Wyborczej” tę wojnę przegrało. Żadnej demokratycznej legitymacji do podejmowania decyzji na temat polskiego systemu ustrojowego nie ma ani Trybunał Sprawiedliwości UE, ani Komisja Europejska, choć to te instytucje miałaby, zdaniem sygnatariuszy listu, zmusić Polskę do pozostawienia na stanowiskach skompromitowanych przez wiele lat trwania III RP sędziów SN. Wszystko wskazuje na to, że ta rozgrywka odbywa się nie bez udziału samych sędziów. Jak ogłosiła ostatnio prezes Sądu Najwyższego – nie zamierza ona składać wniosku do prezydenta o zgodę na pełnienie przez nią funkcji po osiągnięciu wieku emerytalnego. Taka decyzja ze strony pani prezes ma interesujące implikacje. Ewentualne podjęcie przez Trybunał Sprawiedliwości UE decyzji o zawieszeniu obowiązywania ustawy o Sądzie Najwyższym oznacza dla Unii, że żaden z przechodzących na emeryturę sędziów nie musi tego robić, a sędzią i tak pozostanie. Jednak z punktu widzenia Polski, 3 lipca upływa termin, w którym taka decyzja musi zostać podjęta. Jeśli więc prezes Gersdorf wniosku nie złoży, to po 3 lipca przestanie być prezesem SN. Może zatem dojść do sytuacji, w której UE oraz tak zwana totalna opozycja w Polsce wraz ze wspierającymi ją mediami uznawać będą Małgorzatę Gersdorf za prezesa Sądu Najwyższego, a polskie państwo – za byłą prezes. To potencjalnie oznaczać może stworzenie dwóch równoległych stanów prawnych: unijnego i polskiego. Ta sytuacja postawi zaś polskich polityków i sędziów przed wyborem, który będą musieli wytłumaczyć obywatelom. Czy za obowiązujący w Polsce stan prawny uważają ten, który jest wynikiem decyzji polskich wyborców, czy może ten, który wynika z wniosków składanych do Fransa Timmermansa i Jeana Claude’a Junckera przez niemieckich i belgijskich kumpli polityków, którzy w Polsce przegrali wybory.

 



Źródło:

#Sąd Najwyższy #Polska #Parlament Europejski

Michał Rachoń